A A+ A++

Jedyny regularny kontakt to SMS-y z banku. – Krótkie i straszne. Że nie zaksięgowali wpływu, bo przelaliśmy o 5 groszy za mało. Ja w nerwach, córka w nerwach, bo przecież płacimy coraz więcej, a oni chcą jeszcze jakieś 5 groszy? Bez przerwy coś im się nie zgadza i musimy dopłacać. Jak obliczają te coraz wyższe raty, nie wiemy, ale płacimy, bo od razu straszyliby windykacją – mówi Anna.

Zagapienie Glapińskiego?

– Wzięłam we wrześniu 237 tys. zł na 30 lat. Stopy były rekordowo niskie, wszyscy mówili, żeby skorzystać, lepszego czasu już nie będzie – tłumaczy Katarzyna. Pracuje w wydawnictwie, ma 28 lat, kupiła mieszkanie w Słupnie koło Radzymina: dwa pokoje, 40 mkw. – Pierwsza rata 1015 zł. Bank szybko podniósł do 1260 zł i poinformował, że w kwietniu będzie 1500 zł. – Brałam pod uwagę, że rata może wzrosnąć, ale nie sądziłam, że aż tak. Najwyżej o 100 zł.

– Ja dostałam w tym tygodniu trzy razy w twarz. Podwyżka raty kredytu, podwyżka czynszu i podwyżka za prąd. Nic, tylko żreć piach – pożaliła się na Facebooku Iga, nauczycielka z Warszawy. Ma 26 lat i razem z partnerem pół miliona kredytu. Zaciągnęli rok temu. – Kupiliśmy mieszkanie na Pradze-Południe, 50 metrów, dwa pokoje plus salon z kuchnią. Rynek wtórny, przytulne, dobrze skomunikowane. Raty rozłożyliśmy na 20 lat, pierwsza: 1800 zł. Jednak w styczniu bank przysłał nam SMS, że jest zmiana oprocentowania i zaraz po tym dostaliśmy mnóstwo papierów z decyzją o podniesieniu raty o 600 zł. Do tego podwyżka czynszu – płaciliśmy 500 zł, teraz 600. Prąd też oczywiście podrożał. Dobrze, że jest nas dwoje, każde zarabia, nie mamy dziecka. Współczuję rodzinom, które mają rosnące raty, dzieci i jeszcze z pięćset innych zobowiązań. To musi być koszmar.

Czytaj także: Nie są cwaniakami, jak twierdzi Kaczyński. Ale mają wrażenie, że PiS chce zarżnąć klasę średnią

– W najgorszej sytuacji są ci, którzy wzięli kredyt rok lub 1,5 roku temu, kiedy stopy procentowe były na pograniczu zera – mówi Alicja Defratyka, ekonomistka, autorka projektu ciekaweliczby.pl. Gdy stopy były rekordowo niskie, banki udzieliły ponad 300 tysięcy kredytów. Teraz stopy sięgają 3,5 proc. – I będą szły w górę. To da się odczytać choćby z wypowiedzi Adama Glapińskiego, prezesa Narodowego Banku Polskiego. Poza tym mamy bardzo wysoką inflację. Zakładam, że stopy dojdą co najmniej do 5-5,5 proc. Osoby, których raty już znacząco wzrosły, muszą liczyć się z tym, że wzrosną jeszcze bardziej – tłumaczy Alicja Defratyka.

Alicja Defratyka, ciekaweliczby.pl


Alicja Defratyka, ciekaweliczby.pl

Fot.: NIEZAREJESTROWANY

I dodaje: – W sytuacji, w jakiej jesteśmy, nie ma innego sposobu, by stłumić inflację. Stopy procentowe zaczęto podnosić zbyt późno i inflacja wymknęła się spod kontroli. Można mieć zarzuty do władzy, że tak nonszalancko podchodziła do tego tematu. Pamiętamy, jak prezes Glapiński opowiadał, że grozi nam bardziej deflacja, podnoszenie stóp byłoby szkolnym błędem. Obecne problemy są efektem takiej polityki banku centralnego – tłumaczy Alicja Defratyka.

Sprawdź w skrzynce

– Ten, kto we wrześniu ubiegłego roku wziął kredyt w wysokości 300 tys. zł na 25 lat, początkowo płacił co miesiąc około 1400 zł, w połowie marca rata sięgnęła już 2100 zł – mówi Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.

Podwyżki będą kontynuowane. – Zaczynają się pojawiać głosy, że trzeba kredytobiorcom jakoś pomóc, bo płacą o kilkaset złotych więcej niż jeszcze w wakacje, a pewnie zapłacą jeszcze więcej. Ale jeżeli stopy procentowe nie będą podnoszone, to możemy mieć za jakiś czas sytuację taką jak w Turcji. Tam Erdoğan uznał, że nie należy podnosić stóp, tylko zaczęli je obniżać, i teraz mają inflację sięgającą 50 proc. – ostrzega Alicja Defratyka.

Bartosz Turek


Bartosz Turek

Fot.: Materiał prasowy

Bartosz Turek mówi, że ci, którzy jeszcze nie dostali informacji o podniesieniu wysokości rat, nie powinni się cieszyć, tylko sprawdzić, czy w skrzynce nie leży list z banku. – Jeżeli mamy kredyt oparty na trzymiesięcznym WIBOR, to nasze oprocentowanie będzie aktualizowane co kwartał, a jeżeli sześciomiesięczny, co pół roku. Kredyty hipoteczne najczęściej mają WIBOR trzymiesięczny – mówi Bartosz Turek.

WIBOR to stopa procentowa, według której banki udzielają pożyczek innym bankom. Jej wskaźnik rośnie wraz z kolejnymi podwyżkami stóp i je przebija. Teraz trzymiesięczny WIBOR to już ponad 4,3 proc. Dla kredytobiorców tak duży skok ma ogromne znaczenie, bo oprocentowanie większości kredytów hipotecznych to trzymiesięczny WIBOR plus marża banku, która wynosi około 2,6 proc. Od wiosny 2020 do jesieni ubiegłego roku, gdy trzymiesięczny WIBOR był na poziomie zaledwie

0,2 proc., po uwzględnieniu marży banku oprocentowanie kredytu wynosiło ok. 2,8 proc. Gdy WIBOR poszybował do 4,3 proc., oprocentowanie kredytów wzrasta do niemal 7 proc.

Nadchodzi armagedon?

– W ostatnich latach ceny mieszkań rosły co roku w tempie dwucyfrowym. Od 2016 roku podwoiły się, ale ponieważ stopy procentowe były niskie, wielu ludzi decydowało się na zakup, biorąc wysoki kredyt. Teraz można powiedzieć, że wpadli w pułapkę – mówi Piotr Krochmal z Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości.

– Niektórym wysokość rat wzrosła już o 100 proc. – dodaje dr Sebastian Frejowski, radca prawny z warszawskiej Kancelarii Frejowski Wspólnicy. Zgłasza się do niej coraz więcej osób zdumionych tym, że tak drastycznie wzrosła wysokość rat. Dopytują, co takiego się stało, że WIBOR nagle wyskoczył w górę.

– Sposób jego ustalania jest niejasny i nie ma nic wspólnego z kosztem pieniądza. Wskaźnik, który ma odzwierciedlać to, ile banki płacą innym bankom za pieniądze, które nam pożyczają, tak naprawdę tego nie odzwierciedla, bo okazuje się, że prawdopodobnie w ogóle nie ma takich transakcji – mówi dr Frejowski. – Oczywiście przedstawiciele sektoru bankowego przy każdej okazji zapewniają, że WIBOR to efektywne narzędzie, sprawdza się od lat, nie ma lepszego. Tymczasem to, co teraz się dzieje, jest sytuacją identyczną do tej, która miała miejsce w Wielkiej Brytanii – twierdzi dr Frejowski.

Tam odpowiednikiem naszego WIBOR był LIBOR. Barclays, UBS, Royal Bank of Scotland zostały za manipulowanie tym wskaźnikiem ukarane grzywną w wysokości 6 mld dol. – LIBOR zlikwidowano, a osoby odpowiedzialne za manipulowanie stanęły przed sądem – mówi dr Frejowski.

Czytaj także: Eksperci nie mają złudzeń. Ceny dopiero wystrzelą

Jego kancelaria złożyła pierwszy w Polsce pozew w sprawie „unieważnienia” WIBOR. Pozew trafił do Sądu Okręgowego w Warszawie. – Mamy już gotowe trzy kolejne pozwy i 23 na ukończeniu – mówi Frejowski. Spodziewa się, że to dopiero początek. I będzie to lawina – jak mówi – nieporównywalna z kredytami frankowymi.

– Polacy zaciągnęli ponad 2,5 miliona kredytów. Z czego 2 miliony to kredyty złotowe – mówi Alicja Defratyka.

– Oparte na WIBOR, który w naszej ocenie jest zaszytą marżą banku – dodaje Frejowski.

– Wiemy, że przestraszyły się tej sytuacji nie tylko banki, ale też nadzór i cała ta klasa próżniacza, która powinna kontrolować sytuację. Muszą sobie zdawać sprawę z tego, że staną przed rzeczywiście trudnym do udźwignięcia tematem. Jeżeli WIBOR zostanie utrzymany, a ludzie, którzy mają kredyty oparte na tym wskaźniku, zaczną mieć kłopoty ze spłatą, czeka nas armagedon – twierdzi Frejowski. – Z jednej strony mamy klienta, który kupił sobie cztery mieszkania i chce walczyć, bo przyjrzał się WIBOR, poczuł złość i powiedział, że nie daruje. To człowiek majętny, gotów zapłacić za bardzo złożone ekspertyzy. Stać go na sfinansowanie procesu aż po Europejski Trybunał Sprawiedliwości. A z drugiej strony mamy klientów, którzy są ludźmi niemajętnymi, wzięli kredyt, zakładając, że raty mogą wzrastać, ale maksymalnie 25-30 proc. Gdy nagle okazało się, że kredyt wzrósł o 100 proc., inflacja sięga 10 proc., drożeje energia, gaz, paliwa i żywność, zagrożona stała się ich egzystencja.

– Gwałtowny wzrost stóp procentowych odbije się na rynku nieruchomości. Już teraz widzimy, że spadła liczba transakcji. Ludzie się wystraszyli, jeżeli ktoś kupił działkę, chcąc budować dom, ale jeszcze nie zaczął, wstrzymuje się z wzięciem kredytu – mówi Piotr Krochmal. – Ci, którzy już wzięli kredyt albo mają własne pieniądze, budują dalej, bo wiedzą, że jutro wszystko będzie droższe. Przy tej inflacji nigdy już nie wrócimy do cen, jakie mieliśmy wczoraj czy jakie mamy dzisiaj.

Spychologia myśli

Iga: – Oboje z moim facetem ciężko tyramy, zaczęliśmy zarabiać więcej, myśleliśmy, że uda się coś odłożyć i może zobaczyć trochę świata. Tymczasem choć zarobki rosną, to rośnie też rata kredytu, stoimy w miejscu.

Katarzyna: – Zaczęłam kupować jedzenie w promocji. Zrezygnowałam z nowych ubrań, skończyło się wychodzenie na miasto na jedzenie i drinki.

– Stosuję spychologię myśli – te najczarniejsze chowam najgłębiej. Nie chcę, żeby wnuki odczytały, że się boję – mówi Anna, która mieszka w wielopokoleniowym domu w domu 25 km od Sopotu. – Marzyliśmy o tym domu. Nie wiem, co zrobię, jak będą nam co chwilę podnosić raty i przyjdzie taki miesiąc, że zabraknie pieniędzy. Coraz dłużej pracuję, żeby wystarczyło. Wyjeżdżam rano, wracam o 20. I szybko idę spać, żeby nie zadręczać się myślami.

Współpraca Natalia Fabisiak

Czytaj także: PiS sięga po pałkę na biznes. „Będą mogli zablokować każdą decyzję. Jak w Rosji”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPrzylizani i rozczochrańce
Następny artykułJak zostać lekarzem w Polsce