Spójrzmy na te zawody okiem zupełnego laika. Tak więc: miejsce wędkowania zawodnicy losują, łowią od 9 do 13, łowią na „wszystko, co się da”, wygrywa ten, którego złowione ryby ważą najwięcej, ryby po zważeniu wędrują z powrotem do stawu. Najdłuższa wędka miała długość 11 metrów. Wśród wędkarzy wypatrzyliśmy panią Teresę, jedyną kobietę wśród zawodników. Jak nam powiedziała łowi od bardzo dawna. Nieopodal łowił pan Mateusz, który ma w tym roku na swoim koncie już udane zawody.
W Grajdołku ruch jak na Marszałkowskiej. Pływają tam sumy, szczupaki, amury, płocie, okonie i niejakie wzdręgi, o których pierwsze słyszymy. Oczywista żeby łowić najpierw trzeba zarybić.
Ryby łowione są na haczyki, ale jak nas przekonywano po zdjęciu z haczyków szybko się regenerują, czyli ich zdrowotności nic nie zagraża. Na koniec należało życzyć wędkarzom połamania kija, rybom zaś pewnie dobrostanu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS