A A+ A++

Latem 1960 roku w Sosnowcu wszyscy zazdrościli piłkarzom miejscowej Stali podróży do Chin. – Dla moich najbliższych i znajomych to brzmiało równie realnie jak lot w kosmos – uśmiecha się Andrzej Gaik, 18-letni wówczas przebojowy skrzydłowy zespołu.

Chińczycy kilka miesięcy wcześniej odwiedzili miasto nad Brynicą. Pomogły rzecz jasna kontakty dygnitarzy komunistycznych partii obu krajów, a w szczególności Edwarda Gierka. Pochodzący z sosnowieckiej Porąbki działacz był wówczas I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach.

Gdy na biurko Gierka trafiło pismo z bratnich Chin z pytaniem, czy Azjaci mogą się przyjrzeć z bliska produkcji stali w polskich hutach, bez wahania wyraził zgodę, ale zaznaczył, że goście mają przyjechać do Sosnowca, a konkretnie do Huty Milowice.

Stal Sosnowiec w Chinach Fot. archiwum Andrzeja Gaika

Delegacja z Chin przyjechała do Polski z jeszcze jedną misją. Poza hutniczymi piecami interesował ich sport: organizacja klubów, metody treningowe. W końcu padło pytanie, czy jeden z naszych zespołów piłkarskich nie mógłby przyjechać do Państwa Środka z rewizytą? Warto w tym miejscu zaznaczyć, że nie byłby to pierwszy taki przypadek. W 1956 roku do Chin poleciała Garbarnia Kraków.

Liu czekał w Moskwie

Zaproszenie zatwierdził Główny Komitet Kultury Fizycznej. Początkowo wytypowano do wyjazdu Polonię Bytom. Czy to Gierek zaprotestował przeciwko temu pomysłowi? Argumentowano, że skoro Chińczyków interesowało hutnictwo, to powinna pojechać sosnowiecka Stal, a nie związana z branżą masarską Polonia. Pod koniec października 1960 roku grupa piłkarzy Stali szykowała się więc na podróż, która stała się przygodą ich życia.

– Nie wiedzieliśmy, na co się piszemy. Mieliśmy w Chinach zagrać kilka meczów i wrócić. Nasz pobyt przedłużył się tymczasem aż do siedmiu tygodni. Pod koniec było już tak nerwowo, że część drużyny chciała wracać z Pekinu na własną rękę Koleją Transsyberyjską – wspomina Gaik.

Zespół z Sosnowca ruszył w podróż w nieznane z Warszawy – na początek pociągiem do Moskwy. Na peronie Dworca Białoruskiego na delegację z Polski czekał wysłannik z Chin. Nazywał się Liu i opiekował się drużyną Stali aż do końca pobytu w Azji.

Stal Sosnowiec w Chinach. Andrzej GaikStal Sosnowiec w Chinach. Andrzej Gaik Fot. archiwum Andrzeja Gaika

Prosto z dworca sosnowiczanie zostali przetransportowani na lotnisko. Do Pekinu mieli bezpiecznie wylecieć z portu Szeremietiewo chlubą Aerofłotu, turboodrzutowym TU-104. – Pierwsze międzylądowanie w Omsku na Syberii, trzeba było uzupełnić paliwo w bakach. Wyszliśmy na płytę lotniska i nas ścięło. Byliśmy ubrani w lekkie „popelinki”, a temperatura oscylowała wokół zera. Zimno jak skurczybyk. Na szczęście po kilkudziesięciu minutach znowu siedzieliśmy w ciepłym samolocie. Przed kolejnym międzylądowaniem w Irkucku każdy już włożył na siebie coś ciepłego. I to był dobry pomysł, bo tam już zdrowo dowaliło mrozem i śniegiem. Szybko okazało się jednak, że to nie jest nasz największy problem – wspomina Gaik.

Bajkał zapierał dech

W holu lotniska zespół czekał już około godziny, gdy stało się jasne, że w znajomym składzie drużyna dalej już nie poleci. Liu przekazał, że trzeba zwolnić dwa miejsca w samolocie dla towarzyszy z delegacji rosyjskiej. W zespole Stali konsternacja. Kogo zostawić na Syberii? Z tłumu ktoś krzyknął: „Niech zostanie najstarszy i najmłodszy!”. Najmłodszym był 18-letni Gaik, a najstarszym 34-letni Paweł Jochemczyk – Ślązak z Szopienic.

Dalej polecieć też rzecz jasna musiał Liu, a dwójce osamotnionych piłkarzy przydzielono do opieki jedną z radzieckich stewardes. Okazało się, że kolejny samolot do Pekinu odleci dopiero za kilka dni.

– Dostaliśmy czapki, futra i wsadzono nas do czarnej wołgi. Pojechaliśmy bez grosza przy duszy do hotelu. Pieniądze nie były nam jednak potrzebne. Mogliśmy jeść i pić do woli, nie było też czasu na nudę. Zabrano nas do teatru, cyrku. Pierwszy raz zobaczyłem też, jak się gra w bilard. Najmilej wspominam jednak wyprawę nad jezioro Bajkał. Powietrze aż świszczało od mrozu. Tafla lodu była przejrzysta niczym kryształ. Zdawało się, że widać w głąb na kilometr… – Gaik mruży oczy na wspomnienie tamtego dnia.

Po trzech dniach pobytu w Irkucku do hotelowego pokoju piłkarzy zapukała z dobrymi wieściami znajoma stewardesa: „Jest maszyna! Lecimy dalej”. Na lotnisku nie czekał jednak odrzutowy TU-104, a skromny samolocik, jakby do opryskiwana pól.

Stal Sosnowiec w ChinachStal Sosnowiec w Chinach Fot. archiwum Andrzeja Gaika

– Wsiadamy z sercem w gardle. Jochemczyk, który znał niemiecki, zagaił, czy to aby nie spadnie. Pilot tylko się uśmiechnął. Trzęsło i huczało, ale oderwało się od ziemi. Nikt nam nie mówił, albo i mówił, ale nie zrozumieliśmy, jaki jest kolejny etap naszej podróży. Nagle nasz samolocik dziwnie blisko zbliżył się do ziemi. Bagna, łąki i konie. Dużo koni. W końcu osiedliśmy na pasie. „Ułan Bator” – usłyszeliśmy już wyraźnie. To było kolejne tankowanie, ostatnie już przed Pekinem – opowiada Gaik.

Na lotnisku w Pekinie na piłkarzy Stali czekał już Liu. Uśmiechnął się szczerze na widok okutanych w ciepłe ubrania Gaika i Jochemczyka. Poklepał po plecach i zabrał do hotelu Pekin – dla miejscowych niedostępnego.

Po drodze Liu wyjaśnił, że zespół trenera Alojzego Sitki nie zdążył jeszcze rozegrać na chińskiej ziemi żadnego meczu.

Kto „ukradł” spodnie?

Gaik przywołuje obrazy ubranych w jednakowe, szare drelichy Azjatów, którzy przemieszczają się niemal wyłącznie na rowerach. Na pierwszy mecz – gdy rywalem Stali była reprezentacja Chin – przyszło około 50 tysięcy Chińczyków, a każdy z nich dotarł na stadion właśnie na rowerze. Doping był donośny, ale i sterowany przez umyślnego z mikrofonem.

Stal Sosnowiec w ChinachStal Sosnowiec w Chinach Fot. archiwum Andrzeja Gaika

– Wszyscy byli dla nas bardzo mili i uczynni. Pamiętam nasze wielkie zdziwienie, gdy po jednym z treningów wróciliśmy do szatni, a niektórym chłopakom brakowało butów i spodni. Pomyśleliśmy, że pewnie ktoś je ukradł.

Tymczasem po chwili do szatni wchodzi kłaniająca się w pas Azjatka, która niesie odprasowane w kant spodnie i wypastowane buty – wspomina Gaik.

Wielkim przeżyciem – przede wszystkim dla żołądków sportowców – było zderzenie z lokalną kuchnią. – Każdy posiłek to było niemal teatralne przedstawienie. Na stół wjeżdżały misy pełne lokalnych produktów. w tym kraby i ślimaki. W powietrzu unosił się zapach wszechobecnego sosu sojowego. Szybko się od tego pochorowaliśmy, więc po kilku dniach przeszliśmy na europejską kuchnię. Już bez pałeczek, przez które jedzenie leciało nam na stół. Przy lokalnej kuchni pozostał tylko nasz lekarz, który zajadał tak, że aż mu się uszy trzęsły – śmieje się Gaik.

Co ciekawe, lekarzem zespołu podczas pobytu w Chinach był… ginekolog Czarnecki. W delegacji znalazło się również miejsce m.in. dla prezesa klubu Henryka Studenckiego czy Nizickiego, dyrektora z Huty Milowice. Był również i tajemniczy „opiekun” z Warszawy, który dołączył do zespołu w stolicy i miał na wszystko oko.

Medalion z wizerunkiem Mao

Zespół Stali zjechał Chiny wzdłuż i wszerz. Sosnowiczanie, poza Pekinem odwiedzili Szanghaj, Tiencin, Kanton i Wuhan. Podróże były męczące. Raz spędzili w pociągu 30 godzin. Wielki Chiński Mur widzieli tylko z okien samolotu.

Stal Sosnowiec w ChinachStal Sosnowiec w Chinach Fot. archiwum Andrzeja Gaika

Sosnowiczanie rozegrali siedem spotkań, z których dwa wygrali, dwa zremisowali, a trzy przegrali. – Wyniki pewnie mogły być lepsze, ale warto pamiętać, że byliśmy zmęczeni po sezonie. Oszczędzaliśmy się, żeby nie wrócić z kontuzją. Chińczycy grali tymczasem agresywnie – zaznacza Gaik.

W tak źle kojarzącym się dziś Wuhan zespół przebrano w stroje hutników i zaprowadzono w pobliże hutniczego pieca, tak żeby mogli obserwować wytop stali. Gaik dobrze wspomina również spacery po pekińskim placu Tian’anmen oraz wizytę w Kantonie, gdzie pierwszy raz miał okazję zobaczyć owoc ananasa. – Poprosiliśmy, żeby zatrzymać się przy polu, na którym rosły niczym nasza kapusta. Każdy mógł rwać do woli. Wielu z nas przywiozło je potem do domu, na święta – opowiada.

Każdy z członków ekipy dostał również medalion z wizerunkiem Mao Zedonga, ówczesnego przywódcy Chińskiej Republiki Ludowej. – Stało się to po przekroczeniu Jangcy, najdłuższej rzeki w Azji. Każdy, kto pokonał jej nurty łodzią lub wpław, dostawał takie wyróżnienie od miejscowych władz. My co prawda przejechaliśmy nad nią tylko mostem, ale i tak nas wyróżniono – dodaje.

Omal nie zginęli

Z początkiem grudnia w drużynie pojawiły się pierwsze niesnaski i oznaki zniecierpliwienia. Tournee się przedłużało, piłkarze tęsknili za domem. Szczególnie ci starsi, na których czekały w Sosnowcu żony i dzieci.

Wylot jednak się opóźniał. Także z powodu mrozów, które skuły lodem lotnisko w Pekinie i uniemożliwiały odloty samolotów. – Pojawił się pomysł, żeby zrezygnować z samolotu i wracać Koleją Transsyberyjską. Optował za tym Antoś Ciszek, ale i nasz kapitan Marian Masłoń, który szczerze nie znosił lotów samolotem. Ostatecznie nasz TU-104 w końcu oderwał się od ziemi. Znowu wracaliśmy przez Irkuck i Omsk, gdzie zatrzymała nas olbrzymia śnieżyca. Potem Moskwa, nad którą ze względu na złe warunki pogodowe kołowaliśmy tak długo, aż odleciał nam samolot do Warszawy. Rosjanie zaproponowali nam w zamian lot iłem 14 należącym do enerdowskich linii. Nad Warszawą była jednak taka zawierucha, że nie dało się wylądować. Skierowano nas więc do Wilna, gdzie pilot omal nie rozbił maszyny, gdyż za szybko rozpoczął lądowanie – opowiada Gaik.

Andrzej Gaik i jego chiński serwis do kawyAndrzej Gaik i jego chiński serwis do kawy Fot. archiwum Andrzeja Gaika

Następnego dnia, przez Warszawę, dotarł w końcu do domu na sosnowieckim Konstantynowie. Ze wspomnieniami i małą walizką, w której przewiózł do Polski nie tylko ananasa, ale i komplet pięknie zdobionej porcelany. Serwis do kawy zdaje się tak delikatny, że może pęknąć od natarczywego spojrzenia. Przetrwał jednak podróż bez żadnego uszczerbku i cieszy oczy do dziś!

Stal w Chinach

Reprezentacja Pekinu – Stal Sosnowiec 1:0

Reprezentacja Młodzieżowa Chin – Stal Sosnowiec 2:0

Tiencin – Stal Sosnowiec 1:2

Reprezentacja Szanghaju – Stal Sosnowiec 3:1

Reprezentacja Młodzieżowa Pekinu – Stal Sosnowiec 1:1

Reprezentacja Kantonu – Stal Sosnowiec 1:1

Reprezentacja Wuhan – Stal Sosnowiec 1:3

Skład Stali: Aleksander Dziurowicz, Józef Machnik (bramkarze); Roman Bazan, Franciszek Skiba, Włodzimierz Śpiewak, Marian Masłoń, Antoni Komoder, Jan Ząbczyński, Paweł Jochemczyk, Ryszard Marek, Alojzy Fulczyk, Antoni Ciszek, Witold Majewski, Czesław Uznański, Zbigniew Myga, Karol Śmiłowski, Andrzej Gaik. Trener: Alojzy Sitko.

Wyniki meczów i skład Stali za „Zagłębie Sosnowiec – Historia Piłki Nożnej” Jacka Skuty.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDART-550 zaoferowany Belgii do szkolenia pilotów
Następny artykułWioleta Piasecka: Z marzeniami łatwiej znosić trudy życia [ROZMOWA]