Pani Monika znalazła się w ciężkiej sytuacji życiowej. Jest ofiarą przemocy ze strony byłego partnera, samotnie wychowuje syna.
– Nie mam żadnej rodziny, ani rodziców, ani babci czy dziadka. Mam siostrę-alkoholiczkę, która nie trzeźwieje od 26 lat. Tata mojego syna ma zakaz zbliżania się do nas. Dwa dni przed świętami Bożego Narodzenia wywalił drzwi, ukradł mi pieniądze, ukradł mi 500+, telefon i złamał mi rękę – opowiada kobieta. I dodaje: – Mogę liczyć tylko na siebie i na pomoc innych ludzi i instytucji.
Kobieta mieszka w zadłużonym mieszkaniu socjalnym. Lokal przyznano jej, gdy opuściła dom dziecka. Do placówki wychowawczej trafiła jako nastolatka.
– W domu dziecka byłam od 14. roku życia. Rodzice zmarli na raka. Skończyłam szkołę zawodową i w wieku 19 lat mnie wypuścili. I jakoś muszę sobie radzić.
Sklep socjalny
Dużym wsparciem dla pani Moniki okazał się powstały w Warszawie kilka tygodni temu sklep socjalny. Kobieta w końcu ma szansę zrobienia dużych zakupów.
– Idea sklepów socjalnych jest bardzo prosta. Pozyskujemy produkty, które normalnie mogłyby być nawet zutylizowane. A my możemy je zdobyć i zaoferować je osobom, które są najuboższe – wyjaśnia Mikołaj Rykowski z Fundacji „Wolne Miejsce”. I dodaje: – Czas pandemii pogłębił jeszcze bardziej ubóstwo i problemy rodzin, ale szczególnie osób starszych i samotnych. Dzisiaj oferujemy im pomoc, nie tylko tańsze zakupy, ale też serdeczność, spotkanie z drugim człowiekiem. To jest nie tylko miejsce sprzedaży. W kawiarence można napić się kawy i porozmawiać o życiu.
– Jestem bardzo zadowolona ze sklepu. Ceny są niskie, jak ktoś nie ma kasy, to tutaj jest, w czym wybrać i można tanio zrobić zakupy – chwali pani Monika.
Kobieta może tu liczyć nie tylko na tańsze zakupy. Wolontariusze oferują w Spichlerzu także pomoc w sprawach prawnych oraz urzędowych.
– Specyfika naszego sklepu nie jest oparta na sprzedaży, jest oparta na kontakcie z człowiekiem. Ludzie często proszą nas o pomoc, wczoraj była pani, która pytała, czy będzie jakiś prawnik – mówi Izabela Trojan, wolontariuszka w Spichlerzu.
Seniorzy
Sklep socjalny chętnie odwiedzają także samotni seniorzy, spragnieni kontaktu i rozmowy.
– Bardzo mnie ten sklep zainteresował. Jest tam przyjemnie, jest miła obsługa, no i artykuły można kupić za połowę ceny. A my, jak mamy niskie emerytury, to jest to nam bardzo na rękę – mówi emerytka Hanna Karczemna. I dodaje: – Jestem teraz osobą samotną, wdową, bo mąż zmarł 12 lat temu. W domu samej jest przykro. Każdy kontakt z człowiekiem to jest przeżycie, człowiek się cieszy.
– Naszymi klientami są głównie seniorzy i rodziny wielodzietne. Ale okres popandemiczny pokazał, jak ważny jest kontakt – mówi Mikołaj Rykowski. I zaznacza: – W tym sklepie nie kupuje się jedynie towarów, z którymi zaraz się wychodzi. Tu się rozmawia, spotyka i spędza czas. Wypija się pyszną kawę z naszymi pracownikami i wolontariuszami fundacji. Nabiera się ochoty do dalszego życia.
– Dajemy ludziom nadzieję, światło i mówimy, że wszystko będzie dobrze. I myślę, że to doceniają – cieszy się wolontariuszka Anna Kravchenko.
Nie brakuje też wzruszeń.
– Widzę radość i zaskoczenie osób, że możliwe jest coś, co nie mieści się w głowie. Że są tak zwane cuda. Jestem człowiekiem wierzącym, a kiedy okazuje się, że to wszystko jest prawdziwe, to widzimy radość i ulgę, że jest coś normalnego na tym świecie – kończy Rykowski.
Klientem sklepu socjalnego może zostać każdy, kto jest w trudnej sytuacji życiowej. Potrzebne jest skierowanie z lokalnego ośrodka pomocy społecznej. W Warszawie można też przyjść do sklepu i zgłosić się do pracownika fundacji, który może wystawić takie skierowanie od ręki.
Czytaj też:
Uwaga! TVN: Ugodzony nożem wykrwawił się na oczach przyjaciół. „Śmiał mi się w twarz”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS