– Znajomy złapał koronawirusa. Po bożemu zgłosił się do lekarza, poszedł na test i siedzi w domu na izolacji. Problem w tym, że nie mieszka sam – mówi czytelniczka. Opowiada, że znajomy nie zgłosił swoich domowników do objęcia kwarantanną. – Jego krewni zrobili sobie po prostu dwa-trzy dni wolnego na własną rękę i… wrócili do pracy. Chodzą do sklepów, na spacery, mimo że mogą być chorzy – dodaje czytelniczka.
Partner jeździł tylko do dużych zwierząt
Takich historii do naszej redakcji dociera więcej. Para po trzydziestce. Ona – przedstawiciel handlowy, on weterynarz z własną lecznicą pod Warszawą. Ciocia, z którą widzieli się dwa dni wcześniej, dzwoni, że jest zakażona. Gdyby zgłosili się do sanepidu, on musiałby zamknąć lecznicę, bo jego jedyny pracownik też akurat zachorował. Nie zgłaszają się, mimo że mają objawy. Ona umawia się tylko do lekarza rodzinnego na telewizytę, opisuje mu objawy mocniejszego przeziębienia i dostaje zwolnienie na kilka dni. On – jeździ do klientów. – Poza tym siedzieliśmy w domu, nie licząc jednych zakupów. Partner jeździł tylko do dużych zwierząt, a to praca na świeżym powietrzu – tłumaczy kobieta.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS