A A+ A++

Z pewnością wiedział, na co się naraża, gdyby odkryto podpisane przez niego słowa. Ludzie bali się rozmawiać na temat władzy, ale nie wszyscy milczeli.

Czytaj też: „Był nieprzytomny, a nocny strój miał przesiąknięty moczem. Ledwie poruszał kończynami”. Ostatnie chwile Stalina

Władza jednak mogła się domyślić, co o niej myśli lud pracujący miast i wsi, ponieważ wyrażał on swoje opinie w dowcipach, plotkach i zjadliwych wierszykach. Bezpiecznym miejscemich „kolportowania” były… toalety publiczne. Niekiedy twórczość antypaństwowa nawiązywała do miejsca jej powstania. W klozecie dworcowym w Czechowicach-Dziedzicach można było przeczytać rymowanki w rodzaju: „Sraj Polaku sraj / Na Stalina kraj / My Polacy w dupie mamy / Ruski raj”.

Pamiętnikarz, któremu zawdzięczamy te frazy, zwrócił uwagę, że litania „umiłowanych przywódców” była dłuższa i widać było, że nie jest to twórczość jednej osoby, ale wielu pasażerów PKP, którzy dopisywali kolejne zwrotki.

Antysystemowe rymowanki zamalowywano. Powstawały jednak nowe utwory, wojna ludu ze „swoją władzą” trwała więc w najlepsze.

Pamiętajmy jednak, że za szkalujące napisy i dowcipy trafiało się przed Komisję Specjalną – rodzaj sądu, prokuratury, obrony w jednym – która tylko w latach 1951-1954 za takie i podobne przewinienia skazała ponad 4300 osób, w tym wiele na obóz pracy.

Maria L., „inteligencja pracująca”, zamieszkała w Toruniu, w grudniu 1951 r. w obecności Leonarda Ś. opowiedziała dowcip: „Pewna przodownica pracy została wysłana do Moskwy. Tam przez dwa dni była na Kremlu w obecności Stalina. Wówczas prosiła Stalina, by nago przyszedł do niej w nocy. Stalin na prośbę się nie zgodził, gdy jednak bardzo usilnie go prosiła, zgodził się i przyszedł w nocy. Gdy zjawił się w pokoju nago, poczęła się od niego odsuwać. Stalin zdziwił się, dlaczego teraz go nie chce, wówczas odpowiedziała mu, że chciała tylko zobaczyć, jaka dupa rządzi Polską”.

Maria L. skazana została orzeczeniem Komisji Specjalnej z 8 kwietnia 1953 roku na 18 miesięcy obozu pracy. Na mocy amnestii orzeczoną karę zmniejszono o połowę.

Informacja o śmierci Stalina u części Polaków wywołała radość. Obserwatorzy zdarzeń oceniali, że u większości. Ktoś pisał w prywatnym liście przechwyconym przez UB: „Tu w Sandomierzu większość ludzi czuje tak samo tą stratę jak i ja. Nawet jedną babę ponoć zamknęli z tego powodu, że wyraziła swój „żal” na głos. Powód tego strapienia nadszedł tak nagle i taki szybki miała przebieg ta choroba, że aż przyjemnie było słuchać biuletynów lekarskich”.

Czytaj też: Miał słabe strony, był okrutny. Ale w walce o władzę okazywał się absolutnym geniuszem

„Wiesz, u nas w budzie wczoraj była żałobna akademia, na której trudno było zauważyć chociażby jedną gębę smutną – odnotowywał swoje wrażenia chłopiec uczęszczający do szkoły w Olsztynie. – Każdy drwiąco uśmiechnięty i wesołą minę miał, bo jego śmierci opłakiwać dla nas nie ma za co”.

Z Lublina ktoś donosił o podobnych nastrojach: „Wczoraj wieczór Spółdzielnia Pożarska przeżyła bolesną chwilę, gdyż dowiedzieliśmy się, że nasz wódz J.Stalin jest bardzo ciężko chory, wszyscy jesteśmy pełni humoru”.

Studentka medycyny: „Stalin jest ciężko chory, to o mało bym nie skoczyła do góry, ale niestety byłam na oddziale, więc nie mogłam. Tak się cieszę, że już nie wiem, co robić”.

Pracownica naukowa z Warszawy: „Dzisiejsza wiadomość dodała otuchy i wiarę w lepsze życie. Jestem radosna i dodało mi sił do przetrwania…”.

Inny warszawiak wyraził radość w sposób mniej kurtuazyjny: „Jak już zapewne słyszałeś, to wielkie słoneczko nasze kopyta wyciągnęło nareszcie i jego dzieci sierotkami zostały”.

Śmierć Stalina potraktowana została jako dobra okazja do wypicia. W Gdańsku ustawiały się kolejki po alkohol. W wielu miejscowościach wykupiono go zupełnie. Wiele „wrogich wypowiedzi” odnotowywano w restauracjach i kawiarniach. Jakaś urzędniczka z Ministerstwa Gospodarki Komunalnej powiedziała koleżankom po odwołaniu zabawy z okazji Dnia Kobiet: „My się w takim razie pójdziemy umartwiać gdzieś do kawiarni”.

Już po zakrapianym alkoholem spotkaniu komentowano: „Ciekawa jestem – pisała mieszkanka Olsztyna – czy dobrze się czujesz po tak przykrej wiadomości śmierci dziadka, bo my to½ litra zmarnowali na to konto”. W ten sposób śmierć „wielkiego językoznawcy” stawała się także okazją do rodzinnych i towarzyskich spotkań, podczas których dzielono się komentarzami i opiniami.

Żal i smutek po śmierci Stalina bywały autentyczne. Niekoniecznie wynikały z wszechobecnego terroru czy hipnozy politycznej. Mogły się brać ze świadomej legitymizacji sytemu czy nawet quasi-religijnej wiary, nierzadko wpadającej w fanatyzm. Stalin był przecież obiektem kultu, w którym uczestnictwo realizowało odwieczną potrzebę mitu. Wiara we wszechmoc przywódcy ZSRR, jego nieomylność, sprawiedliwość, nieśmiertelność w końcu, gwarantowała sens i porządek dopiero co zniszczonego wojną świata. To, że były to iluzje, to nieistotne. Stalin dla swoich wyznawców nie istniał w określonym porządku empirycznym, lecz – a może przede wszystkim – nabierał wymiaru transcendentnego. Tym samym śmierć Stalina dla „wierzących” przypominała kosmiczną katastrofę.

List z Łodzi: „Komunikat o chorobie Stalina J. Tak się tym przeraziłam, że nie mogę się uspokoić. Jestem zupełnie sama w domu. Andrzej ma studium wojskowe i nie ma się z kim tą wiadomością podzielić. Czuję, że powinnam teraz jeszcze wydajniej pracować, zmęczenie i znużenie zupełnie mnie opuściło”.

„Nie można się jakoś z tym pogodzić – pisała aktywistka ZMP z Warszawy – tak nie pasują do siebie te dwa słowa »Stalin« i »śmierć«. I ma się uczucie, jakby umarł ktoś najdroższy”.

Gdyby móc zapytać wówczas ludzi, dlaczego odczuwają żal po śmierci Stalina, pojawiłyby się zasadniczo trzy typy odpowiedzi. Pierwsza z nich, najbardziej rozpowszechniona, wskazywałaby na jego charyzmę. Dla polskich „wyznawców” był nieprzeciętną osobowością, największym autorytetem, religijnym prorokiem nowej wiary, jedynym przywódcą międzynarodowego ruchu robotniczego, wreszcie pogromcą Hitlera. „Był to człowiek – mówił robotnik kolejowy – który miał autorytet na świecie… Działacze innych krajów to pyskacze… Śmierć Stalina poruszyła cały świat”.

Druga odpowiedź brzmiałaby następująco: „Kochamy Stalina, ponieważ jest gwarantem pokoju i bezpieczeństwa”. Oficjalnie bardzo często kojarzono zmarłego wodza z walką o pokój. Podobne opinie znajdziemy w prywatnej korespondencji. Charakterystyczny fragment listu, którego autorka dystansuje się od komunistycznej propagandy, choć sama posługuje się jej kalkami: „Czemu nie umarł Truman, Adenauer czy inna cholera imperialistyczna, tylko taki kochany człowiek. Nie uznaję indywidualnych aktów terroru, ale własnoręcznie zamordowałabym wszystkich tych drani, co chcą wywołać wojnę… Jeśli o mnie chodzi – chcę skończyć szkołę, być inżynierem zootechnikiem, pracować, wyjść za mąż i mieć pięcioro dzieci, jak widzisz, wojna mi jest absolutnie niepotrzebna”.

Trzecią z odpowiedzi można by wyrazić w ten sposób: „Opłakujemy Stalina, ponieważ jemu zawdzięczamy skok modernizacyjny i związany z nim awans społeczny”. Tego typu argumentacja stanowiła jeden z głównych wątków ówczesnej propagandy.

O ile jednak dwa pierwsze wytłumaczenia możemy uznać za element świadomości fałszywej, efekt działań propagandy, o tyle uzasadnienie modernizacyjne pokrywało się w jakiejś mierze z doświadczeniami setek tysięcy, a może nawet milionów Polaków.

Zwłaszcza dla młodych mieszkańców wsi migracja do miasta, rozpoczęcie tam nauki bądź pracy w fabryce, robienie kariery w wojsku czy aparacie państwowym stanowiło rzeczywisty awans społeczny, w mniejszym lub większym stopniu jakoś kojarzony z imieniem Stalina. Prawdopodobnie z tej grupy społecznej wywodzili się dwaj autorzy listów. Jeden z nich, służący w wojsku, pisał: „6 marca jest dla mnie i dla całego oddziału naszej jednostki… największym smutkiem i żałobą… pociecha to nie jest dla nikogo prócz tych co siedzą w USA i zamierzają podjudzać narody do wojny z krajami demokracji ludowej. Żeby znów wróciły czasy, żebyśmy pańszczyznę odrabiali i u bogaczy za półdarmo harowali. Wiem dobrze, jakich dobroci zażywałeś w czasie przedwojennym i wojennym, gdy rządzili ci z brzuchami”.

Z Gdańska: „Cieszę się, że zobaczyłeś Warszawę, Prezydenta, Rokossowskiego i innych, a co najważniejsze, że byłaś na I krajowym zjeździe spółdzielców. Tak, przed wojną byliśmy w Milówce, latali za krowami, a dziś towarzysz Stalin dał nam inne życie, lepsze i radośniejsze. Dlatego musimy być mu wdzięczni”.

Wśród afirmujących system komunistyczny wiadomości najpierw o chorobie, później o śmierci Stalina nie brakowało reakcji histerycznych. Wyjątkowo emocjonalnie reagowały kobiety, zwłaszcza młode. „6 III siedzieliśmy po południu w Zarządzie ZMP – pisała młodzieżowa aktywistka – jak często teraz siedzimy. Nikt się nie odzywał i każdy przeżywał inaczej słowa komunikatu o chorobie Stalina, weszli niespodziewanie 3 harcerze, pętaki, może z 4-tej, 5-ej klasy, w chustach zziębnięci, poważni. Zapytani, o co chodzi – że zrobili zbiórkę, zebrali całe 100 zł i proszą, żebyśmy to tow. Stalinowi, bo przecież chory i na pewno trzeba mu pieniędzy, co by odpowiedzieć malcom, wybiegłam tylko z pokoju, bo nie mogłam”.

Kulminacja emocjonalnego napięcia nastąpiła 9 marca, w dniu pogrzebu towarzysza Stalina. Płacz był w tamtych dniach normą zachowań ludzkich – zwracał uwagę Robert Kupiecki, autor pracy o kulcie Stalina w Polsce. Podczas masówek często dochodziło do zbiorowych histerii, mdlały kobiety, płakały dzieci, nauczyciele, żołnierze, milicjanci. Rozbudzone emocje doprowadziły do śmierci co najmniej jednej osoby. Miała nią być uczennica z Gdańska – córka przodownika pracy, która tak się przejęła śmiercią Stalina, że przy dekorowaniu jego portretu dostała ataku serca i zmarła w szpitalu.

Zgon „nadziei ludów” rozbudził społeczne nadzieje. Szczególne oczekiwania związane z tym wydarzeniem mieli – rzecz jasna – więźniowie. Jeśli brać pod uwagę także ich rodziny, to oznacza, że była to ponadmilionowa rzesza ludzi licząca przede wszystkim na amnestię.

Jeszcze większą grupą wiążącą ze śmiercią Stalina ogromne nadzieje, byli chłopi, którzy liczyli na zakończenie kolektywizacji.

Ludzie często zdawali sobie sprawę, że śmierć Stalina może się okazać przełomowym wydarzeniem w historii. „Czy nie stoimy w przededniu dużych zmian i czy to aby nie »Zmierzch Bogów«?” – pytał ktoś w prywatnym liście. I tak powoli kończyła się pewna epoka.

Śmierć Stalina w marcu 1953 roku, choć dała ludziom nadzieję na zmiany, nie przerwała narastającego nacisku. Jeszcze w tym samym roku za odmowę wydrukowania nekrologu Generalissimusa z hukiem zamknięto krakowski „Tygodnik Powszechny”, a we wrześniu prymasa Polski, Stefana Wyszyńskiego, zesłano w miejsce odosobnienia. Skostniały system zaczął lekko tajać w 1954 roku. Prawdziwe zmiany w Polsce, zwane od tytułu książki Ilii Erenburga odwilżą, wywołał ciąg zdarzeń: ucieczka i audycje Józefa Światły w RWE, „Poemat dla dorosłych” Adama Ważyka, powstanie tygodnika „Po Prostu”. Wczesną wiosną 1956 roku odbył się XX Zjazd Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Całym obozem sowieckim wstrząsnął odtajniony wówczas referat Chruszczowa. Przedstawiał wypaczenia i zbrodnie Stalina. W październiku 1956 roku w Polsce do władzy doszedł Władysław Gomułka. Uwolnił wieś od zmory kolektywizacji, więźniów reżimu z więzień, a artystów z kajdan socrealizmu. Zaczęło się nowe…

„Wykorzystałem: materiały archiwalne z Archiwum Akt Nowych w Warszawie; archiwum IPN; „Szeptane procesy. Z działalności Komisji Specjalnej 1945-1954”, wybór i oprac. Maciej Chłopek, Baobab, Warszawa 2006; Andrzej Cisek „Beztroskie lata 1946-1956”, Bernardinum, Pelplin 2002.”

Marcin Zaremba jest historykiem i publicystą. Pracuje w Instytucie Studiów Politycznych PAN oraz na Uniwersytecie Warszawskim. Jest autorem książki „Wielka trwoga”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPrzepis na paschę wielkanocną Magdy Gessler
Następny artykułMojej babci przepis na tradycyjne pączki