A A+ A++

Przemysław Żarski, autor kryminałów, opowiada o nowej powieści „Blizna”, która właśnie ukazała się na rynku wydawniczym i jest kontynuacją „Śladu”.

Przemysław Żarski: Jeśli powiem, że nie obdarzyłem go żadnymi swoimi cechami, to będzie to nieprawda, bo pewnie je ma i zrobiłem to raczej podświadomie. Jest – można powiedzieć – zbiorem cech ludzi, których znam i spotkałem na swej drodze. Myślę, że ktoś, kto pisze książki, nasiąka emocjami, relacjami i czerpie z tych doświadczeń.

Zbudowałem Krefta na zasadzie kontrastu. Z pozoru jest to twardy, silny mężczyzna, komisarz wydziału kryminalnego. Chciałem jednak, żeby czytelnicy nie postrzegali go jednowymiarowo. Jego skóra jest pokryta tatuażami, ale nie zrobił ich po to, żeby coś pokazać, ale by coś ukryć. To zasadnicza różnica.

Ma wiele blizn w psychice – stracił matkę, gdy był dzieckiem, i do dziś nie pogodził się z tą sytuacją (stąd też nazwy tytułów serii). Definiują go więc traumy z przeszłości.

Pisząc serię o Krefcie, która – na razie – będzie liczyć trzy tomy, chciałem pokazać, że to, co miało miejsce w przeszłości, odbija się na naszym życiu, rezonuje w przyszłości i kształtuje ją – czy tego chcemy, czy nie. A ból związany z traumatycznymi przeżyciami nie przemija tak szybko, a czasem nie przemija w ogóle.

Zależało mi na tym, aby Kreft nie był papierową postacią. Unikam stereotypowych rozwiązań, które znamy z kryminałów, gdzie główny bohater odreagowuje stres i niepowodzenia na swoich podwładnych, nadużywa alkoholu, wulgaryzmów, nie potrafi nawiązywać relacji z ludźmi.

Kreft, owszem, ma trudną przeszłość, ale jest normalnym facetem, z całą paletą zalet i wad.

Kreft mieszka w Sosnowcu. Pan również?

– Tak. Chciałem, żeby Sosnowiec miał swoją serię kryminalną, często akcja powieści kryminalnych jest osadzona na Śląsku. W Zagłębiu Dąbrowskim też jest kilka ciekawych miejsc do opisania. Bywa, że wysyłam bohaterów w inne miejsca, jak Katowice, Mysłowice czy – w „Bliźnie” – na wschód województwa. Żyjemy w specyficznym regionie, w aglomeracji, granice między miastami często się u nas zacierają. Ta seria będzie się rozgrywać w Zagłębiu, ale niewykluczone, że inne powieści przeniosę w zupełnie inne miejsce. Dzisiaj, gdy możemy podróżować niemal wszędzie, a technika ułatwia spacerowanie ulicami miast odległych o tysiące kilometrów, to prostsze niż kiedyś.

Odwiedzam miejsca, o których piszę – chcę je zobaczyć, poczuć ich atmosferę, dotknąć. Ale zdarza się, że na potrzeby fabuły nieco je modyfikuję, czasem nie wymieniam ich z nazwy.

Zadebiutował pan kryminałem „Umwelt” w 2018 r. w wydawnictwie Akurat. Potem ukazał się „Ślad” w Czwartej Stronie – pierwszy tom nowej serii. Dlaczego tak?

– Cieszę się, że mogę się rozwijać w Czwartej Stronie, świetnie mi się współpracuje z wydawnictwem. Ustaliliśmy, że powstanie nowa, trzyczęściowa seria z nowym bohaterem, i tego się trzymam. Obecnie pracuję nad trzecią częścią, która będzie dopełnieniem dwóch poprzednich i ukaże się najpewniej w 2021 r. Możliwe, że wrócę kiedyś do świata „Umweltu” i będę kontynuował przygody Adama Bergera. Staram się nie wybiegać w przyszłość dalej niż perspektywa następnej książki.

Dlaczego w ogóle postanowił pan pisać książki?

– Od zawsze lubiłem pisać, tworzyć historie. Byłem dziennikarzem, pracowałem m.in. jako reporter w TVP Katowice, a od 10 lat pracuję w biurze prasowym Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego.

Potraktowałem swój debiut jako wyzwanie, chciałem sprawdzić, czy zrealizuję ten projekt od początku do końca, czy nie stracę motywacji w trakcie pisania.

Lubię wyzwania i tak traktuję kolejne książki. Wciąż pracuję zawodowo, a autorem jestem wtedy, kiedy pozwala mi na to czas, zwykle po godzinach.

Dlaczego wziął się pan akurat za kryminały? To dość popularny gatunek.

– Lubię tego rodzaju literaturę, w szczególności literaturę grozy. Kiedy byłem młodszy, zaczytywałem się w komiksach. Wydaje mi się, że nie proponuję czytelnikom prostych rozwiązań fabularnych. Zależy mi na tym, by treść nie dotyczyła wyłącznie historii kryminalnej, ale by zawierała też np. diagnozę społeczną, by zmuszała do refleksji.

Kryminał jest pojemnym gatunkiem, oprócz dynamicznej akcji, zagadki kryminalnej i śledztwa możemy zmieścić w tej formule wiele tematów, od historycznych przez kulturowe po społeczne. Nie wiem, czy zawsze będę pisał tylko kryminały. Może kiedyś zaproponuję czytelnikom inny gatunek.

Czy pisanie kryminałów wymaga znajomości prawdziwych procedur policyjnych?

– Staram się, by postępowanie moich bohaterów było jak najbardziej wiarygodne, by czytelnicy im uwierzyli. Z drugiej strony praca w policji nie wygląda tak jak na kartach kryminałów. To często żmudne czynności, mało atrakcyjne dla odbiorców. Nie chcę pisać reportaży z pracy policji, ale staram się uprawdopodobnić wydarzenia zawarte w książce. Fabuła powinna być wartka, dynamiczna, co narzuca uproszczenia.

Najważniejsze kwestie konsultuję ze znajomymi, nie tylko z policji, także z innych dziedzin. Pytam ich, czy dane śledztwo może wyglądać tak, jak sobie zaplanowałem, czy pewne sytuacje mogą się w ogóle wydarzyć. To są zwykle otwarte pytania. Musimy brać poprawkę na to, że ludzie zachowują się różnie, nie zawsze przestrzegają prawa i procedur. Rzeczywistość niejednokrotnie jest bardziej zaskakująca niż wymyślona przez nas fabuła.

W obu częściach stosuje pan różne płaszczyzny czasowe. A czytelnicy zwracają uwagę na mnogość wątków.

– Owszem, i w „Śladzie”, i w „Bliźnie” przeplatają się dwie perspektywy czasowe – współczesna i ta z lat 90. W pierwszej części cyklu retrospekcje dotyczą studniówkowej nocy, podczas której ginie młoda dziewczyna, w drugiej poznajemy bliżej Roberta Krefta. Jego wspomnienia są kluczowe dla fabuły.

Jesteśmy w podobnym wieku. Wychowywałem się w latach 90., więc łatwiej mi konstruować tamtą rzeczywistość.

Chciałem zarysować klimat tych lat, łączą nas z Kreftem wspólne doświadczenia kulturowe. Lubię układać fabułę w taki sposób – rozrzucać puzzle czasowe i fabularne, a następnie sprawić, by w finale złożyły się w spójną całość.

Kreft… rysuje komiks. Po co mu to?

– W latach 90. ludzie w moim wieku czytali dużo komiksów, sam wciąż mam do nich sentyment. Czytam je córce, próbuję zaszczepić w niej zainteresowanie komiksem, wracam do tytułów, których nie miałem w ręku od 20 lat. Dla Krefta rysowanie komiksów jest sposobem na ucieczkę od wspomnień, przelaniem obaw i traum na kartkę papieru.

Zauważyłam, czytając „Bliznę”, że nie jest panu obojętna sprawa traktowania kobiet.

– Nigdy nie była. Odkąd mam córkę, zwracam jeszcze większą uwagę na te kwestie, boli mnie stereotypowe postrzeganie kobiet w społeczeństwie. Pokazuję pewne mechanizmy, zarówno te związane z pracą, jak i te związane z życiem prywatnym moich bohaterów. Chcę zmusić czytelników do przemyśleń.

Opisów przemocy też nie brakuje…

– Uważam, że nie ma ich wiele. Literatura gatunkowa rządzi się swoimi prawami, trudno pisać kryminały w oderwaniu od zbrodni. Staram się unikać brutalnych opisów przemocy fizycznej, nie interesuje mnie sam sposób zadawania śmierci. Niepokojącym zjawiskiem w polskim kryminale jest epatowanie brutalnością, zupełnie nieuzasadnione fabularnie. Zwracam uwagę na motywy sprawców, ich psychikę. Usiłuję zrozumieć, dlaczego zabijają.

„Blizna” pozostawia czytelnika ze sporą liczbą pytań…

– Od początku staram się być fair w stosunku do swoich czytelników. „Blizna” jest drugą częścią serii. Łączy się z pierwszą i otwiera furtkę do ostatniej odsłony. Staram się, by w każdej z części zamknąć pewne sprawy, dać czytelnikom odpowiedzi, a jednocześnie zostawić ich z nowymi pytaniami, zaskakiwać. Mylę tropy.

Akcję swoich książek umieszcza pan w Sosnowcu i okolicach, ale często tylko z nazwy. Chciałoby się poczytać więcej o niektórych miejscach…

– Miasto nie jest głównym bohaterem tej serii, stanowi tło wydarzeń. To Robert Kreft i jego historia są w centrum uwagi. W przypadku kryminałów zbyt szczegółowe i przegadane opisy są ciężkostrawne dla odbiorców, szczególnie z innych stron kraju, przede wszystkim interesuje ich fabuła. Zdecydowana większość miejsc, które można odnaleźć na kartach moich książek, jest prawdziwa, choć czasem nie nazywam ich po imieniu. Co ciekawe, wiele z nich przestaje istnieć, zanim książka trafi na półki.

Powstaje ostatnio sporo seriali kryminalnych. Marzy się panu, że ktoś zadzwoni do pana z propozycją nakręcenia na podstawie pana książek serialu?

– Staram się nie myśleć o rzeczach, na które nie mam wpływu, i mocno stąpam po ziemi. Myślę, że seria o Krefcie ma serialowy potencjał, pisząc, myślę obrazami i konstruuję fabułę właśnie w ten sposób. Kto wie, może kiedyś ta historia trafi na kinowy ekran. Na razie nie zaprzątam sobie głowy, kogo obsadzić w głównych rolach.

‘Blizna’, powieść Przemysława Żarskiego foto: materiały prasowe

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZdewastowały ogród, zjadły sadzonki. „Dziki przeszły same siebie”
Następny artykułNajnowszy film Patryka Vegi w kinie Muza