A A+ A++

To, co działo się po 22 października, pracownice Federy (Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny) określają jednym słowem: chaos.

– Szpitale nie wiedziały, co mają robić. Wielu z nich powstrzymywała się od zabiegu, odwołując zaplanowane aborcje. Przeprowadziłyśmy wiele rozmów z zapłakanymi kobietami. To było straszne – wspomina Krystyna Kacpura, dyrektorka Federy.

Sygnały, że niektóre szpitale w Polsce przestały przeprowadzać aborcję z powodu wad płodu, otrzymał też poseł Lewicy Maciej Gdula. – Powiedzieliśmy więc “sprawdzam” – mówi. Krakowska Lewica jeszcze w grudniu wysłała zapytania do wszystkich krakowskich szpitali, czy nadal przerywają ciążę ze względu na nieodwracalne wady płodu, które przez ostatnich 27 lat kwalifikowały do aborcji.

Po 22 października, czyli ogłoszeniu wyroku TK, w Małopolsce wydano 12 orzeczeń, które potwierdzały istnienie przesłanek do przerwania ciąży ze wskazań embiopatologicznych. To tę przesłankę chce zdelegalizować Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej.

– Część zabiegów została przeprowadzona w naszym szpitalu, w pozostałych przypadkach pacjentki zostały skierowane do innych szpitali, w których takie zabiegi są wykonywane – przekazał Szpital Uniwersytecki.

Jak udało nam się ustalić, w szpitalu im. Gabriela Narutowicza od końca października do połowy grudnia wykonano dwie aborcje (powód: aneuploidia autosomów). W szpitalu im. Stefana Żeromskiego – również. Jeden zabieg dotyczył płodu ze stwierdzonym zespołem Turnera, wadą serca i ogólnym obrzękiem. Drugi – płodu z letalnymi wadami serca i mózgu.

Kto podejmuje decyzję o aborcji?

To jedyne szpitale w Krakowie, które potwierdziły, że wykonywały zabiegi aborcji: tak przed ogłoszeniem wyroku TK, jak i po nim. – Cieszę się, że w Krakowie na pierwszym miejscu szpitale stawiają dobro, zdrowie i prawa pacjentek – reasumuje poseł Gdula. 

Liczba wydanych w Małopolsce orzeczeń o kwalifikacji do aborcji po wyroku TK jest jednak mniejsza od dotychczasowej. Jak na łamach “Wyborczej” wyliczał prof. Hubert Huras, konsultant wojewódzki w dziedzinie położnictwa i ginekologii, takich orzeczeń wcześniej wydawał około 15 miesięcznie.

W Małopolsce mamy procedurę, że każde podejrzenie wady letalnej konsultuje dwóch specjalistów. I oni razem z konsultantem wojewódzkim stwierdzają, że ciąża kwalifikuje się do usunięcia. Mamy komisję i we troje podpisujemy dokumenty – opisywał prof. Huras. – Lekarz, który podczas badania wykryje wadę letalną, nie może być w komisji orzekającej, a ci z komisji nie mogą wykonywać zabiegu – dodawał.

Wydanie orzeczenia nie zawsze jest równoznaczne z zabiegiem. Ostateczną decyzję podejmuje kobieta. 12 wydanych po 22 października orzeczeń nie oznacza wcale, że tyle kobiet zdecydowało się na przerwanie ciąży.

Aborcja zejdzie do podziemia

Krystyna Kacpura przyznaje: – O ile tzw. klauzula sumienia obejmuje połowę szpitali w Małopolsce, na Podkarpaciu powołuje się na nią każdy lekarz. W 2019 nie przeprowadzono tam żadnego zabiegu aborcji. Kobiety spod Rzeszowa do tej pory przyjeżdżały w tym celu do Krakowa. Mamy sygnały od pacjentek, że sytuacja się zmieniła i teraz kobiety są odsyłane z Małopolski do Warszawy – mówi “Wyborczej”. – Jeśli w 2019 ciążę przerywano w 500 szpitalach, to w 2020 robiła to połowa z nich.

Krakowskie szpitale zapewniły posła Gdulę, że będą nadal przeprowadzać zabiegi – ale tylko do momentu opublikowania wyroku TK w Dzienniku Ustaw. Od tego momentu przerwanie ciąży z powodu stwierdzonych medycznie nieusuwalnych wad płodu stanie się niezgodne z prawem, zaś osoby przeprowadzające zabieg mogą narazić się na odpowiedzialność karną.

To de facto oznacza koniec aborcji w publicznych szpitalach. Według statystyk Federy aż 1074 ze 1110 zabiegów przerywania ciąży w polskich szpitalach w 2019 roku przeprowadzono z przyczyn embiopatologicznych (ok. 97 proc. wszystkich zabiegów). Prof. Huras “Wyborczej” mówił wprost: – Przez całą swoją praktykę nie widziałem orzeczeń umożliwiających przerwanie ciąży z powodu czynu zabronionego. Jeśli chodzi o kwestie zagrożenia życia matki, to takich aborcji też jest niewiele, maksymalnie kilkanaście, kilkadziesiąt w roku.

Krystyna Kacpura: – Historia aborcji w Polsce zatoczyła koło. Boję się, że znów zejdziemy do podziemia, że kobiety będą usuwały ciążę domowymi sposobami. Bo edukacja seksualna kuleje, bo dostęp do tabletek wczesnoporonnych jest w Polsce utrudniony. Znów dadzą o sobie znać nierówności ekonomiczne, bo bogate osoby i tak przerwą ciążę – ale zrobią to zagranicą. Na całym świecie 40 tysięcy kobiet rocznie umiera z powodu źle przeprowadzonego zabiegu. A kolejne 2 mln wymaga hospitalizacji. Dlaczego polski rząd chce tę statystykę powiększać? Państwo nie jest przygotowane na zaoferowanie kobietom wsparcia psychicznego po urodzeniu dziecka ze śmiertelnymi wadami. Nie mamy miejsc w DPS i szpitalach, w których będą pozostawiane takie dzieci. Nie obejmujemy realną pomocą rodzin, w których żyje dziecko z niepełnosprawnością – mówi nam.

W 2019 roku w całej Małopolsce przeprowadzono 108 zabiegów przerwania ciąży. To prawie co dziesiąta aborcja dokonana w Polsce. Według wyliczeń Federy najwięcej przeprowadza się ich na Mazowszu (265), najmniej (góra kilkanaście) – w woj. warmińsko-mazurskim, lubuskim, lubelskim, opolskim. Na Podkarpaciu z kolei takich zabiegów nie wykonuje się wcale.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPierwsze decyzje Bidena. Wycofał wiele postanowień Trumpa
Następny artykułEDPR Virtual Run – bieganie i wspieranie w jednym