“Drzewa pokoju”
Historia zaczyna się w momencie, gdy ludobójstwo już trwa, nad Kigali zestrzelono samolot prezydencki, maczety poszły w ruch. Ta sama Eliane Umuhire, która w dramacie “Ptaki śpiewają w Kigali” Joanny Kos-Krauze grała dziewczynę z plemienia Tutsi uratowaną przed śmiercią przez polską ornitolożkę, teraz wciela się w postać, która sama ratuje trzy inne kobiety. Tyle tylko, że Annick, jak nazywa się bohaterka, jest Hutu, co stawia ją w pozycji znacznie mniej uprzywilejowanej wersji Paula Rusesabaginy ze słynnego “Hotelu Ruandy”.
Tożsamość kulturowa jest tu w ogóle bardzo istotna. Cztery kobiety reprezentują różne środowiska, postawy życiowe, a przede wszystkim spojrzenie na tragedię. Wśród uratowanych przez ciężarną Hutu kobiet są dwie Tutsi – w tym zakonnica (Charmaine Bingwa) i młoda dziewczyna, która jako jedyna przeżyła rzeź swojej rodziny (Bola Koleosho) – a także biała wolontariuszka z amerykańskiej organizacji pozarządowej (Ella Cannon). Taka konfiguracja pozwala na perspektywę zachodnią i kilka wewnętrznych, w tym świecki i religijny punkt widzenia.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS