A A+ A++

Motto: “Każdy z Was, młodzi Przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte, jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić, jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć, jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić, nie można zdezerterować. Wreszcie, jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte. Utrzymać i obronić, w sobie i wokół siebie, obronić dla siebie i dla innych.” – św. Jan Paweł II 12 czerwca 1987 r. w Gdańsku

Chrześcijaństwo od samego początku ma w sobie bardzo silny pierwiastek pacyfistyczny. Należy przez to rozumieć pozytywne wartościowanie takiej postawy, która polega na unikaniu konfliktu, czasem za wszelką cenę. Uderzy cię ktoś w policzek? Nadstaw mu i drugi. Chce zabrać twoją suknię? Oddaj mu i płaszcz. Przyjęcie i znoszenie w pokorze niesprawiedliwości było do pewnego stopnia treścią misji samego Pana Jezusa, a jednak pytanie – Czy pacyfizm jako postawa indywidualna oraz społeczna wart jest praktykowania? – pozostaje, może jak nigdy  – aktualne.

Czym jednak jest wchodzenie w konflikt abyśmy mogli zastanawiać się racjonalnie nad tym, czy dla człowieka – i/lub chrześcijanina – dobre jest jego unikanie? Otóż wchodzenie w konflikt, to podejmowanie takich działań, które rodzą u drugiej strony prawdziwe lub wyobrażone krzywdy oraz realne odczucie bólu, pokrzywdzenia, dyskomfortu. Wchodzenie w konflikt zawsze jest związane z jakąś formą “przemocy”, rozumianej tutaj nie wg. “nowoczesnej” nowomowy jako agresja, tylko jak przemaganie woli drugiego.

Przekaz chrześcijaństwa zmieniał się wraz z historią. Gdy stało się religią panującą, do przesłania pacyfistycznego i pacyfistycznej edukacji dla mas, mającej utrzymać porządek i pokój społeczny w postaci takiej, jaki istniał, dołączyło pierwiastek konfliktu jako wartości w aspekcie zewnętrznym, ponadpaństwowym. Bo choć ludzi wewnątrz należało utrzymać w ramach ról wyznaczonych im przez system społecznego uwarstwienia, to w ramach “międzynarodowych” zdolność skutecznego wchodzenia w konflikt jest warunkiem przetrwania i rozwoju.

Mieliśmy więc religię jako “opium dla ludu” oraz religię jako zapał do przemocy i wchodzenia w konflikty. Gdy ciąg przemian społeczno-politycznych – zapoczątkowanych epoką odrodzenia a znajdujący finał w oświeceniu – sprawił, że chrześcijaństwo przestało być religią państwową, nastąpił w nim przechył w stronę stricte pacyfistyczną, tak że dzisiaj, duchowni różnych stron i opcji raczej prześcigają się w tym, kto bardziej będzie potępiał “przemoc”, kto bardziej gloryfikował ustępliwość i unikanie konfliktów. Nie zgodne z Biblią “Nie zabijaj” oraz prymitywnie rozumiane “Zło dobrem zwyciężaj” są tu dobrymi przykładami.

Ideał współczesnego człowieka, którego już bardziej wychowuje internet, media i świat świecki niż religia, to człowiek grzeczny, miły, nie podnoszący głosu, wykonujący zalecenia, przestrzegający wszystkich praw, nie protestujący, nie kwestionujący, ustępujący, unikający konfliktu, wrażliwy. Nie od rzeczy jest wskazać, że wszystkie przedstawione jako szkodliwe postawy i zachowania człowieka “idealnego” przynależą do męskiego archetypu człowieka, czy – mówiąc prościej – właściwe były najczęściej mężczyznom.

Z tej właśnie przyczyny od niemal dwóch dziesiątków lat, świat świecki zainicjował “wojnę z męskością”, która swój chwilowy szczyt znalazła w określeniu tradycyjnej męskości (teraz wszystko ma być nowe, łącznie z normalnością) jako szkodliwej i toksycznej. Zdrowe jest bycie miłym, otwartym – tzn. nie kwestionującym niczego, posłusznym i grzecznym. Bardzo podobny ideał prezentują duchowni chrześcijańscy, zwłaszcza ci bardziej postępowi.

A jednak konflikt wydaje się zupełnie nieusuwalnym elementem relacji w świecie rzeczywistym. Idealizowany przez Jana Jakuba Rouseeau stan natury, to stan permanentnego konfliktu i przemocy. Związane z nim prymitywne wyobrażenia “ekologów” nie biorą pod uwagę tego, iż w naturze odbywa się nieustanna walka ze sobą różnych organizmów. Wilki w stadzie rywalizują o dominację. Jelenie radośnie hasające na wolności są zabijane przez te wilki. Pożeranie i bycie pożeranym, konflikt, występuje na równi z przejawami stadnej solidarności i współpracy.

Te same mechanizmy funkcjonują wśród ludzi i społeczeństw. Konflikty są stałe i nieuniknione, zaś ich unikanie – czy na za zasadzie świeckiej czy duchowej kastracji ludzi ze zdolności stosowania siły i wchodzenia w konflikt – niemal zawsze odbywa się na szkodę unikającego, pacyfistycznego człowieka i społeczeństwa.

Jako szczytową realizację ideału pacyfizmu podaje się czasem postać Mahatmy Gandiego. Ale on, mimo, że odciął się od przemocy fizycznej, to nic nie chciał oddawać Anglikom, przeciwnie, chciał im odebrać cały kraj i wszedł z nimi w konlikt, i go wygrał. Jego metoda działania “bez przemocy” była zaś skuteczna tylko dlatego, że napotkała stosunkowo cywilizowane imperium, które wówczas, owej przemocy, nie chciało stosować w pełnym możliwym zakresie. Takie poczynania wobec Dżyngis Khana, Stalina, Mao czy władców średniowiecznej Japonii, szybko zakończyłyby się całkowitym fiaskiem.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOgraniczenia w podróżowaniu. Zalecenie: “Witamy się bez podawania rąk” obowiązywało już kiedyś w Polsce
Następny artykułPRZEWODNIK PO BIEGANIU|| Małe VO2max nie znaczy, że jesteś słabszy w rywalizacji