A A+ A++

Małgorzata Muraszko: Nie spodziewałam się po tej książce, że będzie czymś jak połączenie nadprzyrodzonych thrillerów Stephena Kinga z “Uciekaj” Jordana Peele’a, w dodatku rozgrywające się w mieście, które znam. Co było pani inspiracją do stworzenia wątków fabularnych?

Karolina Macios: – Samo życie, a dokładniej życie moich znajomych, które są macochami i żyją w rodzinach patchworkowych. To oczywiście tylko kanwa całej historii, która w książce staje się o wiele bardziej mroczna, ale to był właśnie zalążek pomysłu: kobieta poznaje mężczyznę, wchodzi do jego rodziny i staje się jej częścią. Ten element akurat większość z nas dobrze zna, tyle że rodzina pokazana w “Nadciągającej fali” bardzo odbiega od powszechnie znanych wzorców. Dzieją się tu różne niepokojące rzeczy, wiele spraw się przemilcza, nawet gdy oznaczają one zagrożenie dla innych, a granica tego, co normalne, zaczyna się niebezpiecznie przesuwać. Anka, moja bohaterka, w pewnym momencie podejrzewa, że z tą rodziną jest coś nie tak, ale wszyscy wokół niej – przyjaciele, terapeuta – twierdzą, że to kwestia jej lęku, traum i obawy przed wejściem w związek. Problem tkwi w tym, że Anka staje się świadkiem sytuacji, które trudno jej wytłumaczyć, a które wymykają się zdrowemu rozsądkowi, i kobieta zaczyna mieć wrażenie, że traci rozum.

Nie mogę o to nie zapytać: główna bohaterka pani książki mieszka w Gdyni, na skutek rozwoju fabuły musi jednak zmienić imię i wyjeżdża do Krakowa. Czy pani na swojej drodze spotkała takie demoniczne bliźniaczki jak Zosia i Gosia?

– Nie, najstraszniejsze bliźniaczki, z którymi miałam do czynienia, to moje ulubienice z “Lśnienia” według Kubricka. Miałam je zresztą przed oczami, kiedy tworzyłam postacie bliźniaczek Zosi i Gosi, choć moje są nieco starsze i grają inną rolę.

Gdynia w pani książce targana jest skrajnymi warunkami pogodowymi, plagami martwych śledzi, szczurów i os, nawiedzana przez skrajne upały i zalewające miasto sztormy. Dość mroczna wizja miasta “z morza i marzeń”, chociaż domyślam się, że nie tak Gdynię pani zapamiętała.

– Gdynia jest tu bardzo mroczna, to prawda, ale też takie było moje zamierzenie. Chciałam pokazać, że świat, który otacza moją bohaterkę, zaczyna być jej wrogi, że niepokój i poczucie zagrożenia to coś, co emanuje z czterech ścian jej nowego domu i jest też w powietrzu, którym oddycha. To świat, z którego nie ma ucieczki. Przynajmniej pozornie – bo uciec się da, tyle że za wysoką cenę. Ale nie, nie jest to moja Gdynia i wcale nie tak o niej myślę. Uwielbiam to miasto, zwłaszcza poza sezonem, kiedy już wiatr wywieje stamtąd wszystkich turystów. Zresztą sama historia Gdyni jest fascynująca – zamierzam ją przemycić do mojej kolejnej książki.

To pani druga książka, której akcja rozgrywa się w Gdyni, mieście, w którym się pani urodziła. Pomimo przeprowadzki do Krakowa wciąż jest ono pani bliskie?

– To wciąż jest mój dom, co dość zaskakujące, bo choć urodziłam się w Gdyni, to jednak wychowałam w Gdańsku, ale Gdynia jest dla mnie miejscem, do którego wciąż wracam i będę wracać. Od ponad dwudziestu lat mieszkam na drugim końcu Polski i regularnie przyjeżdżam do Trójmiasta. Najdłuższą przerwę, jaką miałam, zafundowała mi pandemia, bo pierwszy raz od zeszłego lata pojawiłam się dopiero teraz, pod koniec marca.

Pomimo że literatura faktu, reportaż cieszy się sporym uznaniem, to wciąż najchętniej czytelnicy i czytelniczki sięgają po kryminały i thrillery. Pani również lubi się bać?

– Nie wydaje mi się, żeby czytelniczki i czytelnicy właśnie tego szukali w kryminałach czy thrillerach, a przynajmniej ja tego nie szukam, bo nie znoszę się bać. Za to lubię wciągające, niepokojące historie, które odsłaniają to, czego na co dzień nie widać: mroczne wnętrze człowieka, jego obawy, lęki, największe marzenia i rozczarowania, które go naznaczają, bagaż wspomnień, którego nie da się porzucić.

Jest pani redaktorką literatury pięknej z doświadczeniem pracy w dużym wydawnictwie, współtworzy pani kursy kreatywnego pisania. Ta wiedza pomaga formułować fabułę książek czy wręcz przeciwnie – przeszkadza w pracy?

– W wydawnictwie przepracowałam dziesięć lat, a od sześciu jestem freelancerką i pracuję z różnymi wydawcami i różnymi autorami. Od wielu lat tworzę programy kursów kreatywnego pisania, pomagam też w pisaniu początkującym autorom i redaguję powieści tych naprawdę doświadczonych. I tak, to wszystko bardzo pomaga w tworzeniu intrygi, konstruowania fabuły i budowania napięcia. To jest warsztat, zestaw podstawowych narzędzi, bez których nie da się pisać książek – bez względu na gatunek literacki. A ja mam to szczęście, że mogę korzystać z tego warsztatu i jako redaktorka, i jako pisarka.

‘Nadciągająca fala’ autorstwa Karoliny Macios wydawnictwo Wielka Litera

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPisanki w „Promykowym Ogrodzie” (zdjęcia)
Następny artykułKrawczyk wyszedł już ze szpitala. “Dziękuję za modlitwę i życzenia!”