A A+ A++

Roman Polański miał 26 lat, gdy na ekrany wchodził jego pierwszy film „Nóż w wodzie”. Andrzej Wajda był starszy od niego o dwa lata, gdy debiutował „Pokoleniem”. Znacznie trudniej mieli reżyserzy po 1989 r. – Wojciech Smarzowski nakręcił pierwszy film po czterdziestce. Za ewenement uznawano debiuty przed trzydziestką Małgorzaty Szumowskiej czy Jana Komasy. W ostatnich latach reżyserska sztafeta pokoleń gwałtownie przyspieszyła, czego potwierdzeniem może być błyskotliwa kariera Nataszy Parzymies.

Miała 18 lat, kiedy w 2018 r. nakręciła krótki film na zaliczenie w Warszawskiej Szkole Filmowej. Była wtedy świeżo po rozstaniu, buzowały w niej emocje. W pośpiechu wymyśliła scenę spotkania dwóch młodych kobiet na lotnisku. Nie wiemy, co je łączy. Obserwujemy jedynie moment rodzenia się pożądania rozgrywającego się między słowami: w spojrzeniu i dotyku. Zmysłową dwuminutową etiudę opublikowała na YouTubie. Dodała też angielskie napisy dla znajomych za granicą. Do dzisiaj nie wierzy w to, co wydarzyło się potem.

Liczyła najwyżej na kilka tysięcy wyświetleń. Taki wynik jej etiuda uzyskała po kilku dniach. Do dzisiaj obejrzano ją blisko 16 mln razy. W związku z tym, że widzowie domagali się kontynuacji opowieści, postanowiła pójść za ciosem. Tak powstała sześcioodcinkowa „Kontrola”, najpopularniejszy polski serial internetowy. Ma widzów na całym świecie: w USA, Ameryce Południowej, Indiach, Chinach. Pewna Brazylijka napisała Nataszy, że popłakała się, chociaż nie zrozumiała ani jednego słowa. Łącznie wszystkie odcinki mają już ponad 30 mln wyświetleń.

Czytaj też: Tom Cruise staje przed prawdziwą „Mission Impossible”. Poleci w kosmos rakietą Elona Muska, by nakręcić tam pierwszą fabułę

Tęczowa miłość

„Kontrola” to love story będąca zarazem pochwałą młodości – historia zrozumiała pod każdą szerokością geograficzną. Chociaż reżyserka nie zrobiła jeszcze filmu dyplomowego

w Warszawskiej Szkole Filmowej, o współpracę z nią biją się już czołowi polscy producenci. Także ci reprezentujący największych graczy światowego rynku filmowego. Młody wiek jest jej atutem. Nie musi się wysilać, żeby stworzyć bohaterów mówiących językiem współczesnych dwudziestolatków. Wystarczy, że opowiada o tym, co ją osobiście dotyka.

Jej temat numer jeden: miłość. „Kontrola” jest pełną zwrotów akcji historią lesbijskiej miłości. Ale napisać, że to „serial LGBT”, byłoby uproszczeniem. Jego wielbicielami są w równym stopniu osoby homoseksualne co heterycy. Mimo to i tak wszyscy pytają ją, czy woli chłopaków, czy dziewczyny. A ona nie znosi szufladek. – Marzy mi się życie w kraju, w którym nie trzeba robić coming outów na żaden temat. Wiem, że to ważne dla społeczności LGBTQ+, ale zarazem uważam, że są sfery życia, które psują się, gdy dopuszczamy do nich kogoś obcego. Dwie osoby w związku to niekiedy już jest tłok – mówi Natasza.

Spotykamy się na na warszawskim Żoliborzu, niedaleko domu lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego. Głosowała w tym samym lokalu wyborczym co on. Poza tym nie znajduje więcej punktów wspólnych z prezesem PiS. – Nie lubię złych ludzi, a on wydaje mi się takim człowiekiem: samotnym i napędzanym chorobliwą żądzą władzy – stwierdza. Doceniła za to jego bliskie sąsiedztwo podczas protestów Strajku Kobiet, na które namiętnie chodziła.

– Dla wielu moich znajomych Strajk Kobiet jest doświadczeniem pokoleniowym. Choć dla mnie i moich znajomych Jarosław Kaczyński to człowiek z memów, chciałabym, aby Strajk Kobiet był czymś więcej niż źródłem śmiesznych obrazków. By przerodził się w coś konstruktywnego, w konkretną siłę polityczną – dodaje.

Zawsze najmłodsza

Od małego miała poczucie, że poprzeczka jest zawieszona wysoko. Dziadkowie są profesorami na Uniwersytecie Warszawskim. Ojciec prowadzi wydawnictwo. Brat skończył Oksford. Matka od lat zarządza fundacją wspierającą uchodźców w Polsce.

– Przeskoczyłam szóstą klasę. Od tamtej pory zawsze byłam najmłodsza i chciałam wszystkim udowodnić, że jestem najlepsza – śmieje się.

Natasza Parzymies pierwszy krótki film nakręciła w wieku 18 lat na zaliczenie w Warszawskiej Szkole Filmowej. Fot.: Mateusz Skwarczek/Agencja Gazeta

To, kim dzisiaj jest, zawdzięcza w dużej mierze obozom językowym pod Londynem, na które zbierała z rodziną przez cały rok i jeździła przez wiele lat od 11. roku życia. – Przyjeżdżali tam ludzie z całego świata od Tobago przez Hiszpanię po Australię. To była moja Akademia Pana Kleksa. Tam mogliśmy pozwolić sobie na każdą głupotę, jaka przyszła nam do głowy. Tam było pierwsze wszystko: zawody miłosne i przyjaźnie, które trwają do dziś – opowiada.

Na wyjazdach mogła odreagować trudne doświadczenie rodzinne – ciągnący się latami rozwód rodziców. – Nigdy nie straciłam wiary w związki. Bez tej może naiwnej wiary w możliwość połączenia dwóch rozdzielonych połówek nigdy nie nakręciłabym „Kontroli” – mówi.

Czytaj też: Widziała, jak matka zabija ojca. Charlize Theron w dzieciństwie przeszła piekło

Dubel YOLO

Nie ukrywa, że powodem sukcesu „Kontroli” jest przede wszystkim atmosfera na planie i zaangażowanie całej ekipy, w tym operatora Filipa Pasternaka i energicznej kierowniczki produkcji Magdy Knapczyńskiej oraz aktorek wcielających się w główne role – Eweliny Pankowskiej i Ady Chlebickiej. Na początku wszyscy pracowali za bardzo niskie stawki lub pro bono.

Pierwszy sezon serialu został nakręcony w dużej mierze za pieniądze ze zbiórki crowdfundingowej. Drugi sezon, który właśnie powstaje, jest produkcją bardziej profesjonalną. Razem z Magdą Knapczyńską kieruje nią teraz Paweł Bareński, mający na koncie współpracę z Wojciechem Smarzowskim.

Nie oznacza to jednak, że praca nad „Kontrolą” jest usłana różami. Chociaż produkcję wspierają prywatne firmy, budżet jest uzupełniany dzięki pieniądzom… ze sprzedaży bluz. Młodzi twórcy wciąż szukają nowych sponsorów, z wielu względów musieli przerywać zdjęcia do drugiego sezonu. Ale liczą, że wrócą na plan, jak tylko będzie to możliwe. Mobilizują ich zachęty fanów na całym świecie.

Dla Nataszy Parzymies największym wyzwaniem reżyserskim okazała się sztuka łączenia sprzecznych żywiołów na planie. – Początkowo chciałam być dla wszystkich miła, zajęło mi trochę czasu zrozumienie, że na dłuższą metę tak się nie da. Bycie cały czas uprzejmym bez asertywności obróciło się przeciwko mnie, gdy zderzyłam się z osobami, którym wydaje się, że są na planie ważniejsze od innych. Dla mnie wszyscy są tak samo ważni. Staram się, żeby każdy czuł się na planie dobrze. To dla mnie kluczowa sprawa, atmosfera zawsze przekłada się na to, jak finalnie wygląda film – mówi.

Wiele osób pyta ją, jak z aparycją szesnastolatki radzi sobie z dyscypliną na planie. – Nigdy nie buduję autorytetu wśród współpracowników za pomocą krzyku. Moim sekretem jest chyba to, że zawsze angażuję się w to, co robię. Gdy wkręcam się w coś na sto pięćdziesiąt procent, nikt mi nie odmawia – śmieje się.

Jej specjalnością są tzw. duble YOLO (skrót z ang. you only live once – żyje się tylko raz), czyli pierwsze ujęcia w scenie, w których cała ekipa i obsada pozwala sobie na działanie instynktowne. – To pomaga w tym, żeby emocje zrodziły się organicznie. Potem idziemy już według konkretnych założeń i planu – tłumaczy.

David Bowie na Żoliborzu

Po doskonałym przyjęciu „Kontroli” nabrała wiatru w żagle. – Marzyłam o tym, żeby być tu, gdzie jestem, i pewnie nie byłabym tu w tak młodym wieku, gdyby nie pracoholizm. Niedawno zaczęłam używać tego słowa świadomie. W mojej głowie pracoholik był zawsze typem z korporacji, któremu w filmach rozpada się życie rodzinne. Teraz też trochę jestem taką osobą. Czuję, że zaniedbałam przyjaciół i bliskie mi osoby – przyznaje.

Chce złapać balans, ale jednocześnie wykorzystać swoje pięć minut. Przez całe studia bała się, że po dyplomie nie znajdzie pracy.

Głowa jej puchnie od pomysłów. Gdy była dzieckiem, miała drugi dom w Teatrze Muzycznym Roma, dlatego marzy jej się musical. Najlepiej o Davidzie Bowiem, który w 1973 r. odwiedził Żoliborz podczas swojej podróży koleją z Dalekiego Wschodu do Europy. W Warszawie pociąg miał awarię, artysta wysiadł na Dworcu Gdańskim i doszedł do placu Wilsona, gdzie w Empiku prawdopodobnie kupił płytę zespołu „Śląsk”. Sample z tego utworu słychać w utworze „Warszawa” na płycie „Low”.

Mogłaby też zrobić film z piosenkami Bajmu. – Koncerty z Beatą Kozidrak zaliczam do najpiękniejszych doświadczeń w moim życiu. Jej piosenki wyrażają najprostsze emocje, które bardzo cenię. Nie wiem jeszcze, o czym nakręcę swój pierwszy film. Ale wiem, że na pewno będzie w nim piosenka.

Czytaj też: Upadek Johnny’ego Deppa. Jak aktor stracił kontrolę nad własnym życiem

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTrump wycięty z sieci
Następny artykułW Anglii i Walii obchodzono Niedzielę Pokoju