A A+ A++

Dlaczego?

Poczucie winy i wstydu jest niemal zawsze motywem przewodnim terapii pacjentek. Wiek, wykształcenie, pozycja zawodowa czy status materialny nie mają znaczenia. Niezależnie, z jakim problemem pacjentki zgłaszają się na terapię, w pierwszej kolejności winią siebie i na swoje barki biorą całą odpowiedzialność za niepowodzenia w sypialni. W gabinecie nie spotkałem dotąd mężczyzny, który łączyłby spadek zainteresowania seksem ze strony partnerki z tym, że urósł mu wielki piwny brzuch albo że nosi dziurawe skarpetki. Mężczyzna prędzej poprosi, żebym pomógł mu naprawić oziębłą partnerkę, niż zacznie szukać winy w sobie. Tymczasem gdy mężczyźnie opada penis w trakcie stosunku albo gdy odmówi partnerce zbliżenia z powodu choćby stresu w pracy, kobieta z góry zakłada, że ona jest temu winna. Że już go nie kręci bo się zestarzała, przytyła, ma cellulit, fałdkę nad kolanem albo zmarszczkę pod lewym okiem.

Nie przesadzasz?

Niestety nie. Zawsze wiedziałem, że jesteście krytyczne wobec siebie, ale dopiero w pracy terapeutycznej przekonałem się, jak bardzo można nie akceptować swego ciała. Nie sądzę, żeby jakiś mężczyzna miał kompleksy ze względu na kształt palców u stóp albo szorstką skórę na łokciach, tymczasem u kobiet nawet taki szczegół potrafi determinować sposób ubierania się i zachowania na wiele lat. Pamiętam pacjentkę, która przestała współżyć z mężem po urodzeniu dziecka. Wcale nie dlatego, że nie miała ochoty, ani nie dlatego, że niemowlak absorbował całą uwagę. Przeciwnie, bardzo tęskniła za miłością z ukochanym, ale tak bardzo nienawidziła swojej blizny po cesarskim cięciu, że nie mogła się przemóc. Albo inną, która miała kompleks zbyt chudych nóg, dlatego zakładała cztery pary grubych rajstop. Próbowała ukryć ten fortel przed partnerem, ale podczas seksu raczej się nie da nie zdjąć rajstop.

Trudno się dziwić obsesji na punkcie niedoskonałego wyglądu, skoro z każdej strony zalewa nas imperatyw idealnego ciała.

Żyjemy w świecie, gdzie wygląd kobiet, a właściwie już dziewczynek jest szeroko komentowany i oceniany. Nieraz słyszę w gabinecie wspomnienia z dzieciństwa, na przykład jak matka malowała policzki córki różem, żeby nie wyglądała blado jak truposz, albo jak nauczyciel wf. zwrócił się do uczennicy, żeby zakryła te iksy, czyli w domyśle krzywe nogi. Z takim wyobrażeniem o sobie dziewczynka wchodzi w dorosłość i powiela schemat. Musicie być schludne, wyprasowane, obcasy muszą mieć odpowiednią wysokość, a całość kreacji musi ukrywać mankamenty, ale uwydatniać walory. Często spotykam prezesów, redaktorów naczelnych czy terapeutów w za krótkich i zbyt opiętych spodniach, które przy kucaniu obnażają pośladki, albo w koszuli, która nie dopina się na brzuchu, do tego ma dziurkę od żaru papierosa. Na to przymykamy oko, ale was oceniamy i krytykujemy na każdym polu. Paradoksalnie im wyżej po drabinie kariery kobieta wchodzi, tym surowiej jest oceniana.

Nawet za to, na co nie ma wpływu.

Madonna, odbierając nagrodę Billboard Woman in Music, w szczerym przemówieniu powiedziała, że największym jej grzechem i skandalem jest to, że się zestarzała. To nie przypadek, że kiedy Prince chodził w butach na obcasie i malował usta na czerwono, a Nick Jagger drapał się publicznie po genitaliach, staniki Madonny był powodem oburzenia całego świata. Kobietom się dostaje, i to nie tylko od hejterów w internecie. Nawet specjaliści, od których wymagamy profesjonalizmu i empatii, nie szczędzą złośliwości. Pewna pacjentka, profesorka ekonomii o konserwatywnych poglądach, miała problem z późną inicjacją seksualną, bo seks z penetracją odbyła z mężem … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułForbes Women Health & beauty: Atak zombie odwołany
Następny artykułForbes Women Living: Gwarancja dobrego snu