Wybory samorządowe 2024. Maciej Bursztein, choć zajął trzecie miejsce w boju o stanowisko prezydenta Kielc, to już jawi się jako wygrany. – Nie chcę uderzać w tę retorykę, że kto mi da wiceprezydenta, albo przewodniczącego, tego poprę – mówi w rozmowie z “Wyborczą”.
Zdobywając 18,64 proc. głosów, zajął pan trzecie miejsce i okazał się czarnym koniem wyścigu o stanowisko prezydenta Kielc. Jest pan zadowolony, czy posmak jest słodko-gorzki, bo do drugiej tury wejść się jednak nie udało?
Maciej Bursztein: Jestem bardzo zadowolony. Może trochę obeszliśmy się smakiem, bo było blisko jeszcze większego sukcesu, ale odpowiadając wprost: jestem bardzo szczęśliwy.
Wychodzi na to, że sondaże przedwyborcze mocno pana nie doszacowały.
– Zależy, które sondaże. Te, które się sprawdziły, czyli Ogólnopolskiej Grupy Badawczej, dobrze trafiały. Sami zamawialiśmy tam badania opinii publicznej i wyniki różniły się od mojego rzeczywistego wyniku o ledwie pół punktu procentowego. Nie trafiała “Dobra Opinia”, która konsekwentnie się myliła [jako rywala Agaty Wojdy w II turze pokazywała Kamila Suchańskiego, który w wyborach zajął dopiero czwarte miejsce – przyp. red.]. W dniu wyborów wskazywała mnie wprawdzie jako kandydata, który wchodzi do II tury, ale podchodziłem do tego na spokojnie, bo z sondaży OGB wynikało, że w drugiej turze znajdzie się jednak Marcin Stępniewski. W nocy spływały wyniki z obwodowych komisji i idąc spać, czułem się bardziej szeregowym radnym niż tym, który bierze udział w dalszym wyścigu o prezydenturę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS