A A+ A++

Do awansu Falubazowi zabrakło jednego punktu, jednego lepiej rozegranego wyścigu. W tym kontekście trudno mieć do zarządu klubu pretensje, że się nie postarał. A jednak w klubie od kilku lat coś się psuło.

Jeszcze kilka lat temu zielonogórski Falubaz był jedną z najpotężniejszych żużlowych marek w kraju. O „Myszach” się mówiło, “Myszy” wychodziły z lodówki, ekscytowały i denerwowały kibiców zależnie od sympatii. Stadion przy W69 zapełniał się po brzegi, a żużlem żyło całe miasto. Co poszło nie tak?

Chcesz dostawać e-mailem serwis z najważniejszymi informacjami z Zielonej Góry? Zapisz się na nasz bezpłatny newsletter.

Zeszłoroczny spadek z ekstraligi był tragedią, ale wszyscy chcieliśmy być optymistami. Falubaz się pozbiera, szybko wróci do czołówki i jakoś to będzie – zakładaliśmy. Nie wyszło. I nie pomogło nawet zatrzymanie siłą australijskiego asa Maxa Fricke’a, uczestnika cyklu Grand Prix, który na tym poziomie rozgrywek był zawodnikiem bezcennym.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOtwierają nowy stadion w Ekstraklasie. Jeszcze kilka lat temu leżały tu pociski i granaty
Następny artykułBył powodem do dumy, jest do wyburzenia. Tak kończy się historia szpitalika w Kielcach