A A+ A++

Innym razem w tej samej galerii szedłem do sklepu zoologicznego, gdzie urzędowała papuga Bono. Piękna, kolorowa niczym malunek Alberta Hofmanna, wynalazcy LSD. Lubiłem ją. Siadała na ramionach sprzedawców, fruwała po sklepie, kiedy wchodziłem – zjawiała się natychmiast. Szczypała dziobem moje palce i nadstawiała głowę, by ją pomiziać. Byliśmy kumplami. Tego dnia co innego zapadło mi w pamięć. Zanim dotarłem do Bono, minąłem kobietę z dzieckiem, które z jakichś powodów darło się wniebogłosy. Matka pufała na nie ostro, w końcu tracąc cierpliwość, pokazała na mnie palcem i warknęła: „Zamknij się, bo cię ten pan zabierze!”. Dzieciak struchlał i natychmiast zamilkł. Tyle chciałem wam powiedzieć.

Jest kwestią sporną, czy należy na takie drobiazgi zwracać uwagę. Pewnie różnie. Ja zwracam. Do dziś pamiętam kędzierzawego chłopczyka na stacji metra na Manhattanie, którego matka Latynoska zdzieliła klapsem w głowę tak mocno, aż mu kurz poszedł z włosów, a wszystko dlatego, że próbował tanecznego kroku Michaela Jacksona na peronie. Takie detale budują świat niczym zamczysko z ziarenek piasku. Albo to. Idę przez wieś, jakieś dziecko bawi się w samochodzie zaparkowanym przed domem, naciska klakson, trąbi raz za razem, na cichej wsi jest to mocno wkurzające, w końcu słyszę męski tubalny głos: „Maryśka, uspokój się, bo ci pierdolnę!”. Kapujecie. Takie coś i macie tydzień na myślenie z głowy. I tym cytatem zamknę paletę dziecięco-dorosłej literatury. Ale jest też jej druga część – historyczna.

Wspaniała opiekunka zwierząt, ratująca klacze i ogiery 24 godziny na dobę, wrzuciła do sieci filmik swojej malutkiej córeczki, która głaszcząc konia, mówi do kamery: „Koń to przyjaciel, on nie jest Niemcem”. To ten filmik skłonił mnie do napisania niniejszego felietonu. I sceny z wczoraj.

Dzieci są poddawane bezustannej obróbce przez wszystko dookoła. Słyszą, widzą, chłoną. Wykonują polecenia, naśladują, ogarniają wszystko. Nie wiemy, co z tego zostanie. Bruno, syn Tytusa, skończył właśnie rok. Uwielbiam go obserwować. Siedzi, ogląda świat, jego oczy krążą niczym peryskopy łodzi podwodnych. Uwielbia wpatrywać się w egzotyczne ryby w akwarium. Jak tylko może, zerka w telewizor. Lubi muzykę, uśmiecha się, gdy gra gramofon. Jest po prostu wielkim łowcą sygnałów. Właśnie dostał klocki Duplo i zaczyna nieporadne budowanie, zerkając na ojca, bo ten jest klockowym mistrzem. O ile „nie wkładaj palca do kontaktu” czy „stój, bo czerwone światło” jest ważne i ratuje dzieciom życie, o tyle wszelkie inne porady i przestrogi – nie wiadomo. Co z tego doda odwagi, a co przestraszy i wyhoduje traumę? Kto to wie?

W słynnej piosence „Another Brick In The Wall” zespół Pink Floyd śpiewał głosami dzieci: „Nie potrzebujemy edukacji, nie potrzebujemy kontroli myśli, żadnego mrocznego sarkazmu w klasie, nauczycielu, zostaw dzieci w spokoju!”. Nie wiemy, co jest złem. Tytus, gdy był malutki, wystraszył się E.T. Dawid rozpaczał, gdy na kreskówce zobaczył pingwina w lodówce. Ufam, że zanim Bru dotrze do szkoły, nie będzie już Czarnka, który próbuje dzieciom upleść chałkę z mózgów.

Jako 9-letnie dziecko pojechałem sam pociągiem do Lublina. Ojciec mnie wpakował do przedziału, konduktorowi dał bilet, w ręku miałem ściśnięte papierowe 10 złotych, przy nogach walizeczkę. Największy strach mnie dławił na myśl, że ominę stację docelową i znajdę się nie wiem gdzie. To, że miała to być stacja końcowa i pociąg dalej nie pojedzie, do mnie nie docierało. Na miejscu ktoś mnie odebrał z dworca, a ja nadal drżałem ze strachu. Do dziś pamiętam jazdę tym pociągiem.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCzwarty medal dla młodego adepta judo z Luszowic
Następny artykułBallada o PGR-ach