A A+ A++

Po pierwsze, propozycja Kaczyńskiego nie tylko nie była konsultowana, ale i wyraźnie przekracza czerwoną linię. Joe Biden, Antony Blinken i Jens Stoltenberg wielokrotnie powtarzali, że wysłanie na Ukrainę żołnierzy NATO oznaczałoby ich bezpośrednie starcie z armią rosyjską i groziło wybuchem trzeciej wojny światowej. Dzień po wizycie Kaczyńskiego powtórzył to szef Rady Europejskiej Charles Michel.

Czytaj też: „Wyszła na jaw mizeria Rosjan. Straszyli na defiladach, a okazało się, że g… mają”

Po drugie, lojalności Kaczyńskiego wobec najważniejszych struktur Zachodu nie potwierdzają żadne jego decyzje ani deklaracje. Zarówno te, które zdefiniowały sześć lat jego rządów, jak i te z ostatnich dni, kiedy w Ukrainie trwała już wojna. Od 2015 roku prezes konsekwentnie radykalizował konflikt z Unią, a na swoich sojuszników w Europie wybrał partie, które albo same są w konflikcie z Unią (Orbán), albo wprost mówią o wyprowadzeniu swoich krajów z Unii i NATO (Le Pen, Salvini, hiszpański Vox). W Waszyngtonie Kaczyński postawił na Donalda Trumpa, który wychwalał Putina i paraliżował atlantycką współpracę Zachodu. Na szczęście nie zdążył znacznie ograniczyć kontyngentu US Army w Europie. Nowego prezydenta USA PiS powitało za to próbą odebrania koncesji TVN24, która miała doprowadzić do zniszczenia albo przejęcia przez rządzących największej amerykańskiej inwestycji w Polsce.

Jeszcze na niespełna tydzień przed atakiem Rosji na Ukrainę w radiowym wywiadzie Kaczyński twierdził, że Unia Europejska to „kłamcy” (bo TSUE odrzucił skargę Polski i Węgier na mechanizm uzależniający wypłatę unijnych pieniędzy od praworządności), że trwa proces eliminowania suwerenności państw członkowskich, a w ogóle to UE jest zagrażającym Polsce narzędziem niemieckiej dominacji w Europie. Tym razem Bruksela skojarzyła mu się ze Świętym Cesarstwem Narodu Niemieckiego.

A kiedy już wojna wybuchła, kontrolowany przez Kaczyńskiego trybunał Przyłębskiej stwierdził, że artykuł 6. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, gwarantujący Europejczykom (a więc i Polakom) prawo do niezawisłego sądu, jest niezgodny z polską konstytucją. Jak gorzko zauważyła profesor Ewa Łętowska, „to złowieszcze, że polski TK wydaje taki wyrok w tym samym dniu, w którym Rosja de facto wypowiada Europejską Konwencję Praw Człowieka”.

***

Ale jest coś jeszcze bardziej fundamentalnego w pozowaniu Kaczyńskiego na przedstawiciela liberalnego Zachodu i najskuteczniejszego obrońcę Ukrainy przed Putinem. Otóż ustrój budowany przez niego w Polsce od sześciu lat jest karłowatą wersją putinowskiego autorytaryzmu. Poglądy prezesa PiS na sądownictwo, media, gospodarkę, politykę historyczną, a także jego cynizm w używaniu religii – to prawie dokładna kalka poglądów władcy Kremla.

Konstytucja Federacji Rosyjskiej tak jak polska ma zapisane gwarancje niezawisłości sądów. I w obydwu krajach wszystkie te deklaracje są ostentacyjnie deptane.

Niszczenie praworządności w Rosji Putina trwa o wiele dłużej, jednak obaj przywódcy uważają praworządność za szkodliwe ograniczenie władzy, obaj gardzą „liberalnym imposybilizmem” i realizują plan całkowitego obsadzenia sądów kreaturami partii rządzącej.

Putin zakończył czyszczenie sądów ponad dekadę temu. Symbolicznym zamknięciem tego procesu było wymuszone przez władzę odejście dwóch sędziów Sądu Konstytucyjnego w 2009 roku. „Zbrodnią” Władimira Jarosławcewa było udzielenie wywiadu „El País”, w którym powiedział: „Władza sądownicza zmieniła się w instrument służący władzy wykonawczej, sądy zostały sparaliżowane, wyroki zapadają w administracji prezydenckiej, tak jak w czasach radzieckich rządzą organy bezpieczeństwa, a ja czuję, że znalazłem się w ruinach praworządności”. Do „dobrowolnego ustąpienia” został też zmuszony Anatolij Kononow, który jako jedyny stanął w obronie Jarosławcewa.

Kiedy w 2013 roku po raz pierwszy skazano Aleksieja Nawalnego na pięć lat łagru pod całkowicie fałszywymi zarzutami, nawet Michaił Gorbaczow, który wyjątkowo ostrożnie krytykował rządy Putina, powiedział, że w Rosji nie ma już niezawisłych sądów.

Potem było tylko gorzej. Zapadały kolejne wyroki na Nawalnego, sądy obsadzone przez ludzi Putina wydawały taśmowo wyroki na innych opozycjonistów i uczestników ulicznych protestów. Za pomocą dyktowanych przez władzę orzeczeń w sądach gospodarczych przejmowano majątki niepokornych biznesmenów, oddając je oligarchom powiązanym z Kremlem.

Wreszcie w grudniu 2021 roku Sąd Najwyższy zakazał dalszego działania najbardziej znanej organizacji praw człowieka Memoriał, uznając, że naruszyła ona ustawę o zagranicznych agentach, służącą likwidacji niezależnych od władzy organizacji pozarządowych.

Czytaj też: „Jednostronna deklaracja polskiego rządu w sprawie MIG-ów była miłym gestem, ale dla Putina”

W Polsce podobny proces zaczął się w 2016 roku. Najpierw atrapą został Trybunał Konstytucyjny, później Krajowa Rada Sądownictwa. Kolejni nominaci władzy obsadzali Sąd Najwyższy, Naczelny Sąd Administracyjny i sądy powszechne. W Sądzie Najwyższym powstała Izba Dyscyplinarna, w której najbardziej dyspozycyjne kreatury władzy karały i odsuwały od orzekania sędziów wydających wyroki nieprzypadające do gustu Kaczyńskiemu i Ziobrze. Putinizacja polskich sądów doprowadziła do konfliktu z Brukselą i wprowadzenia mechanizmu pieniądze za praworządność. Wreszcie zablokowano wypłatę dla Polski pieniędzy z Funduszu Odbudowy, a zagrożone są także pieniądze ze zwykłego budżetu UE.

Wojna w Ukrainie nie zatrzymała procesu putinizacji. Przygotowywana jako alibi dla Komisji Europejskiej kolejna „reforma” sądownictwa likwiduje Izbę Dyscyplinarną, ale powróci ona pod zmienioną nazwą, nie rozwiązuje problemu neo-KRS, a dokonane przy tej okazji zmiany w strukturze sądów (łącznie z Sądem Najwyższym) mają przyspieszyć czystkę niezależnych.

Docelowo polski wymiar sprawiedliwości ma wyglądać dokładnie tak jak sądy Putina. Kaczyński i Ziobro chcą upowszechnić całkowicie sprzeczną z prawem europejskim praktykę aresztów wydobywczych bez sądowego wyroku. Wymiana niezawisłych sędziów na partyjnych żołnierzy ma też ułatwić uruchamianie procedur inwigilacji obywateli, którzy w jakikolwiek sposób narażą się władzy. Dla zapatrzonego w Putina Kaczyńskiego miałoby to być gwarancją, że prawne ograniczenia jego władzy zostaną wreszcie usunięte.

***

Podobny jest też stosunek Putina i Kaczyńskiego do polityki historycznej. Obu im chodzi o odrzucenie pedagogiki wstydu, czyli przedstawianie takiej wersji historii, w której własny naród jest wyłącznie ofiarą i nie ma na koncie żadnych błędów, już nie mówiąc o zbrodniach. Działacze Memoriału zajmowali się badaniem stalinowskich zbrodni (popełnianych przez Rosjan i często także na Rosjanach). W państwie Kaczyńskiego batem na niezależnych badaczy miały być kolejne nowelizacje ustawy o IPN, a także organizowane przez władzę nagonki na historyków zajmujących się ciemnymi kartami w stosunkach polsko-żydowskich czy polsko-ukraińskich.

Putin uznał za agenturę organizacje pozarządowe krytyczne wobec władzy lub finansowane przez fundusze unijne czy norweskie. W Polsce organizacje pozarządowe pisowski minister kultury pozbawiał dostępu do środków publicznych i próbował odciąć od funduszy unijnych i norweskich.

W państwie Putina i w państwie Kaczyńskiego trwa czystka w muzeach, galeriach, teatrach. Muzea mają być narzędziami polityki historycznej, w przypadku galerii i teatrów władza walczy ze „sztuką zdegenerowaną”, krytykując jej powiązania z dekadencją Zachodu i obcość wobec własnej narodowej tradycji.

Zarówno Putin, jak i Kaczyński w ramach walki z błędami Zachodu zrywają z zasadą rozdziału Kościoła od państwa. Putin wobec Cerkwi rosyjskiej, a Kaczyński wobec Kościoła sformułowali analogiczną ofertę – gigantyczne pieniądze, bezkarność w sprawach afer gospodarczych i obyczajowych, wpływ na oficjalną ideologię państwową w zamian za pełne poparcie władzy, czasem sięgające granic bałwochwalstwa. Cyryl I, głowa Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, podczas kazania nazwał atak Putina na Ukrainę „wojną, która przyjęła wymiar metafizyczny, skierowaną przeciwko światu zachodniemu, który organizuje parady gejowskie i popiera gejów”.

Reprezentujący Cerkiew w mediach państwowych pop Andriej Tkaczow otwarcie wzywa do modlitw za Putina, nazywając go Bożym człowiekiem i zapewniając prawosławnych Rosjan, że „namaszczenie i błogosławieństwo Pana” jest z prezydentem. W państwie Kaczyńskiego odpowiednikiem Cyryla i Tkaczowa jest biskup Marek Jędraszewski, który własną pobłażliwość dla nadużyć seksualnych w Kościele pokrywa głośnym potępieniem „tęczowej zarazy”, a w homilii wygłoszonej na Wawelu w 72. rocznicę urodzin Lecha i Jarosława powiedział: „Mamy obowiązek dziękować Bogu za braci Kaczyńskich, wszyscy jako wspólnota mamy prawo dziękować za życie prezydenta Lecha Kaczyńskiego i pana prezesa”.

Podobny jest stosunek Putina i Kaczyńskiego nawet do gospodarki. To patologiczne połączenie upartyjnionego etatyzmu i zdziczałej wersji kapitalizmu, wyrażającej się w pospiesznym uwłaszczaniu ludzi powiązanych z władzą na publicznym majątku. Mamy tu oczywiście do czynienia z różnicą skali. Po prostu w Polsce jest mniej do rozkradzenia. Podczas gdy oligarchowie Putina gromadzą miliardowe majątki, przechwytując zyski z eksportu ropy, gazu, surowców strategicznych i broni, działacze PiS w zarządach i radach nadzorczych spółek skarbu państwa kanibalizują majątek publiczny.

Obaj władcy nie lubią samorządów. Autonomiczne regiony z okresu rządów Jelcyna Putin zastąpił centralizmem. Kaczyński każdą reformę samorządową nazywał demontażem państwa, a po zdobyciu władzy w 2015 roku rozpoczął odbieranie władzom lokalnym kompetencji i źródeł finansowania. Zastąpił je subwencjami władzy centralnej, dzięki którym można było samorządowców korumpować i szantażować.

***

Jarosław Kaczyński nie pojechał do Kijowa na pomoc Ukraińcom, ale by zebrać polityczny kapitał do dalszej wojny przeciwko Zachodowi. Gdyby traktował swoją propozycję wysłania na Ukrainę NATO-wskich (a więc i polskich) żołnierzy poważnie, można by go uważać za samobójcę. Chodziło mu raczej o to, aby „w imieniu Zachodu” przedstawić ofertę, której Zachód nie zrealizuje. Czy taki tchórzliwy Zachód będzie miał teraz prawo pytać o niezawisłość sądów, prawa człowieka i procedury demokratyczne w kraju rządzonym przez PiS?

Czytaj też: „W Putinie nie ma cienia człowieka. To postać ulepiona z KGB-istowskich wzorów niczym z plasteliny”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPrzylizani i rozczochrańce
Następny artykułJak zostać lekarzem w Polsce