A A+ A++

W marcu Holendrzy poinformowali o wyborze francuskiej oferty Naval Group w przetargu na nowe okręty podwodne. Preferowanym typem okazał się Blacksword Barracuda – kon­wen­cjo­nalna modyfikacja wielo­zada­nio­wych atomowych okrętów pod­wod­nych typu Barracuda (Suf­fren). Wydawało się, że to koniec sagi holenderskiego programu Orka, który opóźnieniami tylko nieznacznie ustępuje polskiemu odpowiednikowi. Sprawy zaczęły się jednak kom­pli­ko­wać z powodu niejasności finan­so­wych i niepewności co do możli­wości uzbrojenia tych okrętów w pociski manewrujące Tomahawk.

Po ogłoszeniu wyników przetargu niektórzy komentatorzy wskazywali, że okręty będą uzbrojone w Toma­hawki. My natomiast pisaliśmy:

Oficjalne deklaracje w tej sprawie jeszcze nie padły, ale naj­praw­do­po­dob­niej przez wybór fran­cus­kiego okrętu Holendrzy będą użytkownikami dwóch rodzajów pocisków manew­ru­ją­cych: MdCN na okrętach pod­wod­nych i Toma­haw­ków na nawodnych. Z jednej strony komplikuje to logistykę, z drugiej – nie powoduje uza­leż­nie­nia od jedynego dostawcy pocisków tej klasy. Znając relacje między przemys­łami zbro­je­nio­wymi obu państw, wydaje się mało praw­do­po­dobne, aby z jednej strony Amery­­kanie zgo­dzili się na integrację swojego pocisku z francuskim okrętem, a z drugiej strony, aby Francuzi chcieli udostępnić Amerykanom wraż­liwe dane o swoich okrętach potrzebne do prze­prowadze­nia integracji.

Nasze przewidywania okazały się prawidłowe. W holenderskiej prasie właśnie pojawiły się doniesienia o tym, że Amerykanie nie mają zamiaru integrować Tomahawków z fran­cus­kimi okrętami. Holendrzy robią dobrą minę do złej gry. Ustępujący sekretarz stanu Christophe van der Maat powiedział, że integ­racja amery­kań­skiego uzbrojenia z francuskim okrętem to żaden problem. Podobne stanowisko zajmuje ministerstwo obrony. Według źródeł dyplo­ma­tycz­nych taka postawa Holendrów, którzy wcześniej nawet nie zapytali o tę sprawę Amerykanów i przyjęli ich zgodę za pewnik, wywołała w Waszyngtonie irytację.

Wizja artystyczna nowych holen­der­skich okrętów podwodnych.
(Ministerie van Defensie)

Amerykanie obawiają się wycieku ich tajemnic wojskowych i przemys­ło­wych do Francji, zwłaszcza że Naval Group jest w dużej mierze przed­się­bior­stwem państwowym. Teoretyc­znie istnieją techniczne możliwości zbudowania czegoś w rodzaju firewalla między interfejsem pocis­ków Tomahawk a resztą systemów okrętu podwodnego. Z taką ofertą wystąpił już nawet Lockheed Martin. Wymagałoby to jednak dodatkowych nakładów finansowych i kolejnych, trudnych do uzyskania zgód, bowiem Tomahawki są produkowanie nie przez Lockheeda, ale konkurencyjny koncern RTX. A ostatnie słowo i tak należałoby do rządu amerykańskiego. Według nieoficjalnych informacji z kręgów przemysłowych i dyplo­ma­tycz­nych na tę chwilę Amerykanie nie są skłonni do integracji swoich pocisków z francuskimi okrętami.

To może postawić całą transakcję pod znakiem zapytania. Umowa jeszcze nie została podpisania i Holendrzy mogą się z niej wycofać. Uzbrojenie okrętów podwodnych w pociski manew­ru­jące było jednym z klu­czo­wych wymogów. Jeśli ostatecznie nie uda się zintegrować z nimi Toma­haw­ków, francuska oferta, mimo że około 1,5 miliarda euro tańsza od konku­rencji, nie będzie już tak atrakcyjna.

Odpalenie Tomahawka z brytyj­skiego okrętu podwodnego HMS Astute.
(POA(Phot) Paul Punter / MOD)

Jak wspomnieliśmy, z francuskich okrętów podwod­nych można bez problemu odpalać francuskie pociski manewrujące MdCN, czyli morską wersję SCALP-a/Storm Shadowa. To jednak Holendrów nie satysfakcjonuje z dwóch powodów. Po pierwsze: komplikuje to logistykę. Holendrzy chcieliby mieć jeden typ pocisków manewrujących i na okrętach pod­wod­nych, i na fregatach. Dla tych ostat­nich kupili już Tomahawki, które miały być przeznaczone również dla Orek. Nawet gdyby zdecydowali, że przejdą w całości na system francuski i pociski MdCN, to będą one nie­kom­pa­ty­bilne z fregatami mającymi wyrzutnie Mk 41 VLS. Francuskie pociski wykorzystują wyrzutnie Syl­ver A70.

Drugim powodem są parametry samych pocisków, a zwłaszcza zasięg. O ile w przypadku Tomahawków wynosi on około 1600 kilo­metrów, o tyle MdCN ma zasięg około 1000 kilo­metrów. Francuski pocisk ma także lżejszą głowicę bojową. Z tego powodu w zeszłym roku ministerstwo obrony stwierdziło, że Tomahawk jest jedynym pociskiem spełniającym holen­derskie wymagania.

Orka przed sądem

Problemy z pociskami manew­ru­ją­cymi to niejedyne kłopoty programu. Dwa tygodnie po ogłoszeniu wyniku przetargu ThyssenKrupp Marine Sys­tems, oferujący okręt typu 212CD E, wniósł do sądu skargę na to rozstrzygnięcie. Chociaż TKMS oficjal­nie nie informuje, czego szcze­gółowo dotyczą zarzuty, pojawiło się kilka nieoficjal­nych informacji. Pierwsze posiedzenie sądu w tej sprawie wyznaczono na 26 czerwca. Do czasu rozstrzygnięcia odwołania umowa na okręty podwodnie nie może zostać podpisana.

Niemiecki U-Boot typu 212A.
(Bundeswehr, Creative Commons Attribution 2.0 Generic)

Niemcy przede wszystkim chcą podważyć wybór oferty francuskiej na tej podstawie, że w styczniu 2020 roku Rob de Jong, przewodniczący komitetu do spraw okrętów pod­wod­nych, stwierdził, że nie jest intencją Holendrów rozwijanie nowego okrętu podwodnego. Wybrany ma być istniejący już okręt, który zostanie jedynie dostosowany do holen­der­skich wymogów. Tymczasem Black­sword Barracuda de facto jeszcze nie istnieje. TKMS oferował zamówiony przez Niemcy i Norwegię typ 212CD z pewnymi modyfikacjami.

Gdyby od początku było wiadomo, że pod uwagę będą brane również kon­struk­cje dopiero rozwijane, Niemcy prawdopodobnie zaoferowali by typ 216, który oferowano również Australii w przetargu zakończonym ostatecznie zwycięstwem francuskiej Barracudy (a następnie anulowanym). Typ 216 znacznie lepiej niż typ 212CD wpisywał się w holenderskie wyma­gania. Ale ten mierzący około 90 metrów długości i mający wyporność około 4 tysięcy ton okręt istnieje jedynie w formie projektu kon­cep­cyjnego.

Okazało się, że typ 212CD E dalece odbiega od holenderskich wymagań. Tak dalece, że uznano, iż ich wcale nie spełnia, i nie został sklasyfikowany w przetargu, podczas gdy oferta konsor­cjum Saab/Damen zajęła drugie miejsce.

Niejasności finansowe

Niemcy mogą mieć jeszcze jeden argument na rzecz podważenia wyni­ków przetargu. W jego trakcie mini­ster­stwo obrony zmieniło warunki, dostosowując je do Francuzów bez informowania o tym holenderskiego parlamentu i pozos­tałych stoczni. Nie chodzi przy tym o wymogi taktyczno-techniczne względem samych okrętów, ale o kwestie formalne.

Nie zagłębiając się w meandry programu Orka – na jednym z etapów konieczne było podpisanie wstępnych porozumień między rządem Holandii a rządami państw, z których pochodzą startujące w przetargu stocznie. Jeden z punktów porozumienia mówił o audycie finansowym przepro­wa­dzo­nym przez Auditdienst Rijk – rządowy urząd audytorski. O ile Szwecja i Niemcy nie miały z tym problemu, o tyle Francuzi poinformowali, ze ich prawo nie pozwala na zagraniczne kontrole finansów przedsiębiorstw francuskich. Przez brak kontroli ze strony Holandii teoretycznie możliwa jest ręczna regulacja cen wybranych okrętów.

Wizja artystyczna okrętu pod­wod­nego typu A26 na tle Rotter­damu.
(Copyright Saab AB)

Francuska oferta okazała się aż o 1,5 miliarda euro tańsza od oferty konsorcjum Saab/Damen. Nieoficjal­nie mówi się, że Niemcy oferowali swoje okręty w podobnej cenie. Jako że marża na okrętach podwodnych jest nieduża, taka różnica między ofertami jest uderzająca. Tym bardziej, że Blacksword Barracuda to w dużej mierze jeszcze projekt wymagający kosztownego opraco­wania. Niemcy zaoferowali właściwie gotowy, istniejący okręt podwodny, a oferta konsorcjum Saab/Damen był droższa ze względu na konieczność przeprojektowania typu A26 i przeniesienia większości produkcji do Holandii.

Pod koniec kwietnia parlamentarzyści pytali ministerstwo obrony o kwestię tak dużej różnicy w cenie, ale van der Maat odpowiedział, że jeśli minis­ter­stwo miałoby jakieś zastrzeżenia, mogło zadawać oferentom dodatkowe pytania. Według niego informacje otrzymane od Francuzów były wystarczające i dodatkowe wyjaś­nie­nia nie były wymagane. Dodał, że nie ma podstaw, by sądzić, że państwowa Naval Group może sobie pozwolić na oferowanie niższych cen ze względu na finansową pomoc rządu, której nie mają stocznie prywatne.

Holendrzy muszą wierzyć Francuzom na słowo, ponieważ w ich przypadku zrezygnowali z wymogu prze­pro­wa­dzenia audytu finanso­wego. Teore­tycz­nie brak zgody na audyt powi­nien oznaczać auto­ma­tyczne wyklucze­nie z przetargu. Tymczasem gdy latem 2023 roku do trzech stolic roze­słano projekty ostatecznych porozu­mień między­rzą­dowych, odpowiednie zapisy zmodyfikowano, dodając ten mówiący, że zwycięska stocznia jest zobowiązana do dostarczenia holender­skiemu minister­stwu obrony żądanych informacji jedynie w granicach prawa obowiązującego w danym państwie. Szwecja i Niemcy nie zostały poinformowane o przyczynach zmiany, podobnie jak holenderski parlament. Co więcej, dla obu tych państw utrzymano wymóg pełnego audytu, mimo że TKMS informował wcześniej, że nie może dostarczyć wszystkich informacji żądanych przez Holendrów. Niemcy ostatecznie zostali wykluczeni z przetargu.

Wycofany w październiku ubiegłego roku holenderski okręt podwodny Zr.Ms. Walrus, wchodzący do portu Norfolk.
(US Navy / Marlowe P. Dix)

Ministerstwo obrony odmówiło wyjaśnienia, dlaczego wprowadzono takie zmiany, nie przyznając, że chodziło o uniknięcie wykluczenia oferty francuskiej. Stwierdzono jedynie, że ten zapis i tak nie ma znaczenia, ponieważ prze­pro­wa­dzenie audytu byłoby wymagane jedynie w przypadku złożenia w przetargu tylko jednej ważnej oferty, a były dwie – francuska i szwedzka. Ale na wcześniejszym etapie postępo­wa­nia nie wspomniano, że audyt nie będzie obowiązkowy. Ponadto gdyby okazało się, że jedynie Naval Group złożyła ważną ofertę, Holendrzy i tak nie mogliby przeprowadzić audytu.

Należy podkreślić, że nikt nie mówi, iż Francuzi mają nieczyste zamiary lub oszukiwali. Zarzuty nie odnoszą się również do samej konstrukcji okrętu ani kontraktu na ich budowę i serwisowanie. W całej sprawie chodzi jedynie o niejasny tryb wprowadzania zmian bez informowania wszystkich zainteresowanych stron i stosowanie nierównych kryteriów, co mogło faworyzować jednego z oferentów. W ostateczności może to mieć wpływ na zapowiadany proces i zatwierdzenie umowy przez holenderski parlament.

Naval Group

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMiędzynarodowa konferencja C-City zakończona: Grudziądz wśród uczestników
Następny artykułKoncert polskich siatkarzy. Japonia “zdemolowana” w Lidze Narodów