A A+ A++

Pacjenci leczeni w Miejskim Szpitalu Zespolonym w Częstochowie mogą już liczyć na odwiedziny. Dyrekcja placówki, która ma swoje obiekty przy ulicach Mirowskiej, Mickiewicza i Bony, zniosła zakaz z uwagi na znacznie mniejszą obecnie liczbę zakażeń koronawirusem. Obowiązują jednak limity i przede wszystkim środki ostrożności. Do pacjenta może wejść tylko jedna osoba i nie na dłużej niż 20 minut. Do tego musi mieć maseczkę na twarzy i zdezynfekowane ręce.

Takie zasady obowiązują na wszystkich oddziałach szpitala miejskiego. Co ważne, nie trzeba być zaszczepionym, aby móc odwiedzić najbliższych. Z odwiedzin wyklucza natomiast aktywna infekcja dróg oddechowych.

Zupełnie inaczej jest w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Częstochowie. Pacjenci, którzy przebywają na Parkitce lub Tysiącleciu, nadal nie mają bezpośredniego kontaktu z rodziną. – Sytuacja epidemiologiczna nie jest stabilna, a szpital nie może sobie pozwolić na to, żeby ktoś z odwiedzających przyniósł zaraźliwy wariant koronawirusa – tłumaczy dyrektor Zbigniew Bajkowski.

W rozmowie z „Wyborczą” wskazuje, że problemem jest szerzący się w Europie wariant delta. Przekonuje, że choć w Polsce nie ma zbyt wielu przypadków, to nie można wykluczyć, że ktoś wracający z zagranicznych wakacji przywiezie groźny patogen. – W szpitalu leżą ludzie osłabieni chorobami, a moim obowiązkiem jest dbać o ich bezpieczeństwo. Poza tym, gdyby wybuchło ognisko zakażenia, musiałbym zamknąć oddział i tym samym ograniczyłbym dostępność służby zdrowia. Jak dotąd jesteśmy jednym z niewielu szpitali, gdzie nie doszło do takiej sytuacji – podkreśla dyrektor Bajkowski.

Zakaz odwiedzin dotyczy także osób w pełni zaszczepionych. Nie wszyscy z tym się zgadzają. – Dlaczego, jeżeli możemy jeździć po Europie, uczestniczyć w weselach, komuniach, chodzić do kościoła, na basen, siłownię, do kina i teatru, nie możemy odwiedzać pacjentów? – pyta w liście do redakcji częstochowianka. – Wiem, że chorzy bardzo cierpią zostawieni sami sobie i często ze szpitala rezygnują. W końcu pacjenci też muszą zawierzyć całemu personelowi medycznemu pracującemu na danym oddziale, bo przecież oni codziennie wychodzą do domu, chodzą do sklepów, wyjeżdżają na urlopy, przyjmują w prywatnych przychodniach, gabinetach. Myślę, że mogą mieć więcej kontaktów niż przeciętny człowiek.

– Szczepienie nie rozwiązuje wszystkiego. Nie zamyka drogi do zakażenia, jedynie eliminuje jego ostry przebieg – ripostuje Zbigniew Bajkowski. Jak mówi, problemem jest niski poziom wyszczepienia Polaków. Wirus wciąż będzie groźny, póki nie osiągniemy tzw. odporności zbiorowej. Do tego czasu – zapowiada dyrektor – pacjentów w szpitalu wojewódzkim nie będzie można odwiedzać.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNowa drużyna Konrada Fijołka: dwie wiceprezydentki i przyjaciel z piaskownicy. Jakie mają kompetencje?
Następny artykułNiecodzienny pomysł lubelskiego restauratora. Chce, by celebryci zatrudnili się w gastronomii. Jest pierwszy chętny