A A+ A++

Wyremontowanym przez siebie żukiem Maksymilian i Marek Krasowscy z Kadłubii przejechali po Polsce 3 tys. kilometrów.

Maksymilian (17 l.) i Marek Krasowski (43 l.) z Kadłubii są nie tylko ojcem i synem, ale także najlepszymi przyjaciółmi. Przez kilka miesięcy remontowali żuka, którym wybrali się w kilkutygodniową podróż po Polsce. Maks jest uczniem III klasy Społecznego Liceum Ogólnokształcącego w Żarach, a Marek emerytowanym żołnierzem.

Zaczęło się od motocykli

Maksymilian interesuje się historią, a rodzice postanowili pomóc mu rozwijać tę pasję.

– Zaczęło się od zwykłej historii, a przeszło w pasję do historii motoryzacji – mówi Marek, kierowca podczas rajdu przez Polskę.

Rodzinna przygoda z motoryzacją zaczęła się od motocykli. Panowie mają w domu motocykl WSK, potem kupili kolejny.

– Mamy też ogara i motorynkę. Postanowiliśmy przesiąść się też na coś większego – mówi Maksymilian. – Kupiliśmy żuka, którego razem z tatą przez kilka zimowych miesięcy remontowaliśmy w garażu – opowiada nastolatek.

Żuk kosztował 5 tys. zł, na części i remont motomaniacy wydali kolejne 5 tys. zł. Nie jest jednak jedynym zabytkowym samochodem, któremu Krasowscy poświęcają czas.

– Mamy jeszcze jeden projekt, remontujemy wartburga combi, ale ten samochód jeszcze nie jeździ. W remoncie żuka najwięcej uwagi poświęciliśmy układowi hamulcowemu, bo bezpieczeństwo jest najważniejsze. Samochód jest z 1986 roku i przyjechał do nas z Podkarpacia, znaleźliśmy go w internecie. Był w bardzo dobrym stanie, dlatego szybko się zdecydowaliśmy na zakup – mówi Maks.

„Projekt Żuk”

Remont żuka rozpoczął się na początku 2021 roku. Samochód w swój pierwszy kurs przez Polską wyruszył w połowie sierpnia. Pierwszym celem był Koniaków w Beskidzie Śląskim na Żywiecczyźnie, potem na trasie znalazł się Kraków i Warszawa. Ze stolicy panowie wrócili do Żar, w sumie pokonali swoim żukiem około 3 tys. kilometrów.

– Chcieliśmy pojechać troszkę dalej niż tylko po Polsce, planowaliśmy wybrać się na największy na świecie rajd „Złombol”, ale niestety w tym roku nam się nie udało. Spróbujemy w przyszłym. Uczestnicy rajdu jechali do Turcji, a my ze względu na pandemię stwierdziliśmy, że zaczniemy od wyprawy po Polsce – opowiada Maks.

Koniaków nie był jednak przypadkowym wyborem.

– Mam tu kolegę, którego poznałem w wojsku. Uznaliśmy, że to fajna okazja, żeby się spotkać – mówi Marek.

Żuk, którym podróżują, rozpędza się do 80 km na godzinę.

– To jego maksymalna prędkość przelotowa. Po prostej według GPS udało nam się pojechać 110 km na godzinę i wcale nie było z górki. Udało nam się też wjechać na Ochodzitę bez większych problemów – mówi Maks.

Żuk lepszy od 4 gwiazdek

Za kółkiem żuka siedział Marek.

– Maks nie ma jeszcze prawa jazdy, a ja muszę przyznać, że jestem miło zaskoczony tym, jak ten samochód dał się prowadzić po górach. Nie miałem stresów, że nie podjedzie pod górkę, komfort jazdy był duży. Przejechanie się takim sprzętem daje o wiele więcej emocji niż wakacje w 4 gwiazdkowym hotelu, na trasie zdarzało nam się spędzać noce w naszym żuku, więc wiem, o czym mówię. I mamy piękne wspomnienia – śmieje się Marek.

Maksymilian i Marek to syn i mąż Moniki Krasowskiej, specjalistki ds. reklamy w gazecie „Regionalnej”.

– Wspólna realizacja „Projektu Żuk” przerodziła się w fantastyczną wakacyjną przygodę. Tym razem nie udało mi się pojechać z moimi chłopakami, ale za rok na pewno się z nimi wybiorę Jestem z nich bardzo dumna, że dali radę! – mówi Monika Krasowska, która swoim chłopakom kibicowała z Kadłubii.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułW Gołębiu oddali hołd ofiarom wojny!
Następny artykułDajemy możliwość najlepszego wyboru