Protest medyków został zorganizowany w środę przed siedzibą Ministerstwa Zdrowia. Uczestnicy pikiety prezentowali transparenty z apelami o wzrost wynagrodzeń, m.in.: “Godne zarobki za rzetelną pracę”, “Nie ma medyków, nie ma leczenia”, “Chcieliśmy tarczę dla medyków. Zrobili tarczę z naszej godności”.
Na początku protestu przemawiał doktor Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. – W publicznej ochronie zdrowia warunki pracy i płacy są złe, a będą jeszcze gorsze, dlatego że minister zdrowia Adam Niedzielski przedstawił ustawę o płacach minimalnych, która przewiduje kontynuację patologii sięgającej jeszcze PRL-u – mówił.
“Pracujemy po trzysta godzin w miesiącu”
Szefowa Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych Krystyna Ptok przekonywała, że pracownicy z pierwszej linii frontu walki z COVID-19 są przemęczeni, zestresowani i sfrustrowani. – Pracujemy po trzysta godzin w miesiącu. Ani pacjenci obecnie w szpitalach nie są bezpieczni, ani my jako pracownicy – mówiła Ptok.
Na razie nikt z personelu medycznego nie zamierza odchodzić od łóżek pacjentów. – Ale nie będą też czekać na podwyżki kilka lat. Za chwilę w szpitalach nie będzie rąk do pracy – ostrzegała z kolei przewodnicząca Forum Związków Zawodowych Dorota Gardias. Pielęgniarki swój protest zapowiadają też na maj.
Rozmowy z rządem na temat podwyżek trwają. Minister Adam Niedzielski zapowiedział, że pensje będą rosły. Mają też być uzależnione od średniej krajowej. – Mamy tutaj do czynienia z takim automatycznym mechanizmem podwyższania tego wynagrodzenia w kolejnych latach – mówił dziś minister zdrowia.
Związkowcy chcą podwyżek już. Żądają minimum 8 tysięcy złotych brutto.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS