A A+ A++

Środowe Zostańmy w domu przynosi grę planszową, książkę i serial. Wszystko po to, by jakoś pomóc sobie w dobie społecznej izolacji.

Krzysztof Jaworski z Radia Eska opowie o grze Five Tribes. Nasz redakcyjny kolega, Sebastian Malicki, przybliży za to książki Wojciecha Miłoszewskiego. Na koniec serial: Carnivale.

Five Tribes, czyli władza, handel, asasyni, dżiny i latające dywany

O grze opowiada Krzysztof Jaworski, dziennikarz Eski i miłośnik planszówek.

Dzisiaj wybierzemy się na Bliski Wschód, bo bohaterem tej recenzji będzie świetna, pięknie wydana gra strategiczno-logiczna Five Tribes. To zabawa dla 2 do 5 graczy w wieku od lat 13. Pięć Klanów, bo tak brzmi tytuł tej gry w polskiej wersji językowej, to gra arcyciekawa. Łączy w sobie kilka popularnych mechanik, tworząc w ten sposób absolutnie unikalne połączenie.

Plansze tworzymy z modułów, losowo ustawiamy na nich meeple (figurki odpowiadające różnym klanom), otrzymujemy startową pulę denarów i już możemy zaczynać. Pierwszą mechaniką gry jest licytacja. Kto ją wygra, jako pierwszy wkroczy na planszę. To daje mu największe możliwości, ale może sporo kosztować, a o pieniądz tu niełatwo. Druga mechanika Pięciu Klanów to przemieszczanie i zdobywanie figurek znajdujących się na planszy. To one pozwalają nam na gromadzenie punktów, złota, kart surowców, fakirów, unikalnych miejsc, potężnych dżinów, a także na stawianie pałaców, zdobywanie nowych figurek czy umieszczanie na planszy wielbłądów. Do tego dochodzi zdobywanie magicznych przedmiotów czy zaspakajanie zachcianek sułtana (to już jednak w dodatkach do gry). A za wszystkie te czynności dostajemy punkty albo denary. Trzecią mechaniką gry jest tzw. „area control” – oznacza, że otrzymujemy punkty za kontrolowanie pewnych obszarów. Do tego dodać trzeba jeszcze pomniejsze mechaniki, jak tworzenie targowisk czy możliwość „zabójstwa” meepli przeciwników itd…

Five Tribes to gra doskonała. Co prawda klimatu w niej niewiele, ale elegancja i prostota zasad, a jednocześnie ich złożoność i niezliczone możliwości działań to rekompensują. Gra wciąga całkowicie, jest pełna kombinowania, pełna podejmowania decyzji, pełna wyborów. Możliwości jest tu aż nadto. Jednocześnie to jedyny chyba minus tej gry: możemy poczekać nieco dłużej na naszą kolej, gdy przeciwnik zacznie zbyt długo „móżdżyć” nad swoim kolejnym krokiem. Mimo tego gra jest emocjonująca i zdecydowanie godna polecenia.

III wojna światowa też zacznie się w Polsce

“Inwazję” Wojciecha Miłoszewskiego przybliża Sebastian Malicki z redakcji portEl.pl.

Wojna to dobre tło dla wszelkiego rodzaju powieści. A kiedy jeszcze można pokazać, jacy my, Polacy, jesteśmy dzielni, odważni i nie ma dla nas przeszkód nie do pokonania, to już mamy hurra-patriotyczną powieść ku pokrzepieniu serc, jak choćby „Kamienie na szaniec”. Jednak to nie o powieści Aleksandra Kamińskiego chciałem dzisiaj mówić.

Wojtek Miłoszewski (brat Zygmunta, znanego m.in. ze stworzenia postaci Teodora Szackiego) na swój literacki warsztat wziął… III wojnę światową. W skład omawianego dziś cyklu wchodzą trzy tytuły: „Inwazja”, „Farba” i „Kontra”. Dziś zajmiemy się szerzej „Inwazją”, w której na Polskę uderza armia rosyjska. W ten sposób w książce rozpoczyna się konflikt, który wkrótce obejmie większą część świata.

Nie będzie wielkim spoilerem, kiedy napiszę, że ten konflikt przegrywamy, a wojska NATO wycofują się na z góry upatrzone pozycje. Bo też opis klasycznych działań wojennych z użyciem np. rosomaków za ciekawy nie jest i można się z autorem spierać, czy faktycznie, jeśli Rosjanie na nas napadną, to na wojnę będą się składać klasyczne bitwy z powieści dla niespełnionych generałów.

Zaletą „Inwazji” są jednak odmalowane postawy ludzi i ich zachowań w obliczu katastrofy. Smaczków książce przysparzają takie sceny, jak np. telefon do jednego z głównych bohaterów od… banku, który domaga się spłaty kolejnej raty za mieszkanie. Problem w tym, że to mieszkanie zostało zniszczone w trakcie działań wojennych. Swoją drogą ciekawe, jak by się zachowały banki i kredytobiorcy , gdyby faktycznie rosyjskie czołgi stanęły nad Wisłą. Do takich właśnie rozmyślań prowokuje książka Wojtka Miłoszewskiego.

Książkowa wojna wybucha „teraz, zaraz”, w czasach nam współczesnych. W „Inwazji” sytuacja geopolityczna jest dość podobna do obecnej, z tą różnicą, że Rosja opanowała Ukrainę i szykuje się do kolejnych podbojów. Znów: można się z autorem książki nie zgadzać co do scenariusza rosyjskiej ofensywy, mi wydał się mało prawdopodobny. A może jestem po prostu zbyt dużym idealistą? Autor ma dość sprecyzowane poglądy polityczne i ich w powieści nie kryje. Jego opinia o aktualnej władzy i jej pomysłach jest jednoznacznie negatywna.

To nie jest wielkie dzieło literatury polskiej, co może wydać się dziwne: Wojtek Miłoszewski jest przecież autorem scenariusza do serialu Wataha (do obejrzenia w ofercie HBO), gdzie interesująco pokazał pracę dzisiejszych pograniczników.

Wadą „Inwazji” jest jej sztampowość. Nawet sylwetki polityków są odbiciem 1:1 ich odpowiedników w rzeczywistości. Bohaterowie są tu czarno–biali: albo krystaliczni, pozbawieni cech negatywnych, albo zupełnie na odwrót. Fabuła przypomina przebieg II wojny światowej tylko w anturażu z XXI w. Mimo to trudno uznać czas spędzony nad „Inwazją” za stracony. Wciąga, więc jak się nie ma co robić, to można potowarzyszyć bohaterskiemu Romanowi Gurskiemu w kampanii obronnej. Perspektywę strony cywilnej zapewnia czytelnikowi pracownik call center Michał Barański. Ja jednak podczas lektury ciągle zastanawiałem się nad motywami postępowania negatywnych postaci…

Jeśli komuś „Inwazja” przypadnie do gustu, to dalsze losy bohaterów można śledzić w „Farbie” i w „Kontrze”.

Wycieczka do cyrku

Carnivàle to serial przedziwny. Nietypowa realizacja, cudaczni bohaterowie, fabuła, która wciąga i angażuje… i przerwanie produkcji po dwóch sezonach, co stanowi istny cios w serce widza, który chciałby zobaczyć dalsze losy pastora Justina i młodego farmera Bena Hawkinsa. Mimo tego uczucia niedosytu, które przynosi zapoznanie się z całością, ten serial warto obejrzeć: to dramat fantasy inny niż wszystkie.

Historyczne tło produkcji stanowią lata 30′ XX w. w USA. Wspomniany Ben Hawkins w wyniku zrządzenia losu trafia do trupy cyrkowej, pełnej oczywiście dziwnych postaci, które jest nam dane poznawać w trakcie kolejnych odcinków. Równie dziwny okazuje się też sam Ben, który posiada ponadnaturalne zdolności. Co jest ich źródłem? Jaka jest ich rola w tej historii? Może lepiej tego nie rozwijać i zakończyć ten skrótowy opis pierwszego wątku serialu, który rozgrywa się w Oklahomie.

Druga strona serialowego medalu to historia pastora Justina: cenionego przez swoją wspólnotę, rozmodlonego, konsekwentnego, a jednocześnie przeżywającego liczne rozterki na drodze powołania. Kaznodzieja podejmuje kolejne dzieła, rozważa Biblię, szuka woli Boga w swojej posłudze, a oprócz tego sam, tak jak Ben Hawkins, dysponuje zdolnościami, które przekraczają możliwości zwykłego człowieka. Akcja tego wątku rozgrywa się w Kalifornii, ale od pierwszych odcinków rozumiemy, że te dwa przedstawiane nam światy, religijny i cyrkowy, a także reprezentujący je bohaterowie, muszą się jakoś się ze sobą wiązać.

Kto jest kim? Jaką rozgrywkę toczą między sobą siły nadprzyrodzone, których obecność da się odczuć w tle fabuły? Czy w Carnivale mamy do czynienia z klasyczną walką Dobra ze Złem? Uprzedzam uczciwie, serial nie przyniesie odpowiedzi na wszystkie pytania, jednak wciąż ogląda się go świetnie, bo produkcja potrafi zaskakiwać. Wypada w tym miejscu dodać, że znajdziemy go na platformie HBO GO, która opisuje Carnivàle jako obraz przeznaczony dla osób od 15 roku życia. Sam uważam jednak, że jest to produkcja niepokojąca, niekiedy wulgarna, dla niektórych być może nawet straszna, przynajmniej chwilami. Stąd poleciłbym ją jednak trochę starszym widzom.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAwaria sieci ciepłowniczej w Michałkowicach
Następny artykułZoll i eksperci “kasty”: Majowe wybory to powrót do PRL