A A+ A++

Pisaliśmy o małej Gai wielokrotnie. Dziś 6-letnia dziewczynka ma się świetnie a zdrowotne przejścia, które ma za sobą są jak koszmarny sen…

Przełom 2014/2015 roku „należał” z pewnością do małej Wojowniczki, jak niegdyś mówiono o Gai. Niespełna roczna wówczas dziewczynka „zasłynęła” za sprawą choroby nowotworowej.

Dla rodziców Gai, diagnoza o podstępnej neuroblastomie spadła również jak grom z jasnego nieba. Zdrowa, jak większość maluchów dziewczynka, przy urodzeniu otrzymała 10 punktów w skali Apgar. Nic też nie wskazywało na przyszłe problemy zdrowotne. Choroba dała znać o sobie kilka miesięcy później. Wizyty u kolejnych lekarzy, specjalistyczne badania i ich wyniki świadczyły tylko o jednym – to neuroblastoma – zwojak zarodkowy, nowotwór o wysokim stopniu złośliwości.

W jednym momencie zawalił się świat a Gaja trafiła pod opiekę lekarzy z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Tam przeszła operację – usunięto jej nadnercze razem z guzem. Poddana została chemioterapii. Pierwsze miesiące życia Gai i jej rodziców, to pasmo bólu i cierpienia. Przerażeniem napawały rokowania lekarzy, którzy brali pod uwagę różne ewentualności.

Wyczerpujące się możliwości leczenia w Polsce i konieczność kontynuowania terapii zagranicą budziła obawy, ale i spędzała sen z powiek, ze względu na koszty. Z pomocą przyszli wówczas ludzie dobrej woli, ogromna rzesza ludzi, która zjednoczyła siły dla Gai. Organizowane wtedy akcje i zbiórki charytatywne przeszły najśmielsze oczekiwania rodziców. Gaja została zabezpieczona finansowo, choć na szczęście do tej pory nie ma potrzeby korzystać z rezerw, które zasilają jej konto charytatywne.

– Na ten moment pozostaje nam się modlić i prosić Boga, by to wystarczyło. Niestety Gaja ma taki onkogen nmyc, który powoduje, że ta choroba jest nieobliczalna. Póki co wszystko zmierza w dobrym kierunku i niech tak pozostanie. Próbujemy normalnie żyć, co nie jest to łatwe – mówiła przed 5 laty mama Gai, pani Daria, która wciąż drży o zdrowie dziecka.

Jak zły sen

Dziś Gaja ma 6 lat i ma się świetnie. Kosztowne leczenie zagranicą nie było potrzebne i oby tak zostało. Dziewczynka chodzi do zerówki, od września ma rozpocząć naukę w pierwszej klasy szkoły muzycznej, jeśli pomyślnie przejdzie rekrutację.

– Pięć lat temu, kiedy Gaja chorowała, możliwości leczenia były inne, dziś już leczy się inaczej. Gaja zachorowała, kiedy miała 9 miesięcy – koszmar leczenia skończył się, gdy już miała dwa lata. Na szczęście nic już z tego nie pamięta, tego cierpienia i bólu. Opowiadamy jej to dziś, jak bajkę. Bajkę, która ma szczęśliwe zakończenie dzięki dobrym ludziom. Starachowice są wyjątkowe pod tym względem. Nie zdarzyło się nigdy i nigdzie, by tak szeroko otwarto serca dla innych dzieci. Kiedy Gaja leżała w szpitalu i pokazywałam innym rodzicom, co się dzieje w Starachowicach, nie mogli uwierzyć. Ze zbiórek publicznych było 150 tys. zł i 180 tys. zł z 1 proc. Te pieniądze częściowo wykorzystaliśmy przekazując dla innych chorych dzieci, ale mamy zabezpieczenie na koncie. Gaja wygląda i zachowuje się zupełnie normalnie, jak jej rówieśnicy. Ma nieco obniżoną odporność, ale czuje się dobrze. Nic nie wskazuje na to, co przeszła – tylko blizny po zabiegach.

Zło dobrem zwyciężaj   

Ten trudny dla czas choroby dziecka, zaowocował czymś dobrym. Życie pracującej niegdyś w bankowości pani Darii diametralnie się zmieniło.

– Ten ruch społeczny i to, że otoczyło nas tylu wartościowych ludzi, spowodowało m.in., że trafiłam do Szlachetnej Paczki, gdzie poznałam Romana Kęszczyka. On wspólnie z żoną prowadzi Rodzinny Dom Dziecka. Niejako zainspirowali mnie do tego, by zająć się dziećmi, które tego potrzebują. Wspólnie z mężem prowadzimy w Kielcach pogotowie rodzinne. Jest bardzo duże zapotrzebowanie w tym zakresie. Nie jest łatwo, gdyż człowiek szybko się przywiązuje do dzieci, które trafiają pod naszą opiekę (aktualnie mamy czterech chłopców – najstarszy 5 lat, najmłodszy 5 miesięcy) a to placówka przejściowa. Ale skoro jest taka potrzeba… Dzięki temu, co robimy Gaja dużo się uczy. Chcę, żeby była wdzięczna tym wszystkim, którzy jej pomogli, kiedy tego potrzebowała, tym dzieciom, które oddawały całe swoje skarbonki na jej leczenie. Ona to wie i rozumie, że dobrem trzeba się dzielić – mówi pani Daria.

Kto nie znał małej Gai?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNocny pożar na Mickiewicza – FOTO
Następny artykułJak różnorodność w miejscu pracy napędza gospodarkę i jak pomoże w tym sztuczna inteligencja