Rozmawiałam niedawno z koleżankami o kompleksach. W sumie, to często ten temat jakoś wypływa w rozmowach a mnie jak zawsze ciekawi jedno – moment, w którym się narodził.
Może też taka jesteś. Z pewną niepewnością myślisz o swoim ciele jako całości, albo o jakimś jego elemencie. Garbaty nos, nie takie stopy, za małe piersi, za duże piersi, krzywe nogi, nie ten wzrost… życie mnie nauczyło, że kompleksem może być dosłownie wszystko. Może nie lubisz się z któregoś profilu, albo zawsze wybierasz bikini z falbankami, by optycznie powiększyć biust. Albo chodzisz wiecznie na obcasach, bo nie lubisz swojego wzrostu. Zastanowiłaś się kiedyś, od kiedy tak robisz? W którym momencie się to zaczęło?
Większość dziewczyn z którymi rozmawiam (i chłopaków też!) po przyciśnięciu do muru wskazuje jako początek czyjś komentarz.
Words are like weapons, they wound sometimes
I o tej specyficznej sytuacji chcę dzisiaj z Tobą pogadać.
Bo wiesz, kiedyś w podstawówce taki chłopak powiedział, że mam brzydkie…
Ile kompleksów narodziło się w ten właśnie sposób? Usłyszałaś od życzliwej koleżanki, randomowego typka (albo gorzej, chłopaka, w którym się kochałaś!), że coś mu się w tobie nie podoba. Za szeroka szczęka, cokolwiek. I jebs – ogromna niepewność została zasiana. Jeszcze w szkole rozpuściłaś włosy tak, by zasłoniły żuchwę (może rzeczywiście jest jakaś dziwna?). Wracając do domu przejrzałaś się w lusterku zaparkowanego przy drodze samochodu, a potem zamknęłaś się w łazience i w dobym oświetleniu surowo przyjrzałaś się sobie.
Od te pory twoim przyjacielem był brązer, albo fryzura zasłaniająca szczękę. Twoje wysiłki by rozpaczliwie ukryć to, co nie podobało się jednemu typkowi stają się tak kuriozalne, że tylko niechcący zwracasz uwagę wszystkich na ten element. Laska, która rozpaczliwie i obsesyjnie nasuwa włosy na twarz po prostu zwraca uwagę.
Ja też byłam kiedyś niepewna siebie. Do tego stopnia, że kilka razy w empiku obsługa sprawdzała mi torebkę, czy czasem nic nie ukradłam. Miałam z 16 lat i wrażenie, że gdy ktoś na mnie patrzy, to na pewno jestem brudna, bo się czymś ufajdałam.
Jednocześnie znałam ludzi, którzy mogliby niepostrzeżenie wynieść z tego empiku cały regał i nikt by tego nie zauważył, bo ich krok był zawsze pewny i pozbawiony wahania.
Pisałam i mówiłam na blogu (oraz kanałach SM tworzących ekosystem „aniamaluje”) o kompleksach już całkiem sporo. Ale chciałabym, abyś zapamiętała z tego tekstu jedną ważną myśl.
Zawsze będzie ktoś, dla kogo będziesz brzydka.
Dla mnie uosobieniem kobiecości jest Monica Bellucci. Mój kolega uważa, że jest paskudna. Jak to wypłynęło podczas gdy w karty dżentelmenów (czy coś w tym stylu), to aż się zapowietrzyłam ze zdziwienia. Jak u licha Monica może być dla kogoś brzydka?
Ale tak właśnie jest! Atrakcyjność, to super skomplikowana sprawa. Mówię to, ja dziewczyna, która za szalenie seksownego i fascynującego uważa Vladimira Putina. Nie zgadzam się z nim w fundamentalnych kwestiach, ale jego spojrzenie (ok, teraz jest ciut stary, ze 20 lat temu) jest tak bardzo HOT, że zrzucam majtki przez głowę.
Więc skoro mi podoba się Putin, i tak jak się mówi (brzydko zresztą, nie lubię tego), że „każda potwora znajdzie swego amatora”, tak powinniśmy też pamiętać, że zawsze znajdzie się jakiś jeden ktoś, dla kogo będziesz paskudna.
Dlaczego pozwalasz temu jednemu komuś, by miał nad tobą władzę i decydował o twoim braku pewności siebie? Pomyśl o tym, to ciekawy temat!
Ściskam, Ania!
Uściski, Ania
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS