A A+ A++

– Nie jesteśmy zwolennikami kominów płacowych – podkreśla Dawid Błaszczykowski, prezes Wisły Kraków. – Budżet płacowy zwiększymy może o 10 proc., ale u nas dalej nie będzie eldorado i bardzo wysokich płac. Często oferujemy mniej niż inni, ale próbujemy przekonać zawodników rozwojem, stadionem, trenerem, kibicami, miastem – dodaje Maciej Bałaziński, wiceprezes Wisły. W rozmowie z Interią zarząd klubu opowiada o zwiększeniu budżetu, zadaniach nowego dyrektora sportowego, celach na najbliższy sezon i presji ze strony kibiców.

Piotr Jawor, Interia: Liczyłem, że będziecie panowie podejmowali kawiorem i szampanem.

Dawid Błaszczykowski, prezes Wisły Kraków: – Dlaczego?

Bo po podpisaniu umowy z Orlen Oil Wisła ma się stać bardzo bogatym klubem.

DB: – Nie, spokojnie (śmiech). Szukaliśmy sponsora, a Orlen mocno wspiera sport i młodzież. Zanim udało nam się spotkać z panem prezesem Danielem Obajtkiem, skierowaliśmy do Orlen Oil oficjalne zapytanie wraz z ofertą współpracy. Następnie przeszliśmy do negocjacji, wymiany maili, spotkań – także z zarządem Orlenem Oil.  Całość przebiegła szybko, konkretnie i udało się zamknąć rozmowy w krótkim czasie. Dostaliśmy informację, że w ciągu 2-3 tygodni otrzymamy odpowiedź, ale przyszła chyba już po dwóch dniach.

Co się zmieni w Wiśle dzięki pieniądzom od Orlenu?

DB: – Chcemy podnieść jakość sportową. Jesteśmy niezadowoleni i bijemy się w piersi, bo pod względem wyników dwa ostatnie lata były poniżej oczekiwań. Wierzymy, że nowy trener i zawodnicy dadzą nam jakość. Jednak ważną, a może nawet ważniejszą sprawą, jest akademia. Odkąd jest pod naszymi skrzydłami, to możemy pochwalić się pewnymi osiągnięciami. Tym, że np. CLJ18 jest wicemistrzem Polski, a do mistrzostwa zabrakło niewiele. Do tego kilku zawodników odnalazło się w pierwszej drużynie, jak np. Piotr Starzyński, do którego zaraz pewnie dołączy Kacper Duda. Pieniądze od Orlenu pójdą też na wsparcie akademii.

Wspomniał pan, że cele dla zespołu będą wyższe. O co w nowym sezonie będzie grała Wisła?

DB: – Dołączyło do nas 5-6 zawodników, więc ciągle jesteśmy na etapie budowania zespołu. Planujemy jednak znaleźć się co najmniej w górnej części tabeli, do tego chcemy grać ładnie dla oka i ofensywnie. Na razie współpraca z trenerem Adrianem Gul’ą układa się bardzo dobrze, ale kluczowe będą wyniki.

Maciej Bałaziński, wiceprezes Wisły: – Czasem jednak nie liczy się tylko wygrana, ale także to, by złapać jakiś styl i systematyczność w grze. Gdybyśmy mieli kilka takich meczów z rzędu, jak np. przegrany z Piastem Gliwice 3-4, to nikt z nas nie byłby zadowolony, ale widzieliśmy w tym nadzieję, że robimy fajne widowisko, a unikając jednego czy drugiego błędu, jesteśmy w stanie wygrać mecz. Czekamy na stabilizację, które w poprzednim sezonie nie udało nam się osiągnąć.

Ale na końcu kibice i tak patrzą na wynik.

MB: – Tak, ale nie tylko to się dla nich liczy. Oczywiście, że gramy o punkty, a nie z kolegami dla przyjemności, choć i tam każdy chce wygrać. Kibic Wisły jest jednak wymagający. Chce wyniku, ale też stylu i zaangażowania. Musimy mieć koncepcję, którą będzie widać na boisku i w tabeli.

Podtrzymujecie Panowie, że w ciągu dwóch lat chcecie grać  w europejskich pucharach?

DB: – Tak, dajemy sobie 2-3 lata, by dołączyć do czołówki.

W związku z pojawieniem się pieniędzy z Orlenu czujecie panowie dodatkową presję ze strony kibiców?

MB: – Oj, na brak presji w Wiśle Kraków to nie można narzekać (śmiech).

DB: – Presja tu zawsze jest na wysokim poziomie. Pamiętam, że jak Wisła zdobywała mistrzostwo Polski i wygrywała 4-0, to kibice zastanawiali się, czemu nie jest 8-0. Mamy świadomość, że nasi kibice są świetni, ale też wymagający. A my ciągle budujemy drużynę i zmagamy się z długami. Chcemy się rozwijać, ale jeszcze potrzebujemy czasu.

MB: – Tego plecaka w postaci długów nie da się zrzucić z pleców z dnia na dzień. Bez nich drużyna byłaby jeszcze mocniejsza i moglibyśmy mówić, że walczymy o czwórkę. Gdy kibice wrócą na stadiony, to nasz budżet na pewno będzie nas plasował wyżej. Jednak puste trybuny oznaczały dla nas 7,5 mln zł straty.

DB: – A dalej mamy do rozliczenia karnety z poprzedniego sezonu. Kibice nie raz udowadniali, że mocno wspierają klub i liczymy na ich zrozumienie.

MB: – Mamy dla karnetowiczów kilka wariantów. O szczegółach będziemy informować niebawem, przygotowaliśmy pewien wachlarz możliwości.

Wisła w końcu ma dyrektora sportowego. Jak wygląda jego praca?

MB: – No cóż, jest zawalony informacjami od nas, choć zaczyna pracę od 1 lipca (śmiech). Na pewno nie będzie tylko dwa razy do roku, w oknie transferowym, otwierał kajetu, a potem szedł do domu. Tomasz Pasieczny ma koordynować współpracę akademii z pierwszą drużyną, pion medyczny, pracę skautów, ale chcemy również stworzyć dział analiz. Dzięki niemu będziemy mieli taką trochę komputerową drogę wyszukiwania zawodników, dzięki różnym bazom danych. 

Będzie też rozmawiał z trenerem i reagował na jego potrzeby, aby zapewnić mu komfort. Od rowerku w siłowni po nowego zawodnika. I oczywiście będzie też prowadził rozmowy transferowe. My rozmowy prowadzimy 6 i 12 miesięcy przed transferem. Dyrektor ma właśnie przygotować cały klub na to, co się stanie za pół roku lub rok. Np. do tego okna przystępowaliśmy już z Urygą, Sobolem, Młyńskim i El Mahdiouim. Dyrektor ma też być gotowy na różne zawirowania, które mogą się zdarzyć.

DB: –  Dyrektor ma być głową i szefem działu sportu. Przy transferach mocno zdajemy się na jego kontakty i doświadczenie, które ma bardzo duże. To człowiek, który ma wykonać 80 proc. pracy, którą my wykonywaliśmy w zakresie finalizacji transferów. Dostał do rąk pewne narzędzie i teraz liczymy na efekty. Wiadomo, że jeszcze nie w tym oknie, bo sam Tomek mówi, że trzeba poczekać około roku. Jednak już teraz jego zdanie jest dla nas istotne.

To jak dziś będzie wyglądał wiślacki komitet transferowy?

MB: – Nie, ja bym tak tego nie nazywał. Każdy zawodnik jest weryfikowany przez dział sportowy.

DB: – Trener informuje, jakiego profilu zawodnika oczekuje. Tomek otrzyma te informacje, przygotuje kandydatów, ale też sprawdzi, czy akurat w akademii nie mamy zawodnika, który w przyszłości miałby dla nas większą wartość piłkarską i sprzedażową. Bo czasami sprowadzanie zawodnika z zewnątrz jest po prostu nieopłacalne. Trener dostanie pełną informację, wybierze piłkarza i jeśli pokryje się jego wybór z wizją dyrektora, to wówczas Dyrektor rozpocznie działania i dopiero po negocjacjach przedstawi zarządowi, jak kreuje się sytuacja.

Często macie rozbieżne zdanie co do piłkarza?

DB:– Teraz już mocno zdajemy się na zdanie dyrektora i skautingu, bo nie jesteśmy w stanie wszystkich zawodników obejrzeć. Kiedyś robiliśmy to wieczorami, ale teraz dostajemy pełną analizę zawodników.

MB: – Dyrektor bierze też na siebie rozmowy, bo niewiele osób zdaje sobie sprawę, że to są dziesiątki godzin rozmów i ciągła wymiana maili oraz SMS-ów. To tytaniczna praca.

DB: Tak, ta praca zabierała nam 60-70 proc. czasu.

A kto decyduje o zarobkach piłkarzy?

DB: – Dyrektor ma jasno określony budżet i musi się w nim mieścić. 

MB: – Jak się zdarzy jakaś wyjątkowa oferta, to będziemy rozmawiali z właścicielami, ale staramy się tego nie robić.

DB: – Nie j … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“Na dociekliwych dziennikarzach oparte są media i oparta jest demokracja”
Następny artykułPremier Luksemburga zakażony Covid. Miał styczność z Merkel