A A+ A++

Zabrzanka Joanna Gawłowska z sympatycznej strony pokazała się w najnowszej  edycji kulinarnego show MasterChef. Efektem udziału w telewizyjnej zabawie jest nowa praca. W   restauracji  Zielony Ogród w Makoszowach może realizować kulinarne pasje. A w przyszłości… kto wie, może nawet własna restauracja?

Jak trafiłaś do programu? Kto Cię zgłosił? Jak wyglądały eliminacje w tym nietypowym czasie?

Pasję do gotowania odkryłam, gdy wracając po ośmiu godzinach z pracy okazało się, że kuchnia to miejsce które mnie relaksuje! Oglądając poprzednie edycje programu MasterChef, zawsze próbowałam wyobrazić sobie, jakie to uczucie gotować w najbardziej magicznej kuchni, jaką w życiu widziałam.  W tamtych chwilach myślałam sobie, ze moje marzenie jest bardzo odległe i niemożliwe do spełnienia. Przecież dla prostej dziewczyny, pracującej dotychczas w fabrykach produkcyjnych, wydawało się nierealne, by stanąć ze swoim daniem przed Magdą Gessler…

A jednak się udało.

W czasie pandemii zobaczyłam w telewizji reklamę, zachęcającą do udziału w castingu online do programu MasterChef. To był impuls. Zupełnie nieprzemyślana i spontaniczna decyzja. Wypełniłam formularz zgłoszeniowy i wymazałam to z pamięci, bo „przecież i tak nie zadzwonią”. Zadzwonili. Już następnego dnia odebrałam telefon z redakcji MasterChefa; zaprosili mnie na video rozmowę z zawodowym kucharzem, z którym rozmawiałam o gotowaniu, oraz z reporterem, oceniającym moje zdolności medialne. To jest tak, że jeśli ktoś kocha gotować, to potrafi o tym jedzeniu rozmawiać. No i chyba zainteresowałam ich swoją osobą, gdyż zakwalifikowałam się od kolejnego etapu, a nagranie z rozmowy castingowej znalazło się w ankiecie, w której widzowie mogli głosować. Dla zwycięzcy ankiety nagrodą był udział w castingu głównym. Niestety w głosowaniu internetowym nie udało mi się wygrać, więc straciłam jakiekolwiek nadzieje. Jednak TVN lubi robić niespodzianki..  Po niecałych dwóch tygodniach od ankiety internetowej zadzwonił telefon. Myślę, że do końca życia będę pamiętać tę rozmowę. Kiedy usłyszałam w słuchawce, że pomimo przegranej ankiety komisja konkursowa oraz jury postanowili dać mi szansę i, że znalazłam się wśród 21 najlepiej gotujących kucharzy amatorów w Polsce pojawił się ścisk w żołądku, łzy wzruszenia i ogromna satysfakcja! I choć każdego dnia myślałam sobie, że to kosmiczny pomysł i że to wszystko trzeba odwołać, to ostatecznie spakowałam walizkę i pojechałam na nagrania programu.

Jak wygląda od środka kuchnia Masterchefa?

Strasznie obawiałam się, jak to wszystko będzie wyglądać. Telewizyjne show, sami nowi ludzie, z dala od rodziny, no i gotowanie dla tak wielkich autorytetów kulinarnych. Wcześniej gotowałam tylko dla rodziny i znajomych, więc pojawiły się obawy, że chyba to wcale nie był najlepszy pomysł.. Na szczęście moje obawy się nie potwierdziły. Poznałam wielu wspaniałych, wartościowych ludzi z ogromną pasją. Myślę, że śmiało można powiedzieć, że byliśmy taką jedną wielką „MasterChefową” rodziną.

A w kwestii gotowania, które swoje danie wspominasz najlepiej, z którego jesteś naprawdę dumna?

Popisowe danie, na którego przygotowanie mieliśmy 45 minut. Nagrodą był imienny, wymarzony fartuch oraz zakwalifikowanie się do czołówki. Do dziś nie wiem, jak przygotowałam placki ziemniaczane, gulasz i sos śmietanowy z kozim serem w 45 minut. Obieranie warzyw, krojenie mięsa to czynności, które pochłaniają trochę czasu. W ostatnich sekundach konkurencji udało mi się dosłownie „wyrzucić” na talerz moją potrawę. I to było to danie, z którego jestem najbardziej dumna. Wyglądem nie zachwycało, czekałam nawet na słowa krytyki. Ale wszystkie smaki, które były w tym daniu, zachwyciły jury. Uwierzcie na słowo, że stojąc przed nimi i widząc, jak zjadają wszystko z talerzy, a potem jeszcze wyjadają to, co zostało w garnkach – to była dla mnie największa nagroda. To był dzień, w którym uwierzyłam w siebie. Już wiedziałam, że to, co robię, ma sens. Już wtedy wiedziałam, że moje życie się zmieni, bez względu na to, jak długo zostanę w programie. Wiedziałam, że już nigdy nie będę pracować w miejscu, w którym się nie rozwijam. Po powrocie z programu wysłałam swoje CV do Zielonego Ogrodu. To jest dokładnie taka restauracja, w jakiej wymarzyłam sobie pracę. Pyszna śląska kuchnia, ogromny szacunek do pracownika i wspaniali kucharze z wielką pasją, dzięki którym zdobywam bardzo cenne doświadczenie. Mocno wierzę w to, że pomimo pandemii dane mi będzie dalej rozwijać skrzydła w restauracji, w końcu muszę się jeszcze dużo nauczyć!

W domu też gotujesz?

Oczywiście, gotuję też dla mojej rodziny. Najczęściej przygotowuję potrawy z którymi radzę sobie słabiej, żeby w pewnym momencie dojść do perfekcji.

Jak widzisz dalszy rozwój swojej kulinarnej pasji?

W dalekiej przyszłości… kto wie.. Może będzie mi dane wykładać swoje serce do gotowania na talerzach we własnej restauracji? Zobaczymy.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułChcemy mieć wybór!
Następny artykułPFRON rozszerza zakres wsparcia w ramach Modułu IV programu „Pomoc osobom niepełnosprawnym poszkodowanym w wyniku żywiołu lub sytuacji kryzysowych wywołanych chorobami zakaźnymi”