A A+ A++

Nazywają ich “ulicznikami”. Akrobaci, grajki, żonglerzy, tancerze, mimowie, co stoją godzinami w pozie zastygłej. To łatwy chleb? – Dzisiaj to nie jest takie proste, bez pozwoleń miasto może nawet wyrzucić artystę – tłumaczą Joanna Kajda i Tomasz Prudel, którzy w sztuce ulicy znaleźli sposób na życie

W Zielonej Górze przybywa ich latem. Grają na gitarach, pianinach. Mimowie stoją godzinami w pozie zastygłej. Wrzucisz pieniążek, ukłonią się, wprowadzą w ruch. Performerzy zwani też „ulicznikami” też słyszeli o Winobraniu. Chętnie miasto odhaczają w swoich kalendarzach. Spotykam ich na deptaku, pod filharmonią. Krążą, zmieniają miejsca.

Chcesz dostawać e-mailem serwis z najważniejszymi informacjami z Zielonej Góry? Zapisz się na nasz bezpłatny newsletter.

Artysta ogniowy za pozwoleniem urzędnika

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTłumy mieszkańców odwiedziły zlot zabytkowych pojazdów w centrum Wielunia [FILM]
Następny artykułJechał pod wpływem alkoholu. Obywatelskie ujęcie