Wyśmiewany bohater
Wątpliwości przy zakontraktowaniu Rafała Janickiego przez Podbeskidzie było sporo. Kibice Wisły Kraków dziękowali nawet w mediach społecznościowych, że klub z Bielska-Białej uwalnia 28-letniego środkowego obrońcę z listy płac “Białej Gwiazdy”. Bo nie dość, że w Wiśle przytrafiały się mu kuriozalne błędy, za które był wyśmiewany, to na koniec został odsunięty od zespołu. Jego odejście pół roku przed zakończeniem kontraktu było więc uznawane za transferowy sukces Wisły. Nikt po nim nie płakał. Tymczasem to właśnie były piłkarz Lechii Gdańsk, Lecha Poznań i Wisły Kraków został bohaterem meczu z Legią Warszawa. Nie tylko strzelił zwycięskiego gola, ale przede wszystkim był liderem defensywy Podbeskidzia. Dyrygował, podpowiadał kolegom, korzystał z ekstraklasowego doświadczenia. Drużynie z Bielska-Białej właśnie tego brakowało. Rafał Janicki wpasował się w lukę, ale jak podkreślił po meczu: na pochwały jeszcze przyjdzie czas, a mecz z Legią to dopiero pierwszy krok.
Podwójne zwycięstwo Podbeskidzia
– Atmosfera, którą zastałem w szatni, była nieco nostalgiczna – mówił już na samym początku pracy w Bielsku-Białej Robert Kasperczyk. Jego nominacja na stanowisko trenera Podbeskidzia była dużym zaskoczeniem, ale prezes Bogdan Kłys uznał, że klub musi wrócić do korzeni: odbudować dobrą atmosferę w szatni, postawić na góralski charakter i przede wszystkim poprawić organizację gry w obronie. I to było widać już w meczu z Legią Warszawa. Podbeskidzie nie siliło się na prowadzenie gry, oddało inicjatywę Legii – zwłaszcza w pierwszej połowie – i czekało na swoje szanse. Udało się po rzucie rożnym, przypadkowym zgraniu piłki przez Marko Roginicia i przytomnym zachowaniu Janickiego w polu karnym. – Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa. W sferze taktycznej było jeszcze sporo niedociągnięć, ale w sferze mentalnej to jest podwójne zwycięstwo. Każda formacja dała radę, jestem dumny z chłopaków – cieszył się po meczu Robert Kasperczyk. A jego słowa tylko potwierdzają, że kluczem do zwycięstwa nad Legią było dotarcie do głów piłkarzy, a nie skomplikowane zajęcia taktyczne. Tym bardziej, że Podbeskidzie po powrocie z obozu w Chorwacji miało tylko jeden trening na boisku z naturalną nawierzchnią.
Nieudany powrót Czesława Michniewicza
Podbeskidziu jest potrzebny ksiądz a nie trener – mówił kilka lat temu Czesław Michniewicz. Wtedy jeszcze nie wiedział, że to on nim zostanie i w cudownych okolicznościach utrzyma Podbeskidzie w ekstraklasie w sezonie 2012/2013.- To był piękny czas! Dla mnie i dla ludzi, którzy mnie wtedy zatrudniali, otaczali. Po naszym cudownym utrzymaniu mówiło się, że zdobyliśmy małe mistrzostwo Polski. I tak to traktowaliśmy. Sytuacja była bardzo trudna, ale udało nam się, utrzymaliśmy się w ekstraklasie. I to nie dlatego, że była reorganizacja, Polonia nie otrzymała licencji, tylko to my zajęliśmy bezpieczne miejsce w tabeli. To był olbrzymi sukces i radość. Później wszystko potoczyło się inaczej niż planowałem, ale miło wspominam czas spędzony w Bielsku-Białej – mówił przed niedzielnym meczem trener Legii. Ale jego powrót w Beskidy nie był udany. Gra Legii momentami wyglądał fatalnie: niecelne podania, brak przyspieszenia akcji i frustracja. Po części wynikająca z agresywnej gry Podbeskidzia, po części z błędów mistrzów Polski. – Przegraliśmy bardzo ważne spotkanie. Jadąc do Bielska-Białej spodziewaliśmy się trudnego meczu, ale liczyliśmy, że umiejętności i doświadczenie zdecydują o wygranej – mówił zmartwiony Michniewicz.
Spięcie Kapustki z Juranoviciem
Porażka w Bielsku-Białej to nie koniec zmartwień trenera Legii Warszawa, bo jeszcze w trakcie meczu zaiskrzyło pomiędzy piłkarzami jego zespołu. Josip Juranović miał wielkie pretensje do Bartosza Kapustki, że ten nawet nie spojrzał, jak ustawiony jest Chorwat i podał piłkę w kierunku linii końcowej, a nie bliżej pola karnego, gdzie akurat stał prawy obrońca Legii. Kapustka miał z kolei pretensje do Juranovicia, że ten nie podłączył się do akcji. Skończyło się na wymachiwaniu rękoma i kilku okrzykach. Wszystko na telewizyjnym zbliżeniu, co po tak słabym meczu na pewno nie pomoże w budowie pozytywnej atmosfery w szatni mistrzów Polski. – Nie można mieć pretensji do zaangażowania poszczególnych zawodników. Pretensje należałoby kierować bardziej do niedokładności, niefrasobliwości, złych rozwiązań i wyborów. Ale nie można mówić w ten sposób, że ktoś w drużynie nie chciał: absolutnie – uciął Czesław Michniewicz, którego Legia straciła w niedzielę pozycję lidera. Podbeskidzie wciąż jest ostatnie, ale złapało kontakt z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS