A A+ A++

Przygotowywanie dzieci do dorosłości to nie lada wymagające zadanie – niezależnie od tego, czy jesteśmy zwykłymi ludźmi, czy specjalnie do tego przeszkolonymi androidami. W serialu „Wychowane przez wilki” Matka i Ojciec wraz ze swoją gromadką rozpoczynają kolejny etap życia – Kepler-22b skrywa jeszcze wiele tajemnic i niebezpieczeństw czających się niemal na każdym kroku. Nie wiadomo jednak, czy większe zagrożenie stanowią ludzie, czy potwory… Zapraszam do recenzji drugiego sezonu produkcji dostępnej na HBO Max.

Serial „Wychowane przez wilki” od pierwszych odcinków dawał nadzieję na solidną historię niemal w stylu staroszkolnego science fiction – i to nie tylko za sprawą głośnego nazwiska Ridleya Scotta, którym był on reklamowany. Choć początek był niezwykle obiecujący, produkcji doskwierało kilka bolączek, jakie odcisnęły piętno na zakończeniu pierwszego sezonu. Tym razem zmienia się krajobraz, bohaterowie wkraczają do nowego społeczeństwa i doświadczają kolejnych wątpliwości, a problemów również nie brakuje.

Wychowane przez wilki (2022) – recenzja 2 sezonu [HBO Max]. Nowa kraina, te same problemy

Matka, ojciec i dzieci tym razem muszą dostosować się do zupełnie nowych warunków. Trafiając do tropikalnej części planety Kepler-22b i zamieszkując w ateistycznej osadzie, w której rolę nadrzędną pełni sztuczna inteligencja, próbują ze wszystkich sił się dostosować. Okazuje się jednak, że część społeczności Kolektywu nie ufa nowym, szczególnie androidom. Będąca w ciąży Tempest musi zmierzyć się z nadciągającą rolą, przyjaźń Campiona oraz Paula rozwija się, a inne dzieci szukają swojej drogi i starają się odnaleźć w nowym miejscu. Jednocześnie wierzący nie dają za wygraną – Marcus, przekonany o byciu wybrańcem, dąży do pozyskania i zgromadzenia wiernych, którzy rozgromią ateistów. Na jego drodze staje utalentowana inżynierka i jej android-córka.

Muszę przyznać, że nowy sezon „Wychowanych przez wilki” rozkręca się niezwykle powoli, a pierwsze dwa odcinki niezbyt zachęcają do dalszego seansu. Oczywiście, Aaron Guzikowski, pragnąc nadal przyciągnąć uwagę odbiorców, gmatwa poszczególne wątki, dodaje nowe z większym, bądź mniejszym sukcesem, nierzadko czerpiąc inspirację z biblijnej symboliki czy filozoficznych rozważań – jest także miejsce na sporo brutalności, która momentami szokuje i powinna wzbudzić jak najwięcej emocji. Nowe miejsce życia bohaterów sprawia, że muszą się oni mierzyć z następnymi wyzwaniami, a nowa władza wcale nie jest tak sprawiedliwa jak mogłoby się wydawać. Matka, z racji swojej wcześniejszej roli, coraz częściej staje się narzędziem w rękach Kolektywu, natomiast Ojciec powoli odnajduje się w kolejnych obowiązkach, stara się przygotować dzieci na zmiany i odnajduje „specyficzną pasję”. Szkoda, że na początku nowe pokolenie schodzi na dalszy plan i dopiero w połowie recenzowanej serii coraz mocniej dochodzi do głosu, a ich doświadczenia są tłem dla przedstawienia kolejnych „uroków” planety.

W historii niezwykle mocno mieszają się dwa światy – racjonalny, którego reprezentantami są androidy, ze światem wierzeń, religii i duchowości. Jakby twórcy dobitnie chcieli pokazać, że wiele ulgi oraz spokoju może przynieść zawierzenie życia wyższemu bóstwu lub…. jak dużym źródłem zagrożenia jest wiara. Do tej walki dochodzi niemal na każdym kroku, a fałszywi prorocy, przekonani o swojej misji, planują zaprowadzić nowy porządek, wpływając również na młode pokolenie. Już w pierwszym sezonie dzieci Matki i Ojca zadawały wiele pytań – tym razem jest podobnie. Część z nich nie chowa się za opiekunami, a dokonuje własnych wyborów, rusza swoją drogą, jak chociażby Paul, którym androidy również się opiekowały. Szczerze powiedziawszy, wątek Marcusa nie przypadł mi do gustu i sądzę, że scenarzyści początkowo zaprowadzili się w kozi róg, nie nadając tej postaci zbyt dużo dynamiki. Po całym sezonie nadal trzymam się stanowiska, że na mitrastę trochę brakuje pomysłu. Tym samym wcielający się w bohatera Travis Fimmel nie miał zbyt wielu okazji, by się wykazać. Choć wyznawcy Sola coraz mocniej mieszają w historii, a w drugiej połowie stają się źródłem niewyobrażalnego niebezpieczeństwa, klimat drugiego sezonu wydaje się nieco niespójny.

Wychowane przez wilki (2022) – recenzja 2 sezonu [HBO Max]. Bolączki znane z wcześniejszego sezonu

Wychowane przez wilki (2022) – recenzja i opinia o 2 sezonie [HBO Max]. Marcus

Nadal spory ciężar produkcji spoczywa na ramionach Matki (Amanda Collin), która pragnąc za wszelką cenę chronić dzieci i wypełniać swoją rolę, gubi się i nie jest wolna od porażek – androidy zaprogramowane do wychowywania na własnej skórze przekonają się, jak pogmatwane i przynoszące wiele sprzecznych emocji jest to zadanie. W nowych epizodach przeszłość nie daje o sobie zapomnieć – och, niektóre akcje są aż tak nieprzewidywalne i skutecznie podkręcają tempo, że nie odwróciłam wzroku od ekranu nawet na moment. Szkoda jednak, że w tej układance zbyt dużo jest elementów mozolnych, niektóre zdarzenia są całkowicie bez polotu i wydają się nie wywoływać zbyt dużego wrażenia na nuklearnej rodzinie (jak chociażby wątek z latającym wężem) – ot, czas biegnie dalej. Bardzo intryguje mnie postać nowej androidki.

Recenzowany 2 sezon „Wychowanych przez wilki” posiada wiele mocnych momentów, lecz w starciu z czasami zwalniającym tempem, specyficznymi pomysłami na niektóre postacie, czy zdarzeniami „do odhaczenia w scenariuszu” nie zawsze wychodzi obronną ręką. Nie mogę powiedzieć, że serial HBO mi się nie podoba, lecz brakuje mu już świeżości z początku pierwszego sezonu – zmieniło się otoczenie, pojawiają się nowe androidy, z których jeden niebawem odegra znaczącą rolę w opowieści, główni bohaterowie nadal są zagrożeni. Utrzymywanie niepokoju na nieustannie wysokim poziomie to jednak trudne zadanie – i czuje się, że Aaron Guzikowski nie w każdym odcinku poradził sobie z nim pierwszorzędnie. Przy nierównym scenariuszu nie pomogą znakomicie spisujący się aktorzy wcielający się w głównych bohaterów.

„Wychowane przez wilki” nadal zatrzymują przed ekranem, a jeżeli pierwszy sezon łyknęliście bez popity, drugi również powinien się Wam spodobać. Zapowiada się, że włodarze HBO nie mówią jeszcze dość i trzeci sezon również za jakiś czas zasili ofertę streamingowej platformy – pozostaje pytanie, czy nie lepiej byłoby zamknąć opowieść w formie miniserialu czy w dwóch sezonach? Mam złudną nadzieję, że twórcy mają jeszcze kilka pomysłów na ten świat, choć mogę być tylko niepoprawną optymistką.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSetki osób z Ukrainy codziennie otrzymują pomoc od Caritas Diecezji Rzeszowskiej
Następny artykułSiatkarki ITA Tools Stal Mielec wygrywają w Aleksandrowie Łódzkim [FOTO, VIDEO]