A A+ A++

Zamieszczamy wspomnienia uczestników wyborów samorządowych z 1990 roku: radnych pierwszej kadencji – Dariusza Hankiewicza, Józefa Korulczyka, Jerzego Paszkowskiego i Krzysztofa Świderskiego – oraz przewodniczącego Komitetu Obywatelskiego – Andrzeja Dzięgi.

—————————————

Józef Korulczyk:

Bazą do wyborów samorządowych byli działacze zasiadający w komisjach wyborczych z ramienia „Solidarności” w 1989 roku. Organizacyjnie był to Zarząd Oddziału „Solidarności”, którego przewodniczącym był ś. p. Włodzimierz Dzięga, oraz Komitet Obywatelski, którego przewodniczącym był Andrzej Dzięga. Spotkania komitetu odbywały się w sali katechetycznej parafii Świętej Trójcy. Cieszyły się dużym zainteresowaniem.

Ostatnio w swoich dokumentach znalazłem listę obecności na jednym z posiedzeń. Było obecnych 78 osób. Większość prac była wykonywana w biurze „Solidarności”. Tam właśnie była przygotowywana gazetka „Kos”. Nazwa pochodziła od skrótu Komitet Obywatelski Solidarność. W jej tworzeniu duży udział miał Dariusz Hankiewicz, który miał zdolności plastyczne.

Przez związek „Solidarność” udało mi się zorganizować wyjazd młodzieży z liceum do Francji. W domu Dzięgów wspólnie z Waldkiem Zylikiem nagrywaliśmy audycję radiową.

Po wyborach było duże zaangażowanie i odpowiedzialność radnych. Dieta była symboliczna. Uważaliśmy, że wspólnie można zrobić wiele. Tworzyliśmy historię samorządności. Ja zostałem przewodniczącym Komisji Oświaty i Kultury oraz wiceprzewodniczącym Komisji Rewizyjnej.

Z inicjatywy Komisji Oświaty i Kultury nastąpiła dekomunizacja nazw ulic. Zniknęły wtedy ulice 1 maja, 9 listopada, 22 lipca, Bohaterów ORMO, Plac Berlinga, a pojawiły się ulice Armii Krajowej, Lisowskiego, Pocztowa, 11 listopada czy Plac Potockiego.

Komisja Komunalizacyjna doprowadziła do przejęcia przez miasto olbrzymiego majątku należącego do państwa (działki, nieruchomości itd.). Doprowadzony został do granic miasta gazociąg i rozpoczęła się gazyfikacja miasta.

W Radzie była atmosfera pracy i wzajemna sympatia. Odbywały się publiczne spotkania radnych i władz miasta z wyborcami, na których mieszkańcy przedstawiali swoje potrzeby. W porządku obrad był punkt, w którym mogli zabierać głos mieszkańcy. W komisjach pracowały osoby, które nie były członkami Rady Miasta. Każdy problem był szeroko omawiany. Nie było dyscypliny klubowej.

————————————————

Krzysztof Świderski:

W tym roku mija 30 rocznica pierwszych wolnych wyborów samorządowych.

W wyborach startowałem z Komitetu Obywatelskiego Solidarność, którego przewodniczącym był św. pamięci Włodzimierz Dzięga. Na 24 radnych zdecydowana większość była wybrana z Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”. Pana Włodka Dzięgę darzyliśmy dużym szacunkiem i zaufaniem. Był naszym przewodnikiem w okresie rodzącej się wolności i niepodległości, doświadczonym działaniem w pierwszej Solidarności. Razem ze mną radnymi zostali wybrani Andrzej Firych, Darek Hankiewicz i Tomasz Jesionowski. Mówiło się podobno wtedy, że za dużo lekarzy jest w Radzie Miasta, że nie damy rady. Ale wyborcy nam zaufali i chyba zdaliśmy obywatelski egzamin.

Większość radnych nie miała żadnego doświadczenia w pracy w samorządzie, ale mieliśmy świadomość, że uczestniczymy w czymś naprawdę wielkim, że po trzydziestu latach komuny budujemy coś nowego, wolnego, demokratycznego. To nas motywowało do działania, uczenia się, dokształcania, zapoznawania się z aktami prawnymi. Nieocenioną pomocą służył nam w tym sędzia Staszek Tarnowski. Z uwagą wsłuchiwaliśmy się w opinie doświadczonych pracowników Urzędu Miasta, a ich zdanie często hamowało nasze gorące i nieraz nie do końca przemyślane inicjatywy. Wśród radnych nie było większych podziałów , zwalczających się frakcji jak często widzimy teraz. Panowało poczucie wspólnoty i pewnej misji dziejowej, że oto budujemy samorząd w odradzającej się do wolności Ojczyźnie. Nikt nie szukał okazji do wyciągania konfitur z zajmowanego stanowiska dla siebie lub znajomych, nie było zjawiska zatrudniania w instytucjach podlegających Radzie Miasta krewnych i rodzin, uważało się że to głęboko nie fair. Diety były wręcz symboliczne, dieta za udział w sesji stanowiła równowartość dobrego obiadu w Herbowej- tak był wtedy taki lokal w Radzyniu. Pracowało się społecznie, dla idei. Zresztą większość radnych przekazywała diety dla wychowanka Domu Dziecka w Białce. I to było dla nas oczywistą oczywistością.

Aż się łezka w oku kręci jak wspominam tamte czasy, współpraca, zgoda, solidarność , wzajemne zaufanie. Gdzie tego szukać teraz… A może zapomniałem to co nie było ok. Bo pamięta się przecież głównie tylko to co dobre…

A o dokonaniach materialnych napiszą pewnie moi koledzy.

————————————————–

Jerzy Paszkowski:

Dnia 27 maja 1990 roki odbyły się pierwsze wolne wybory do samorządu lokalnego w Radzyniu Podlaskim. W wyborach tych startowałem w okręgu nr 11 z ramienia Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”. Skupiał on w swych szeregach członków „Solidarności”, obejmując swym zasięgiem miasto Radzyń Podlaski i okoliczne gminy. Pierwsze nasze spotkania odbywały się w salce katechetycznej przy kościele Świętej Trójcy w Radzyniu Podlaskim. Te spotkania były zainicjowane przez członków pierwszego zarządu NSZZ „Solidarność” z ś. p. Włodzimierzem Dzięgą na czele, a uzupełnionych przez nowych związkowców działających w komisjach zakładowych związku. W grudniu 1989 roku doszło do wyborów walnego zgromadzenia delegatów Oddziału NSZZ „Solidarność” Regionu Środkowo-Wschodniego w Radzyniu Podlaskim. W wyniku wyborów przewodniczącym został Włodzimierz Dzięga. Dokonano również wyboru Zarządu Oddziału w Radzyniu Podlaskim.

Równocześnie w 1989 roku utworzono Komitet Obywatelski. Pierwszym przewodniczącym został Andrzej Dzięga. Komitet Obywatelski skupiał wokół siebie oprócz związkowców i sympatyków również robotników, nauczycieli, przedwojennych samorządowców, członków AK, lekarzy, prawników, pracowników umysłowych i wszystkich tych, którzy chcieli zrealizować i dokonać zmian społecznych i politycznych.

Po wyborach parlamentarnych cały wysiłek pracy Komitetu Obywatelskiego skupił się na przygotowaniach do wyborów samorządowych. O ile przy wyborach parlamentarnych nie dało się odczuć zasadniczych różnic i podziałów, to przed wyborami samorządowymi do takiego podziału doszło. Dotyczyło to głównie różnic w programie wyborczym, niektórych zgłaszanych kandydatur na radnych oraz tego, że związek „Solidarność”, chociaż był inicjatorem, nie mógł się przebić ze swoim programem do mieszkańców. W wyniku tego doszło do podziału i ludzie skupieni wokół „Solidarności” utworzyli Komitet Obywatelski „Solidarność”, zaś pozostali – Komitet Obywatelski Ziemi Radzyńskiej. Były to w późniejszym czasie przedwyborczym rywalizujące ze sobą komitety.

Komitet Obywatelski „Solidarność” wystawił 25 kandydatów. W wyniku wyborów mandat radnego uzyskało 19 startujących z niego osób.

W dniu 6 czerwca 1990 roku odbyła się pierwsza sesja Rady Miasta zwołana przez przewodniczącego Terytorialnej Komisji Wyborczej w Radzyniu Podlaskim, Stanisława Furmana. Na tej sesji radni złożyli ślubowanie i wybrano przewodniczącego Rady Miejskiej, którym został Stanisław Tarnowski, i delegata do Sejmiku, którym został Włodzimierz Dzięga.

Przypominam sobie, że na pierwszych sesjach bardzo dużo czasu zajmowały sprawy proceduralne. Swoją kadencję rozpoczęliśmy w środku roku budżetowego uchwalonego przez poprzednią radę. Musieliśmy dostosować się do środków zapisanych w poprzednio uchwalonym budżecie. Trwały prace nad utworzeniem statutu prac Rady, regulaminu porządku obrad, tworzeniem komisji Rady, komunalizacją mienia.

Program wyborczy, z którym szliśmy jako Komitet Obywatelski Solidarność do wyborów musiał ulec modyfikacji w związku z tym, że musieliśmy się dostosować do nowych zasad o samorządzie terytorialnym wymuszanych przez ustawę, a także w związku ze wspomnianą wyżej koniecznością kontynuowania realizacji budżetu poprzedniej rady.

Na drugiej sesji wybraliśmy pierwszego burmistrza miasta (dotąd byli naczelnicy) – pana Juliana Mazurka.

W pierwszej kadencji samorządu zostałem wybrany na przewodniczącego Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska. Gdy wracam do wspomnień sprzed 30 lat, to muszę przyznać, że tworzenie samorządu od podstaw (bo tak to wyglądało) wymagało od nas, radnych, ogromnego wysiłku i zajmowało bardzo dużo czasu. Gdy patrzę i wspominam z jakimi wyzwaniami musieliśmy się zmierzyć, jakie trudności pokonać, jak stworzyć coś takiego, co nie miało wzorca w komunistycznej przeszłości, to sam się dziwię, że nam się to udało zrealizować. Było bardzo trudno, ale dzięki tej pionierskiej pracy radnych pierwszej kadencji kolejne miały łatwiej, bo miały już wypracowaną bazę. Nie lubię się chwalić, ale to, że Radzyń Podlaski jako jedno z pierwszych miast doprowadziło gaz ziemny, było naszą zasługą.

Z innych punktów pierwszego programu wyborczego wiele zostało zrealizowanych, inne było kontynuowane przez naszych następców.

Czy można było zrobić więcej i lepiej w tamtych czasach? To pytanie często się nasuwa, ale odpowiedź jest trudna, być może niemożliwa do udzielenia. Jedno jest pewne: warto było odciąć się od komunistycznej przeszłości. Ktoś musiał to zrobić. Znaleźli się ludzie w tamtym czasie, w tamtym miejscu, którzy potrafili się zorganizować, zmienić funkcjonowanie samorządu terytorialnego do obecnej formy.

—————————————————-

Dariusz Hankiewicz:

To było 27 maja 1990…

W Polsce, pierwsze wybory, których celem było ustanowienie samorządów terytorialnych, odbyły się 27 maja 1990 roku. Wybory te, oprócz bycia pierwszymi rzeczywiście demokratycznymi od 1945 roku, stanowiły także kolejny krok w kształtowaniu nowej, wolnej Rzeczpospolitej. Pierwsze wybory samorządowe w wolnej Polsce, jednoznacznie wygrały komitety związane z ruchem Solidarności, uzyskując 53,1% głosów. Podobnie było w Radzyniu Podlaskim.

A tak naprawdę to wszystko zaczęło się mniej więcej kilka miesięcy przed wyborami. To oddolne struktury, lokalne komitety obywatelskie powstawały od jesieni. Trzeba było tłumaczyć ludziom, jak samorząd ma działać, na czym to ma polegać. I to się udało. Jak spojrzymy na skład pierwszej Rady Miasta z przewodniczącym sędzia Stanisławem Tarnowskim , to byli naprawdę wspaniali ludzie: uczciwi, odpowiedzialni, kompetentni. Inżynierowie, prawnicy, naukowcy, lekarze, ludzie kultury, działacze związkowi.

To nie był łatwy czas, bo poza radością ze zwycięstwa , dzięki zaufaniu i głosom Wyborców, czekała nas trudna praca tworzenia zrębów samorządności , wszystkich ram formalnych i prawnych. Znaleźliśmy się w nowej rzeczywistości. Nie istotne tu były tantiemy ( tzw. dieta radnego) , czego dowodem niech będzie fakt ,że część z nas nie odbierała jej wcale przekazując na wpłatę na książeczkę mieszkaniową dla wychowanka domu dziecka w Białce. Pewnie z perspektywy upływającego czasu szkoda, że dzisiaj samorządy kierują się nieco innymi wartościami. Tu szuka się miejsca pracy dla swoich bliskich i znajomych. Dba się o „ dobrą” wysokość diet. W tamtej pierwszej radzie było 4 lekarzy. Dr A. Firych , dr T. Jesionowski , dr K. Swiderski i piszący te słowa. Istniały obawy, że nie sprawdzimy się jako radni. Tym bardziej, że stawiano nam również zarzuty że nie jesteśmy „rdzennymi” radzyniankami. Czas pokazał inaczej.

Szczęśliwie wprawiliśmy w ruch to samorządowe koło zamachowe, tworząc również podwaliny pod restytucję powiatu radzyńskiego. Dzisiaj wszyscy możemy być wdzięczni wyborcom i dumni z tego, że tworzyliśmy zręby samorządności w Radzyniu.

—————————————————————-

Andrzej Dzięga:

Kolejny maj, kolejny rachunek sumienia, bo to ten czas, bo to wtedy finalizował się okres dokonywania „naszych przemian”, tych tu w Radzyniu.

Zostałem poproszony o chwilę wspomnień z lat budowy radzyńskiej demokracji.

Zacznę od klasyka polskiej muzyki i słów: „trzydzieści lat minęło”… . W tym czasie ileś osób zmarło, ileś „ przyszło nowych”. Chwila refleksji, łza w oku. Już nie wiem czy więcej z działaczy, z którymi robiliśmy politykę, jest jeszcze wśród żyjących czy po prostu już zmarło, ludzi, z którymi szukaliśmy drogi do lepszej Polski. To tylko wyroki boskie, a z nimi się nie dyskutuje. Jest to pierwszy i w dodatku naturalny podział.

Kolejny podział ludzi z „naszej zmiany” to ci, którzy do dziś próbują nieść sztandary tamtych lat i ci, którzy nas kontrolowali (czytaj: inwigilowali). Są archiwa tamtych lat, są teczki albo ich nie ma (bo „ zaginęły”), ale ludzie zza tych teczek istnieją i mają się całkiem dobrze, ba bardzo dobrze. Powiem z przekorą: za „nieboszczki komuny” mieli się dobrze – ich w początkowej fazie przemian nie było w naszych szeregach, bo trzeba było ryzykować, a potem dopisali się do zwycięskiej drużyny i mają się dobrze. Powiem sarkastycznie: „oni po śmierci będą dyrektorami”.

Przemiany w naszym środowisku uważałem zawsze za optymalne (oczywiście krytyka była i z prawa i z lewa). Bez wątpienia ich „ojcem” był mój brat, ś. p. Włodzimierz. On się poświęcił. Cały swój niepowtarzalny entuzjazm, czas, pieniądze, zdrowie oddał dla idei. Przez te trzydzieści lat miałem wiele pytań typu: „czy wyście się nie bali władzy?” Odpowiadam: tak baliśmy się, były nerwy, stres, niepokój o najbliższych, ale przecież „trzeba było”. Włodek zapłacił cenę najwyższą, z powodu nieuleczalnej choroby odszedł w 50. roku życia.

Wracając do wyborów, „ pierwszych wolnych demokratycznych wyborów”, startu w drogę o lepszą, sprawiedliwą Polskę. Myśmy kiedyś byli pałowani przez komunę, a dzisiaj też pały gazy, podsłuchy, te nowoczesne. Czy o taką Polskę walczyłem????.

Do wyborów szliśmy pod sztandarami Komitetów Obywatelskich. Wystawiliśmy jako kandydatów ludzi Solidarności, prawych, uczciwych, z różnych środowisk. Byli wśród nich lekarze, nauczyciele, prawnicy. Zapewne niewielu pamięta audycję radiową z kandydatami do naszej Rady Miasta. Nagrywana była, no właśnie, przy ul. Międzyrzeckiej, wówczas numer 20.

Zgłosiliśmy wszystkich kandydatów do Rady Miasta i rad okolicznych gmin. Nie było problemu z obsadzeniem komisji wyborczych. Tak, to były czasy! Nikt nie zapytał, czy zapłacą, jaka dieta, co z tego będę miał. Ja natomiast, jako koordynator wyborczy, całą niedzielę spędziłem w samochodzie na objeżdżaniu całego naszego rejonu. Dzisiaj są to obszary powiatu radzyńskiego. Były zwycięskie wybory a potem obsadzanie stanowisk… burmistrza, wójtów. Pamiętam jak przychodzili do nas ludzie z propozycjami obsady Prezydium Rady Miasta – „wiecie, mój zięć to…”

Początkowo przy organizacji wyborów korzystaliśmy z pomieszczenia przy kościele Św. Trójcy, wówczas jedynym w Radzyniu. Jedną z metod rozwalenia czegoś jest skłócenie. Nasi „sympatycy” wydeptali ścieżkę do proboszcza i stało się… , ale życie jest przekorne i w niedługim czasie okazało się kto, co, za co. Sądzę, że stało się to z inicjatywy ludzi o bardzo wysokich aspiracjach…

Kończąc, można rzec: „ale to już było, już nie wróci więcej”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUSA chce nowych sankcji wobec Nord Stream 2
Następny artykułTrzaskowski u Olejnik zapowiada wielkie zmiany. “Trzeba skończyć z prezydentem”