A A+ A++

Zazwyczaj to ja przepytuję moich gości. Dziś role się odwróciły i to ja wiję się w gąszczu pytań. Oto zapis spotkania autorskiego w Warszawie.

Wstyd się przyznać, ale pomimo, że kupiliście już ponad 60.000 egzemplarzy , to nie zorganizowałem po premierze tej książki ani jednego spotkania autorskiego. Udało się to dopiero przy okazji premiery kolejnej książki . Dzisiaj przedstawiam zapis warszawskiego spotkania premierowego – z 19 maja 2018 r. na stadionie PGE Narodowy.

Dzisiaj usłyszycie moje odpowiedzi na pytania Wasze oraz , osoby mającej szczególne miejsce w historii mojego blogowania. Przy okazji jeszcze raz bardzo dziękuję tym wszystkim z Was, którym tego dnia chciało się poświęcić nieco czasu i przyjść na spotkanie. Bardzo doceniam. Miło było widzieć zapełnione trybuny, a także porozmawiać z tymi z Was, którzy wpadli na stoisko podczas targów książki. Dzięki!

Z góry przepraszam Was za jakość dźwięku w tym odcinku. Niestety sygnał źródłowy był mocno “zaśmiecony” akustycznie. Mam nadzieję, że samo słuchowisko Wam to wynagrodzi. 🙂

Już w najbliższy piątek – 29 czerwca o 18:00 – odbędzie się spotkanie autorskie w Łodzi w Empik Manufaktura w Łodzi, ul. Karskiego 5. Serdecznie zapraszam na to ostatnie, przedwakacyjne spotkanie! Kolejne – od września. 🙂

Spotkanie autorskie na stadionie – audio i wideo

Możesz posłuchać podcastu, przeczytać transkrypt zamieszczony poniżej lub obejrzeć wideo na YouTube.

Oglądając wideo oraz kliknij symbol dzwoneczka. Dzięki temu będziesz otrzymasz powiadomienie, gdy opublikuję nowy film.

Transkrypt, czyli podcast do czytania

Transkrypt podcastu dostępny jest w dwóch formatach: PDF do pobrania i wersja tekstowa do czytania na blogu (po rozwinięciu).

.

To jest podcast „Więcej niż oszczędzanie pieniędzy” – odcinek 123. Dzisiaj zapis mojego pierwszego spotkania autorskiego na stadionie PGE Narodowy w Warszawie.

Witam Cię w kolejnym odcinku podcastu „Więcej niż oszczędzanie pieniędzy”. Ja nazywam się Michał Szafrański i w tej audycji przedstawiam konkretne i sprawdzone sposoby pomnażania oszczędności. Opowiadam, jak rozsądnie wydawać pieniądze i jak odważnie realizować swoje pasje i marzenia. Jeśli tylko szukasz odrobiny stabilizacji finansowej i emocjonalnej w swoim życiu, to ten podcast jest dla Ciebie.

Na początek należą się Wam przeprosiny za to, że na ten odcinek musieliście czekać trochę dłużej niż standardowe dwa tygodnie. Ale uczciwie mówiąc, ostatnio z pewnym obrzydzeniem patrzę na mikrofon. Po pierwsze jestem po dość dużej ilości występów publicznych w różnych miejscach i trochę się nagadałem. Po drugie spędziłem już kilkadziesiąt godzin w studio Audioteki, gdzie nagrywaliśmy audiobooka Zaufanie, czyli waluta przyszłości. Miło mi powiedzieć, że książka jest już nagrana w całości. Zostały mi jeszcze tylko popraweczki. Będzie audiobook, ale było ciężko, bo musiałem się od nowa uczyć mówić, a to jest dosyć trudne. Okazuje się, że moje nawyki, które wyniosłem z podcastu, są niepoprawne, np. hiperartykulacja niektórych głosek, w szczególności „ę” – nie mówi się „będę”, tylko „bende”. To są takie niuanse, które musiałem wykorzenić. Ale z drugiej strony to jest naprawdę fajne, bo sporo mi to dało. Myślę, że ta nauka nie poszła w las.

Poza tym jest jeszcze jeden powód. Ja już powoli wchodzę w tryb wakacyjny. Po dosyć intensywnym okresie pracy związanym z promocją nowej książki czuję, że jednak należy mi się trochę odpoczynku. Gdy siadam do pisania, to jest takie: „Znowu…”. Korzystając z tego, że lipiec i sierpień to słabsze miesiące, jeżeli chodzi również o Wasze zainteresowanie tematyką finansów osobistych, chcę ten czas wykorzystać na odpoczynek. I w zasadzie po nagraniu intro i outro tego podcastu ruszam na wakacje, więc przez najbliższy tydzień mnie nie będzie.

Wpadłem na pomysł, że zamiast nagrywać taki regularny podcast, po prostu odtworzę Wam nagranie pierwszego spotkania autorskiego, które odbyło się na Stadionie Narodowym w Warszawie. Poprowadziła je Agnieszka Kaluga, autorka bloga „Zorkownia”, również wolontariuszka w hospicjum, pani psycholog oraz osoba, która jest taką moją siostrzaną duszą, jeżeli chodzi o priorytety i podejście do życia. Więc było mi bardzo miło, że to właśnie Ona zgodziła się poprowadzić to spotkanie, które jest dla mnie szczególne, bo w zasadzie było to pierwsze oficjalne spotkanie autorskie dotyczące książki Zaufanie, czyli waluta przyszłości, ale odnosiliśmy się też do innych tematów.

Nie przedłużając, zapraszam serdecznie do wysłuchania tej rozmowy, w której to ja jestem przepytywany, a nie mój gość.

Agnieszka Kaluga: Dziękuję Wam, że przyszliście tu dla Michała. Michał jest niesamowitym człowiekiem, dlatego warto go spotkać i posłuchać na żywo. Witam Was w imieniu wydawnictwa „Relacja”. Chciałabym przypomnieć, że Michał wydał swoją nową książkę z wydawcą.

Michał Szafrański: Zdarzyło się. Za pierwszym razem wydawałem sam.

Agnieszka: Natomiast żeby przedstawić Michała lepiej, bo być może są osoby, które go nie znają – to takie ukłucie, żeby czasem człowiek nie rósł w takiej narcystycznej bańce – Michał jest przede wszystkim blogerem, podcasterem i autorem książek. Kolejność nie jest przypadkowa, bo przede wszystkim jego działalnością, jego całym życiem zawodowym jest prowadzenie bloga, na którym zarobił 7 mln zł.

Michał: To przychód, bo to zawsze jest mylone z dochodem. Przychód, czyli to, co nam wpada, minus koszty, czyli to, co wydajemy, równa się dochód. Więc dochód jest niższy, bo jednak musimy odliczyć koszty działalności. Ale nadal jest to ok. 5 mln zł.

Agnieszka: Przeczytałam uważnie Twoją książkę i naprawdę z ręką na sercu muszę powiedzieć, że jest bardzo dobra. Bałam się tej książki, bo znamy się i lubimy, obawiałam się, że będę musiała powiedzieć Ci prawdę, że np. jest to książka w takim nieładnym amerykańskim stylu, czyli zobaczcie jaki jestem wielki, wspaniały, kroczcie moją drogą. Ta książka taka nie jest i to jest wspaniałe. Dlatego że ta książka jest opowiedzeniem w bardzo uczciwy sposób Twojej drogi przechodzenia od intratnej pracy na etacie, w której już widzisz pewien sufit, jeśli chodzi o rozwój, do zrobienia czegoś, co jest takim motorem do działań, do wejścia w pracę, która jest pasją. Ona w bardzo uczciwy sposób pokazując i porażki, i Twoje prywatne życie, i dylematy, przeprowadza Czytelnika przez ten proces. I ja dla siebie wyciągnęłam to, że mogę założyć działalność, że w wieku 40 lat mogę zmienić zupełnie optykę patrzenia na zarabianie czy swój pomysł na spędzanie tych pracowitych dni tygodnia. Więc naprawdę jestem pod wrażeniem tej książki. Pytanie do Ciebie: jak wyglądał Twój wyobrażony czytelnik, dla którego pisałeś tę książkę? Ona jest dla mnie. Ja jestem psychologiem, humanistą i, o dziwo, to jest książka dla mnie.

Michał: Po pierwsze dzień dobry wszystkim, którzy przyszli, bo obawiałem się, że jeśli na trybunach będzie pusto, to zrobi się trochę głupio, ale nie ma lipy, jakby to powiedział Hardkorowy Koksu! Było pytanie, dla kogo ta książka jest napisana. Więc najuczciwsza odpowiedź jest taka, że pisałem ją dla samego siebie, ale trochę młodszego o sześć, siedem lat. Pamiętam, jakie wtedy miałem wątpliwości, gdy zastanawiałem się nad założeniem działalności.

Pierwszy krok to wyjście z tą działalnością publicznie, czyli jako osoba, która osadzona jest w jakichś ramach, jako dyrektor w branży IT, który odpowiada za kilkuset tysięczne bądź milionowe kontrakty, nagle miałbym zacząć pisać jakiś dziwny, mały blog o oszczędzaniu. I zastanawiałem się, w jaki sposób będę postrzegany, na ile to będzie rzutowało na moje życie zawodowe, jakie mogą być skutki negatywne. Takie miałem wątpliwości. I w miarę upływu czasu widzę, że my je wyolbrzymiamy. Bo wydawało mi się, że osoby, z którymi miałbym się komunikować, będą postrzegały mnie przez pryzmat poruszania takich tematów, które nie do końca pasują do tej biznesowej rzeczywistości. Okazało się, że wszyscy jesteśmy ludźmi i wszyscy jesteśmy podobni. I pomimo że ten blog był na takie banalne tematy, to pomógł mi później w relacjach biznesowych. Bo okazało się, że po drugiej stronie jest człowiek, który czyta mojego bloga i na zupełnie innym poziomie mnie postrzega. I tytuł tej książki to jest również to, że jeżeli my zaufamy i sobie, i innym, to ci inni też nam się trochę bardziej odsłonią. Nie będą takimi sztywnymi korpo-partnerami biznesowymi, tylko nagle okaże się, że są takimi samymi ludźmi jak my i będziemy z nimi budowali relacje na zupełnie innym poziomie.

Pisałem tę książkę dla siebie, ale także dla tych, którzy mają podobne wątpliwości co ja. Takim idealnym jej czytelnikiem jest osoba, która próbuje znaleźć gdzieś odpowiedź na pytania: co chciałbym w życiu robić, jak to robić, jak się za to zabrać i jak pokonać te wewnętrzne demony w swojej głowie, wątpliwości, z którymi się mierzę.

Agnieszka: To jest Twoja druga książka i właściwie ona jest możliwa tylko dlatego, że wcześniej odniosłeś duży sukces. To jest książka post factum, w sensie „moja droga do”. Jak radzisz sobie z sukcesem i z poczuciem dumy, że „dowiozłeś”, jak to się teraz mówi, że wykonałeś zadanie?

Michał: Dla mnie sukcesem jest to, że mogę wieść w miarę spokojne życie, nie martwiąc się o przyszłość. Między innymi po wypadku, który przeszedłem, pojawiła się we mnie taka duża potrzeba zapewnienia bezpieczeństwa mojej rodzinie, nawet w sytuacji, gdy z różnych powodów mnie zabraknie. To był dla mnie priorytet, ale też presja, którą sam na sobie wywierałem. Z drugiej strony, chcę móc spędzać swój czas w dowolny sposób, niekoniecznie spędzając 100% czasu w pracy. Lubię pracować i realizować się w tym, co robię, mieć te drobne osiągnięcia, ale zależy mi też na tym, aby mieć czas, aby spokojnie pograć na komputerze, spotkać się ze znajomymi, bez zerkania na zegarek. I to mi daje poczucie spokoju, do tego dążyłem i to mi się udało, więc tak definiuję swój sukces.

Agnieszka: Jak sobie z tym radzisz?

Michał: Gram na komputerze i spotykam się ze znajomymi. Nie ma na to specjalnej recepty. Myślę, że warto odpowiedzieć sobie na pytanie: „Czym jest normalność?”. I jeżeli chcemy być normalni, to powinniśmy zachowywać się normalnie.

Agnieszka: Następne pytanie jest od mojego męża, bo mówiłam mu o tym spotkaniu i byłam ciekawa, czy on ma jakiś pomysł na pytanie do Ciebie. Nie czytał książki i wie tylko parę informacji z mediów. I on stwierdził, że oszczędzanie niesie ze sobą jakiś cel. Oszczędzamy na telewizor, na wakacje. A na co oszczędza Michał Szafrański, który zarobił taką kasę na blogu?

Michał: To pytanie uderza w sedno tego, do czego nam są potrzebne pieniądze. Dzisiaj mogę powiedzieć tak: w momencie kiedy zabezpieczyłem nam przyszłość, to kończą się moje cele oszczędzania. Nadwyżka kapitału, którą generuję, to jest coś, na co nie mam dobrego pomysłu, jak to wydać. Ale dzięki temu jestem w stanie realizować projekty i przedsięwzięcia, które z założenia są niedochodowe. Czyli skoro nie muszę pracować dla pieniędzy, to mogę wykonywać taką pracę, jaką chcę i uważam za wartościową. Mam taki luksus, że robię to, na co kiedyś nie mogłem sobie pozwolić, bo musiałem zarobić pieniądze na życie. I mówiąc o potrzebie, by przepalić te pieniądze na błyskotki, auta itp., to oczywiście w pewnym zakresie lubię otaczać się fajnymi rzeczami, ale z drugiej strony widzę bezsens tego. To jest moja osobista opinia i daleki jestem od generalizowania tego, czyli każdy musi tę listę swoich priorytetów określić sam. Jeżeli komuś szczęście daje wielki dom z fajnym basenem, kilka samochodów w garażu i czuje, że to pozwoli mu czuć się dobrze, to jest to OK, bo to jest jego rzeczywistość. Mi to nie jest potrzebne do szczęścia.

Agnieszka: Jaki jest najgłębszy sens Twojej pracy na dzisiaj, na teraz?

Michał: Przydatność. Chcę, aby to, co robię, było przydatne dla innych. Jeśli kryterium nie są zarobione pieniądze, to co jest kryterium jakości pracy, którą my wykonujemy? Co uzasadnia wykonywanie tej pracy? W moim przypadku to przydatność. I o tyle jest mi łatwo, że prowadzę bloga, prowadzę podcast, w związku z tym osobom, które skorzystały na mojej wiedzy w jakiś sposób bardzo łatwo wrócić do mnie z komentarzem na ten temat. Powiedziałbym, że znalazłem się w bardzo luksusowej pozycji, gdyż pracując w branży IT, to tak naprawdę kontrahentom trudno powiedzieć:„Michał, zmieniłeś naszą rzeczywistość jako firmy”. Raczej się tego nie mówi. Płaci się pieniądze za wykonaną usługę, ewentualnie poklepie się raz po plecach na imprezie integracyjnej i tyle.

Agnieszka: Czytając tę książkę, zastanawiałam się, jak odpoczywasz i czy umiesz odpoczywać, bo ta praca jawi mi się wręcz jako integralna część Twojego ciała. Że to jest tak fascynujące. Widzę też dużą misyjność tej pracy i odpowiedzialność społeczną, bo jeżeli zajmuję się pomaganiem ludziom wychodzić z długów, to dla mnie to duża i odpowiedzialna funkcja społeczna, która niesie za sobą też pewne konsekwencje. Ty powinieneś dobrze żyć, dawać przykład, w jakimś sensie opiekować się tą grupą osób, którym pomagasz. Więc zastanawiałam się, jak Michał Szafrański odpoczywa i czy potrafi odciąć się na chwilę od tego pomagania. Jak Ty dbasz o siebie?

Michał: To nie jest kwestia odcięcia się od pomagania, tylko od pracy, którą ja definiuję bardzo szeroko. Szczerze mówiąc, jest mi bardzo trudno. Ja jestem pracoholikiem, uwielbiam pracować i jeszcze na moje nieszczęście ta praca daje mi satysfakcję, czyli powoduje, że ja chcę pracować jeszcze więcej. I to jest trudne, bo sam zapędzam się w kozi róg. Mówiąc o tym sposobie odpoczywania, to wspominałem, że siedzę i gram w gry komputerowe. Zapraszam do Counter Strike’a – jak ktoś do mnie napisze na Twitterze, to zawsze możemy razem zagrać.

Kolejna rzecz, próbuję trochę na siłę zmieniać te swoje nawyki, wstać, oderwać się od biurka, pójść z Żoną na spacer. Za mało tych spacerów jest, ale są systematycznie. To jest coś, co pozwala zapominać mi, że mam pracę do wykonania. Ale z drugiej strony jest tak, że uświadamiam sobie, że im jestem starszy, tym ta moja praca jest mniej efektywna, głowa pamięta, że kiedyś byłem w stanie robić dużo więcej, a tak naprawdę dzisiaj patrzę na te godziny, które przepracowałem, i widzę, że ten uzysk z tego czasu nie jest tak duży, jak sobie wyobrażałem, bądź taki, jaki był kiedyś. Muszę pracować mądrzej. A mądrzejsza praca wiąże się też z regeneracją, odpoczynkiem, bieganiem itp.

Agnieszka: Są takie definicje bogactwa, że bogactwo to nie ilość pieniędzy, które mamy, tylko ilość wolnego czasu, który możemy mieć.

Michał: Łatwo to oszukać. Wydaje mi się, że to są takie definicje, które bardzo generalizują. Mogę wyjechać na miesiąc, żaden wpis na blogu nie ukaże się i świat się nie zawali. I pytanie: czy jestem bogatym człowiekiem, bo nic nie robiłem? Niekoniecznie.

Agnieszka: W Twojej książce podkreślasz, jak ważny był w Twoim życiu maraton, który przebiegłeś. Jakie znaczenie ma sport w Twoim życiu, planowanie i osiąganie długodystansowych celów? Czy sport pomaga Ci się tak porządkować?

Michał: Nie powiem, że jestem sportowcem, natomiast mam mocno projektowe podejście do życia. Publicznie przyznaję się do tego, że z natury jestem leniem. I żeby trochę zhakować siebie i zmienić swój sposób działania, muszę narzucić sobie pewne ramy działania. Robię to w ten sposób, że wyznaczam sobie pewne cele, dojście do nich dzielę na etapy, zastanawiam się, co na tych etapach muszę zrobić, i staram się sukcesywnie sprawy popychać do przodu, nawet gdy mi się nie chce. A nie chce mi się codziennie. Do maratonu też miałem podejście projektowe.

Historia w dużym uproszczeniu wygląda tak, że pod koniec 2007 r. czy 2008 r. złamałem obydwie nogi na snowboardzie. I to był o tyle trudny moment w moim życiu, że przeszedłem długą rehabilitację po operacji, która nie dawała gwarancji sprawnego chodzenia. I obiecałem sobie, że jeszcze kiedyś przebiegnę maraton, trochę na złość lekarzom, rzeczywistości, która mnie wtedy otaczała. I zabierałem się do niego przez kilka lat. W 2009 r. nie udało mi się ukończyć maratonu, zszedłem z trasy na 31. kilometrze z zapaleniem pasma biodrowo-piszczelowego. I znowu pół roku rehabilitacji, bo sforsowałem się. I gdy w 2012 r. przymierzałem się do prowadzenia bloga, zacząłem też konsumować wiedzę amerykańskiego blogera Pata Flynna. Jego książka to Gotowi na start, co ciekawe nasze książki mają premierę w tym samym momencie. I od niego uczyłem się, jak prowadzić bloga. Co zrobić, by jakościowy blog tworzyć w internecie, a jednocześnie na nim zarabiać. I wbiegłem na metę maratonu z podziękowaniami dla Pata Flynna, trzymając taki duży baner nad głową z podziękowaniami za to, że mogłem konsumować tę wiedzę, którą on podawał w formie podcastów, czyli takich audycji, których słucha się np. z telefonu komórkowego. I można powiedzieć, że zrobiłem tysiąc treningów maratońskich z podcastami Pata oraz oczywiście innych podcasterów.

Ta historia miała wspaniale rozwinięcie, bo w ubiegłym roku, po sześciu latach naszej internetowej znajomości spotkaliśmy się osobiście w Londynie. Kiedyś wysłałem Patowi zdjęcie, opisałem całą tę historię, Pat ją opublikował na swoim blogu i ze sceny przyznał się, że mój mail, w którym dziękowałem mu za pomoc udzieloną mi w formie podcastów, dotarł do niego w bardzo kluczowym momencie. Mianowicie on chciał rzucić nagrywanie podcastów, bo nie widział w tym sensu – zarabiał świetnie na blogu, ale w przypadku podcastów nie miał pomysłu, jak to monetyzować, ani takiego pozytywnego sprzężenia zwrotnego ze strony tych, którzy go słuchali, że to, co mówi, jest dla nich przydatne, a jednocześnie to było jego stałe zobowiązanie, bo co tydzień nagrywał taką audycję. I to jest fajny przykład, który pokazuje, że często nie mamy świadomości, jak duże znaczenie ma to, że komuś powiemy dobre słowo.

Agnieszka: W Twojej nowej książce oprócz zaufania wyczytałam jeszcze jedną walutę przyszłości. Dla mnie to jest wdzięczność. I to, co jest wspaniałe, to to, że po pierwsze mówisz, że cała wiedza, którą masz, to kompilacja różnych źródeł. Chodzimy do szkoły, uczymy się, ten profesor daje nam to, ta książka tamto, i Ty w uczciwy sposób mówisz: „Bierzcie, konsumujcie, twórzcie z tego całość”, a po drugie, pokazujesz swoją wdzięczność wobec Pata, który nie wiedział o tym, że jest taką ważną osobą w Twoim życiu. I ta książka uczy, że wdzięczność daje owoce, bo jeżeli my powiemy, podziękujemy, damy znać, wzmacniamy naszego darczyńcę. Więc komu, jak często i czy w ogóle komukolwiek dziękuje Michał Szafrański?

Michał: Wszystkim, poczynając od Żony. Tych osób jest masa. Rozszerzyłbym to, co powiedziałaś, o otwartość na innych, budowanie zdrowych relacji z innymi. Uważam, że dobro powraca i należy je rozdawać, tylko nigdy nie wiadomo, z której strony ono wróci.

W książce jest jeszcze jedna ważna myśl. Często jest tak, że my jesteśmy sumą doświadczeń różnych osób, autorów, naszych znajomych, którzy wpływają na nasze życie, ale najwięcej uczymy się od tych, którym nie jesteśmy w stanie bezpośrednio się zrewanżować. Nawet jeśli to są osoby w naszym najbliższym otoczeniu, to często są starsze od nas, mądrzejsze, na zupełnie innym poziomie życiowym niż my. Czyli możemy czerpać z ich bogatych doświadczeń, o ile one chcą się z nami tym dzielić. Ale z drugiej strony one już nie potrzebują, żebyśmy my w jakiś sposób odwdzięczali się im za dzielenie się tymi doświadczeniami. Więc ważne, byśmy potrafili przekazywać to dobro, które otrzymaliśmy od innych, dalej, tzn. tym, którzy go najbardziej potrzebują w danej chwili.

W tej mojej relacji z Patem ja niewiele byłem w stanie zrobić dla Niego, co miałoby dla Niego znaczenie. Ale z drugiej strony wiem, że dzieląc się moją wiedzą i doświadczeniami, być może są gdzieś osoby, które na tym skorzystają.

Agnieszka: Spotykasz się z negatywnymi emocjami i zazdrością. Czy dużo tego jest w stosunku do Twojej osoby?

Michał: Tak, spotykam się z tym. Ale wydaje mi się, że jest to skutek uboczny lub koszt, z którym trzeba się liczyć, jeśli jesteśmy osobą mniej lub bardziej publiczną, że to zawsze tak będzie. Zwłaszcza jeżeli docieramy do dużej grupy osób, to statystycznie znajdą się tam zawsze takie jednostki, które będą chciały zrobić nam przykrość. Ale wokół mnie jest ich bardzo mało. Nieraz spodziewam się, gdy w niektórych sytuacjach sam się wręcz „podkładam”, czyli daję pretekst do tego, by mi przywalić, a jednocześnie mam dosyć dobry odbiór, więc absolutnie cieszę się z tej sytuacji i wszystkim dziękuję.

Agnieszka: W Polsce rozmowa o zarabianiu i pieniądzach jest trudna. Chętniej porozmawiamy o polityce, o poglądach, ale ile kto zarabia, niekoniecznie. Czy warto mówić o zarobkach, czy zarobki w firmie powinny być jawne? Bo znam takie firmy, w których jest wręcz klauzula zakazująca mówienia, ile się na danym stanowisku zarabia.

Michał: Jestem przeciwny jakimkolwiek generalizacjom, nie chcę mówić, jak świat powinien wyglądać, jak powinno być. Dlatego książka ukazuje moją drogę, mój przykład i pozwala innym wybrać sobie z tego coś dla siebie. Wracając do pytania. Wydaje mi się, że takiej tajności zarobków jest zbyt dużo. W Polsce jesteśmy kulturowo przyzwyczajeni do tego, żeby o tym nie mówić, ale uważam, że w niektórych przypadkach jest to szkodliwe, bo rodzi bardzo dużą podejrzliwość. Nie wiem, gdzie jest ta granica pomiędzy pełną otwartością, jawnością a takim zdrowym ujawnianiem części szczegółów służącym tylko dobrym celom. Bo przy transparentności zawsze pojawiają się zagrożenia. Ta podejrzliwość może przerodzić się w zawiść, jeśli ktoś zarabia więcej, ma jakieś większe korzyści. Są firmy, które w Polsce próbują działać po amerykańsku, że zarobki pracowników są klarowne. Idąc na rozmowę o pracę, dokładnie wiemy, ile będziemy zarabiać, gdyż kwota jest podana nawet w ogłoszeniu rekrutacyjnym. Jest konkretnie powiedziane, że osoba na tym stanowisku zarabia tyle i tyle. Myślę, że w przypadku rekrutacji dużo by uprościło, gdyby zarobki były jawnie podawane, a później to zależałoby od indywidulanej decyzji pracodawców i pracowników.

Agnieszka: Patrzę na ten napis nad Twoja głową „Zaufanie” i myślę, że Michałowi Szafrańskiemu ufa się, bo jest marką. Ufa się i mówię to z perspektywy zwykłego czytelnika, bo gdy polecałeś lokatę na 20 tys. zł, to ja uznałam, że skoro Michał poleca, to robimy to bez sprawdzania. Wiem, jak to na mnie zadziałało, i okazuje się, że na tysiącach innych ludzi też. Więc wiem, że masz zaufanie społeczne. Ludzie wiedzą, że nie zaryzykujesz swoim nazwiskiem, polecając coś z takiej małej, doraźnej chęci zysku, tylko podpiszesz się pod tym obiema rękami. Ale komu ufasz w sferze zawodowej? Za czyim głosem Ty idziesz?

Michał: W sferze zawodowej staram się ufać sobie i swojej intuicji. I przekonałem się, że ona jest najważniejsza. To jest tak, że jeśli my za bardzo polegamy na tym, co mówią inni, to bardzo łatwo jest pójść ścieżką, kiedy żyjemy trochę cudzym życiem albo trochę według cudzych wymagań. I bardzo wielu ludzi tkwiących na etatach w pracach, których nie lubią, żyją pod cudze dyktando, według cudzych zasad, niekoniecznie takich, jakie naprawdę wyznają albo jakie są dla nich istotne. Długo uczyłem się słuchania mojej wewnętrznej intuicji. Pomaga mi w tym moja Żona, która jest dla mnie takim lustrem, w którym mogę się przejrzeć, która zawsze wyciągnie te kontrasty. To lustro nie wyszczupla. Gabi jest dla mnie taką osobą, która pomaga mi zderzyć niektóre moje pomysły. Oczywiście biznesowo jest mi trochę trudno, dlatego że Gabi nie siedzi w mojej głowie, w moim biznesie i ją interesują inne aspekty mojej osoby, a nie to, na ile skutecznie zarabiam pieniądze. Staram się szukać takich osób jak np. biznesmeni, przedsiębiorcy, z nimi rozmawiam i z nimi zderzam te pomysły. Niedawno był odcinek o grupach mastermind i pokazane były trzy osoby, z którymi najczęściej rozmawiam na tematy biznesowe.

Agnieszka: Myślę, że zaufałeś wydawcy, bo pierwsza książka jest wydana przez Ciebie i nagle mamy niespodziankę, Michał Szafrański wydaje książkę z wydawcą. Czyli zaufałeś komuś z zewnątrz.

Michał: To przykład tego, że na pewne nasze decyzje ma wpływ wiele drobnych czynników. Ania jest wydawcą mojej książki. Poznaliśmy się jeszcze na dwa lata przed wydaniem mojej książki Finansowy ninjai rozmawialiśmy o jej wydaniu. Była jednym z wydawców, który proponował mi współpracę. Nie zdecydowałem się jednak na to. Jednakże Ania była cierpliwa do samego końca i gdy w czwartek mieliśmy tutaj panel o self-publishingu i samodzielnym wydawaniu książek, powiedziała wprost, że nadzieję miała aż do ostatniego dnia, aż do momentu, w którym opublikowałem wpis ogłaszający przedsprzedaż książki, kiedy było już jasne, że będę ją wydawał sam. To też pokazuje, że nie ma prostych recept. Gdybym zbudził się dziś z myślą, że wydaję swoją następną książkę z wydawcą, to prawdopodobnie niełatwo byłoby mi znaleźć odpowiedniego wydawcę. To jest tak, że my musimy zaufanie budować stopniowo. Ania była pierwszym wydawcą, który pogratulował mi sukcesu Finansowego ninja, bez cienia zawiści, bo czasami da się to wyczuć. Niektórzy gratulują, ale nie robią tego szczerze i to widać. Więc tu była pełna szczerość i to mi się podobało. Później spotkaliśmy się, rozmawialiśmy o tym, zastanawialiśmy się, czy byłaby jakaś formuła, w której moglibyśmy współpracować i szczerze mówiąc, ja jej nie widziałem. I później złożyło się tak, że Ania ogłosiła, że wydaje książkę Pata Flynna w Polsce, więc była to kolejna przyczyna, dla której akurat z Nią chciałem podjąć współpracę. I można powiedzieć, że moja książka ukazała się niejako przez przypadek, bo miała być bezpłatnym dodatkiem, darmowym e-bookiem do książki Pata Flynna. Ale okazało się, że jednak warto było to wydać w formie książki. Ania była w stanie w krótkim czasie zdjąć mi z głowy całe zaplecze organizacyjne, jeśli chodzi o wydanie książki. I jeden plus jeden, plus jeden, plus jeden… dało dziesięć potrzebne do tego, aby podjąć współpracę.

Agnieszka: Mam nadzieję, że na blogu pojawi się informacja, jak ta współpraca przebiegała i jaki model wypracowaliście.

Michał: Obydwoje mamy taką intencję.

Agnieszka: Czy Twoi sąsiedzi wiedzą o tym kim jesteś?

Michał: Mieszkam w bloku, w którym 60% mieszkań jest wynajmowanych, więc moi sąsiedzi często się zmieniają. Szczerze mówiąc, nie mam z nimi zbyt dużego kontaktu. Wydaje mi się, że ci najbliżsi nie wiedzą, ale są w bloku też tacy, którzy wiedzą o tym doskonale. Kiedyś wrzucałem do sieci zdjęcie ogłoszenia, które napisało dziecko, że będzie wynosić śmieci za złotówkę. Okazało się, że ten pomysł został przeczytany przez jego mamę na moim blogu. Więc ci ludzie są bliżej, niż nam się wydaje. Wczoraj odwoziłem Żonę na dworzec i potem wszedłem do Złotych Tarasów, bo byłem ciekaw, czy w Empiku jest moja książka. Po chwili wpadłem do ubikacji. Tam ktoś za mną stał i wyczekiwał, aż odejdę od pisuaru, aż w końcu powiedział: „Michał, wiem, że to słaby moment, ale chciałem Ci podziękować”. Więc nigdy nie wiadomo, gdzie te osoby spotkasz. Niedawno była podobna sytuacja, wracałem z Targów, jechałem autobusem i pewna dziewczyna zapytała się na pół autobusu: „To pan jest tym finansowym ninja?”. A ja: „Tak”. Ona: „Nie spodziewałam się, że spotkam pana w autobusie”. Ja: „No OK, też przemieszczam się komunikacją miejską”.

Agnieszka: Była taka anegdotka o znanym, polskim biznesmenie, który nie pamiętał, ile kosztował hot dog, którego sobie kupił, czy 5 zł czy 50 zł. Czy Ty wiesz, ile wydajesz na zakupy?

Michał: Jeżeli chodzi o zakupy, to nawet jeżeli nie kupuję, to wiem, ile co kosztuje, bo spisuję wydatki. Tu jest wszystko pod kontrolą. Spotkałem się kiedyś z agentem ubezpieczeniowym, który chciał mi sprzedać ubezpieczenie na życie. I agenci mają taki sposób, że oni nam opowiadają, jak duże będą nasze potrzeby w przyszłości i że oni je skalują, np.: „Czy wie pan, że jeżeli będzie chciał pan wysłać dziecko na dobre studia, to będzie to pana kosztowało 150 tys. zł?” itp. I ja mówię tak: „Wie pan co, to może inaczej, ja otworzę mojego laptopa. Ja dokładnie wiem, ile wydałem na pieluchy dla moich dzieci, więc mogę panu powiedzieć, ile kosztuje utrzymanie dziecka, nie musi mi pan tego wmawiać”. Są takie śmieszne historie wynikające z tego, że dobrze prowadzę tę buchalterię.

Agnieszka: Żyjecie oszczędnie?

Michał: Racjonalnie i adekwatnie do zarobków. Zawsze dążyłem do tego, aby żyć tak, aby nie musieć zastanawiać się, ile pieniędzy wydaję. Oczywiście zastanawiam się nad tym, bo mam to mocno wbudowane. Wydaje mi się, że żyję oszczędnie, ale nie jest tak, że ścibulimy. Myślę, że można powiedzieć, że żyję oszczędnie – szczególnie jeśli porówna się to z obecną skalą zarobków.

Agnieszka: Myślę też o Czytelnikach, którzy sięgną po Twoją książkę. Czy masz jakąś radę czy kilka rad dla osób, które dopiero zaczynają, lub dla siebie sprzed kilku lat?

Michał: Takie rady zawiera moja nowa książka i w Finansowym ninjateż to było. Wydaje mi się, że absolutnie kluczowe jest to, by jak najwcześniej wystawiać się na różne doświadczenia w życiu, nawet „po bandzie” i radykalne. Jeśli ktoś ma taki charakter, to lepiej to robić wcześniej w życiu niż później. Bo im wcześniej to zrobimy, tym łatwiej będzie nam odrobić straty, które się ewentualnie pojawią. Jeśli np. ktoś ma pociąg do hazardu, to lepiej, żeby zrobił to odpowiednio wcześnie w życiu i zdążył potem zarobić na dalsze swoje życie, gdy z tego wyjdzie. Ale nie twierdzę, że jest to dobra droga. Ale z drugiej strony, nie chodzi o to, by wykonywać ciągle ten sam zawód, tylko próbować się przebranżawiać, zmieniać, próbkować, testować. Gdy jesteśmy młodzi, nie mamy jeszcze rodziny, zobowiązań, to jest dużo łatwiej być takim mobilnym człowiekiem w życiu. I to pozwala budować nasz bagaż doświadczeń, stroić życiowy kompas, który później pozwoli nam podejmować decyzje mocno oparte o intuicję, którą w sobie mamy. A ta intuicja będzie tym lepsza, im więcej będziemy mieli doświadczeń. Dla jasności, nie mam dla nikogo gotowych recept, ja je mam dla siebie.

Agnieszka: Ja tę książkę czytałam też jako mama 14-letniego chłopca. I były takie momenty, w których poczułam się zawstydzona, że moje dziecko nie jest tak przedsiębiorcze, że to jest już moment, że mogłoby być. Więc ta książka ocuciła mnie wychowawczo. Poczułam, że to jest moment, w którym mój syn mógłby finanse bardziej brać w swoje ręce, zarabiać, grabiąc liście u sąsiadów. Bo czytając Twoją historię o tych słynnych kwiatach, które sprzedawałeś z takim poczuciem lekkiego zażenowania, bo to obciach, obawa, czy koledzy się nie pojawią, a Ty z kwiatami. Ale zrobiłeś to. I poczułam, że muszę mojego syna trochę kopnąć w świat.

Michał: Ej, ale ja Cię uspokoję. Wystarczy dzieciom nie dawać na nic pieniędzy i one wykażą się przedsiębiorczością. Przyznam się szczerze, że „najciemniej pod latarnią”, moje dzieci mają w tej chwili dosyć kloszowe warunki. Nie dajemy im na wszystko pieniędzy. Uczymy je zdrowego podejścia do życia, ale też nie widzę u nich znaczących ciągot do przedsiębiorczości. Nie wiem, czy jest gen przedsiębiorczości, ale wydaje mi się, że każdy będzie musiał dojść do tego własną drogą, jeżeli chce być przedsiębiorcą. I ja mam dość luźne podejście do dzieciaków, wydaje mi się, że dzieci potrafią sobie wybrać to, co dla nich jest dobre, oczywiście nasza rola, jako rodziców, sprowadza się do tego, żeby gdzieś tam ten kurs korygować, ale bez przesady z tym narzucaniem czy kreowaniem życia naszych dzieci. Już najgorsze, co można robić, to układać dziecko na własną modłę. Więc dajemy dzieciom dużo swobody, staramy się być takimi bezpiecznikami, które zadziałają w krytycznych sytuacjach. I mam dużą nadzieję, że coś z tych naszych dzieci fajnego wyrośnie. Nawet jeśli nie będą umiały zarabiać dużych pieniędzy, to przynajmniej będą dobrymi ludźmi, a cała reszta poukłada się prędzej czy później.

Agnieszka: Czy masz jakąś historię, którą chciałbyś opowiedzieć a propos czytelnika, tego, że dobro powraca, że wpłynąłeś na czyjeś życie tak bardzo, polepszyłeś je i nie miałeś o tym pojęcia, a udało się tej sobie dostać do Ciebie i podziękować?

Michał: Tych historii jest masa i trudno mi jest je wartościować. Ja widzę tylko jakiś wycinek tego, co ktoś chce o sobie opowiedzieć. Dam Wam przykład z wczoraj, bo maile przychodzą cały czas. Napisała do mnie dziewczyna dosyć entuzjastycznego maila, że kupiła nową książkę, super jej się ją czyta, a skoro już ma pretekst, to mi powie, że dzięki poradom dotyczącym negocjowania zbiła cenę mieszkania o 52 tys. zł, które kupowała na rynku pierwotnym, więc całkiem dobry wyczyn. I wymieniła ileś takich rzeczy. Ja zacząłem to sumować i wyszła jakaś absurdalnie duża kwota. Pomyślałem, że gdybym to opublikował jako powód, dla którego warto kupić książkę Finansowy ninja, to nikt by w to nie uwierzył. Wszyscy pomyśleliby, że to historia sfabrykowana. To pokazuje, jak włącza nam się taka ocena, że jeżeli coś nie pasuje do naszej sytuacji, nie mieści się w naszym światopoglądzie, który u każdego z nas, nie oszukujmy się, jest w pewien sposób ograniczony, u mnie również, to my natychmiast szufladkujemy. I ja nie wiem, jak to pokazywać, aby to było inspirujące dla innych, ale żeby nie było negatywnie odbierane jako ściema, że przychodzi jakiś coach i mówi, jak żyć.

Agnieszka: Nie bój się tego, bo ta książka nie jest coachingowa. To jest komplement dla niej, bo nawet okładka mnie zaskoczyła, myślałam, że będzie typu „zobaczcie mój sukces, mam pomysł”. Ale też znałam Ciebie i miałam nadzieję, że uchroni się przed tym. Michał, czego Ci życzyć?

Michał: Zdrowia, bo resztę wykombinuję.

Agnieszka: To życzę Ci zdrowia! Zobaczcie, ważne, byśmy byli wszyscy zdrowi, bo wszystko mamy we własnych rękach.

Michał: Wierzę, że dojdziemy do takiego etapu, w którym przedłużanie życia będzie na tyle kosztowo akceptowalne, że większość z nas będzie na to stać. Tylko myślę, że to nie za mojego życia. Więc zdrowia, zdrowia.

Agnieszka: Czy Ty jesteś zawsze pełen takiej pozytywnej energii?

Michał: Nie.

Agnieszka: To co robisz, żeby ten entuzjazm Tobie wrócił?

Michał: Powiem to na przykładzie. Wyruszyłem późno z Ursynowa samochodem. Igor, który kręci to nasze spotkanie, dzwoni do mnie i mówi, że jest już na miejscu, a ja byłem dobre 20 minut od celu. Byłem spóźniony. I zacząłem kląć na kierowców, którzy jadą w korku w Dolince Służewieckiej w sobotę. I zacząłem kląć jak szewc. W końcu mówię sobie: „Ej, Szafrański, ale szybciej nie pojedziesz”. Myślę, że powinniśmy umieć się w jakiś sposób wyłączać. Ja nie medytuję, nie robię żadnych takich rzeczy, jedynie prostą rzecz typu wdech, trzy sekundy, wydech w sytuacji, w której jestem wkurzony. To pozwala natychmiast zmienić nasze podejście do sytuacji. Jeśli nauczymy tak działać wszystkich, to w ogóle będzie na świecie dużo więcej spokoju.

Pytania uczestników

Pytanie: Michale, w wymiarze jazdy samochodem można powiedzieć, że natrafiamy na zasadę ograniczonego zaufania i dochodzą do nas różne sygnały o niebezpieczeństwie na drodze, które nas do tej utraty zaufania prowadzą, czy w związku z tym możesz powiedzieć, że wymiarze finansów też ta zasada występuje? Jak w realiach polskich może ona wyglądać?

Michał: Myślę, że dałem dobrą receptę w Finansowym ninja. Uważam, że branża finansowa jest mocno przesiąknięta tzw. missellingiem, czyli wpychaniem nam produktów, które nie służą do tego, do czego powinny służyć. Idziesz do banku i powiesz, że masz do ulokowania 5 tys. zł, doradźcie mi, co mam z nimi zrobić, jak to najlepiej ulokować, i ktoś próbuje Ci sprzedać produkt, który nie odpowiada na Twoje potrzeby. Więc zasada numer jeden – podnosić swoją wiedzę, edukować się w tym temacie, nigdy nie wchodzić w takie produkty, których nie rozumiemy. My z natury jesteśmy chciwi, mniej lub bardziej. I większość problemów z nietrafionymi inwestycjami bierze się z tego, że ktoś nam wmówił, że na czymś zarobimy 2%, 3%, 10% więcej, a nie mieliśmy tej intuicji albo ją wyłączyliśmy, przez co sami załadowaliśmy się w kłopoty, trochę na własne życzenie.

I zasada druga – nie korzystam z czegoś, czego nie rozumiem. To jest tak, jakby ktoś Ci dziś powiedział żebyś przeskoczył metrowe ognisko, to Ty wiedziałbyś, że to potrafisz i byś to zrobił. Ale gdyby powiedział Ci, żebyś przeskoczył przez 10-metrowe ognisko, to byś raczej nie skoczył. Dlaczego? Dlatego że raczej nie masz doświadczenia w skakaniu przez tak duże ogniska. Więc lepiej zacząć od tych mniejszych. I w finansach jest dokładnie tak samo, róbmy rzeczy, które rozumiemy. Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu. To są pieniądze, na które my bardzo ciężko pracujmy, poświęcając jedną trzecią naszego życia na pracę. Szkoda czasu, po prostu.

Pytanie: Przede wszystkim dziękuję za bardzo ciekawą rozmowę Tobie i organizatorom. W jednym z odcinków Twojego podcastu podzieliłeś się chyba milionem pomysłów na to, co chcesz robić w najbliższej przyszłości. Moje pytanie brzmi: po wydaniu tej książki, czy już jest coś, co wysuwa się na pierwszy plan? Szczególną moją uwagę przykuł pomysł do edukacji z zakresu inwestowania w nieruchomości, bo podkreśliłeś, że jest taka opinia, że inwestowanie w nieruchomości uważane jest za pewnik zarobków, pięknego życia, a tak naprawdę tak nie jest. Więc jaki jest Twój kolejny pomysł?

Michał: Mówiłem też dużo o szeroko planowanej edukacji finansowej dzieci. I pochłania mi to w tej chwili koncepcyjnie sporo energii. To jest projekt, który będzie trwał 5-7 lat. I uważam, że nareszcie stać mnie, żeby tyle czasu na to poświęcić. Więc to się będzie działo. A z takich konkretnych rzeczy, które będą bardziej widoczne, chciałbym klamrą zamknąć temat self-publishingu, być może również w formie książki. To jest bardziej niszowy temat, jeszcze bardziej niszowy niż książka, z którą tu debiutuję, ale mam wewnętrzną potrzebę, by to spiąć, potraktować jako całość, którą zamykam i już do tego nie wracam.

Pytanie: Gdy czytałem Twoją książkę ‘Finansowy ninja’, czytuję też Twojego bloga, to nie zauważyłem, abyś gdziekolwiek propagował poglądy wolnorynkowe ani skrajnie socjalistyczne. Czy zasadne jest pytać Ciebie o poglądy, czy ich nieujawnianie to celowa strategia, by nie zrażać do siebie ludzi i nie przekonywać specjalnie?

Michał: Ja tego nie robię po to, by nie zrażać ludzi, tylko jestem przeciwnikiem wszelkich generalizacji. Często łapię siebie na różnych generalizacjach, pomimo że jestem tego przeciwnikiem. Widzę, że w takiej debacie publicznej na różne tematy bardzo łatwo wejść na taki poziom dyskusji, w którym dominują emocje, a nie merytoryka. Trudno o tym rozmawiać, a nie chciałbym spłycać tych ważnych tematów. I dlatego gdy decyduję się sięgać po niektóre tematy, to tratuję je bardzo kompleksowo i opisowo. I staram się oddzielać swoją opinię od tego, co uważam za obiektywne. I czasami poruszam tematy z bardzo różnych perspektyw, by pozwolić Wam dojść do własnych wniosków.

Ostatnia rzecz: mamy prawo nie zgadzać się w różnych rzeczach, tylko musimy uczyć się o tym rozmawiać. I chciałbym rozmawiać, ale w taki sposób, który daje mi pewność, że rozmawiamy, a nie przepychamy się.

Agnieszka: Masz klasę, Michał, i to nie jest żadna wazelina, tylko tak jest i bardzo Ci za to dziękuję!

Michał: Dziękuję! Dziękuję Wam wszystkim, że byliście!

Agnieszko! Dziękuję Ci jeszcze raz za przyjęcie zaproszenia, za to, że zgodziłaś się poprowadzić to pierwsze spotkanie autorskie w Warszawie.

Zanim zakończę, mam ogłoszenie. Będę miał przerwę wakacyjną. Materiałów będzie mniej albo nie będzie ich wcale. Jeszcze za dwa tygodnie opublikuję podcast również ze spotkaniem autorskim, ale z kolei z Gdańska, gdzie padły zupełnie inne pytania. Prowadziła je Arlena Witt i choćby z tego powodu jest to bardzo fajna rozmowa, bo Arlena wniosła tam fajny powiew świeżości, żartów i takiego podszczypywania, jak to ona.

Lada chwila będą również szóste urodziny bloga i przygotowałem dla Was materiał, który opublikuję i na blogu, i na YouTubie.

Przypominam, że notatki i transkrypt do tego odcinka podcastu znajdziecie pod adresem . To tyle na dziś, dzięki za wspólnie spędzony czas. I jeśli wyjeżdżasz właśnie na urlop wakacyjny, to życzę Ci fantastycznego odpoczynku, tego, żebyś naładował bateryjki. Dużo świeżych pomysłów i inspiracji. I oczywiście skutecznego przenoszenia Twoich celów finansowych na wyższy poziom. Trzymaj się, do usłyszenia!

W tym odcinku usłyszysz:

  • Dlaczego nie publikowałem ostatnio podcastów?
  • Czego nauczyłem się nagrywając audiobook?
  • Co Agnieszka Kaluga myśli o mojej książce
  • Dla kogo jest napisana książka “Zaufanie czyli waluta przyszłości”?
  • Jak radzę sobie z sukcesem po wydaniu książek?
  • Co dla mnie jest sukcesem?
  • Jak lubię spędzać swój wolny czas?
  • Na co oszczędzam pieniądze?
  • Na co chcę wydawać pieniądze?
  • Jaki widzę sens w wykonywanej przeze mnie pracy?
  • Jakie nawyki próbuję w sobie zmieniać?
  • Co napędza mnie do dalszej pracy?
  • Jakie znaczenie daje mi sport i czy pomaga w osiąganiu długodystansowych celów?
  • W jaki sposób określam swoje cele?
  • O mojej maratońskiej historii z Patem Flynnem w tle.
  • Co sądzę o wdzięczności?
  • Czy spotykam się z zawiścią u innych osób?
  • Co myślę o otwartym rozmawianiu o pieniądzach i zarobkach?
  • Komu ufam na swojej drodze zawodowej i prywatnej?
  • O historii z wydawaniem książki samemu oraz z wydawcą.
  • Czy moi sąsiedzi wiedzą co robię i kim jestem? 🙂
  • Moje spotkania z czytelnikami. 🙂
  • Czy żyję obecnie oszczędnie?
  • Moje rady dla osób młodszych ode mnie (zarówno pod względem wieku jak i “młodszych” w doświadczenia życiowe).
  • Czego można mi życzyć? 😉
  • Skąd biorę siłę i pozytywną energię do życia?
  • Jak stosować zasadę ograniczonego zaufania w świecie finansów?
  • Czym będę zajmował się w najbliższych latach?
  • Dlaczego w moich treściach unikam generalizowania i mocnego subiektywizmu?

.

Strony, osoby i tematy wymienione w podcast’cie:

Skąd pobrać podcast

Podcast dostępny jest dla Was w wielu miejscach:

A jeśli podoba Ci się podcast, to będę Ci bardzo wdzięczny, jeśli poświęcisz minutkę i zostawisz swoją ocenę oraz krótką recenzję w iTunes. Wasze głosy powodują, że mój podcast trafia do rankingów iTunes. Dzięki temu łatwiej jest do niego dotrzeć tym osobom, które jeszcze nigdy go nie słyszały. A na tym bardzo mi zależy 🙂

Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za Twoje wsparcie i życzę Ci świetnego dnia! 🙂

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNajsmutniejsze zakończenie roku szkolnego w życiu
Następny artykułZajęcie, którym warto zarazić każde dziecko