A A+ A++

Ferrari GTB Turbo. Bardzo rzadko zdarza się, że takie klasyki opuszczają garaże kolekcjonerów. Szczególnie te z koniem na masce, które zostały wyprodukowane w niezwykle skromnej liczbie 44 sztuk! Bardzo rzadko również zdarza się, żeby takie samochody znajdowały się na terenie naszego kraju. Tym bardziej cieszę się, że dzisiaj na łamach bloga mam przyjemność zaprezentować zestaw bliski ideału- włoski garnitur i wyjątkowy włoski samochód- kultowe Ferrari GTB Turbo. Jak wyszło? Sami oceńcie.

Tak, Ferrari GTB Turbo. Tak brzmi prawidłowa odpowiedź na zagadki, które pojawiały się na łamach mojego fanpage-a () w ostatnim tygodniu. Spośród ponad 300 odpowiedzi zaledwie kilka osób wytypowało prawidłowo! Choć oczywiście wiele osób, było bardzo, bardzo blisko. W czym tkwi różnica, którą bardzo ciężko zauważyć?

Podczas sesji zdjęciowej, którą miałem przyjemność wykonać razem z Michałem Nowickim (fotografem, z którym stale współpracuję) za sprawą relacji live na Insta Story i Snapa na planie pojawiło się kilku car spotterów. W tym , którego zdjęcia za zgodą postanowiłem dzisiaj na łamach bloga Wam zaprezentować. 

Ferrari GTB Turbo – niezwykle rzadki klasyk z lat 80

Ferrari GTB Turbo z 1989 roku jest jednym z najrzadszych Ferrari z lat 80. Szacuje się, że powstały tylko 44 sztuki wyposażone w układ ABS, na całkowitą produkcję trochę powyżej 300 egzemplarzy. Pod karoserią znaną z modelu Ferrari 328 (nie ma się więc co dziwić, że tak dużo osób typowało Ferrari 328), kryje się bardzo ciekawa innowacja techniczna, która została stworzona na potrzeby rynku włoskiego, gdzie samochody powyżej dwóch litrów pojemności były obarczone wówczas bardzo wysokimi podatkami. Aby temu zapobiec włoscy inżynierowie wymyślili naprawdę wyjątkową jednostkę napędową- 2-litrowy silnik V8 wyposażony w turbosprężarkę IHI, o takiej samej konstrukcji jak te, które były montowane w pierwszym nowoczesnym supercarze Ferrari z lat 80, czyli 288GTO. Taki system dawał moc silnika bardzo zbliżoną do 328, ale wrażenia z jazdy były o wiele bardziej bezpośrednie i zero-jedynkowe, ze względu na turbosprężarkę właśnie. Aby móc skutecznie chłodzić tak zaawansowaną konstrukcję silnikową, Ferrari GTB turbo zostało wyposażone w charakterystyczne dodatkowe wloty powietrza przed tylnym nadkolem, tak zwane NACA Ducts, które wyróżniaja to rzadkie auto z Maranello od popularnego 328 (i tu był ten haczyk). Tym samym znaczek Pinifariny, studia designerskiego odpowiedzialnego za legendarną linię tej małej Berlinetty zotał przeniesiony za nadkole. Standardowo znajdował się on bowiem w miejscu gdzie w tej wersji można spotkać wloty powietrza.

Ferrari GTB Turbo bez jest samochodem naprawdę wyjątkowym, a klasyczne zestawienie wyścigowej czerwieni Ferrari wraz z czarnym wnętrzem tylko dodaje mu ponadczasowości. Aha, jakby się ktoś pytał, to ten wyjątkowy samochód jest na sprzedaż. Kto się skusi?

Garnitur w kratę windowpane

Bardzo wyraźna, kontrastująca krata windowpane, o stosunkowo dużych “oknach” z szerokimi i ostrymi klapami. Do tego lekka konstrukcja wykonana na płótnie, z minimalnym wypełnieniem w ramionach. Ten garnitur włoskiej marki Lubiam ma wszystko to co najbardziej lubię w garniturach. Dzięki temu nie jest, ani trochę formalny i oficjalny. W sam raz na weekendowe wypady, niezobowiązujące spotkania, randki etc.

W tej stylizacji połączyłem go z białą koszulą szytą bespoke w Atelier Zabłotny. Na pierwszy rzut oka, to zwykła, biała koszula. Jednak należy zwrócić uwagę na wyjątkowe wykonanie kołnierza. Tzw. one piece collar dodaje niezwykłego charakteru i sprawia, że kołnierz koszuli wygląda niezwykle okazale, szczególnie gdy jest rozpięty i to nie tylko na jeden górny guzik, a nawet na dwa, czy trzy. Dzięki takiemu wykonaniu rozpięta koszula nie rozchodzi się na boki (jest sztywniejszy front i plisa), ale również nie widać nieestetycznych szwów w okolicy kołnierza od lewej strony (gdy jest rozpięta), bo ich po prostu tam nie ma. Gdy zapniemy wszystkie guziki idealnie nadaje się pod krawat, bo akurat ten model ma półwłoski kołnierz. Stylizację uzupełniają czarne tassel loafers z Shoepassion (), oraz okulary od Toma Forda.

fot. Michał Nowicki, Piotr Sobiczewski
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJak zaimponować Kobiecie? Poradnik tylko dla Mężczyzn!
Następny artykułEmilia-Romania i Apeniny. Włochy na rowerze