Podobnie było z daniami wigilijnymi?
– Tak, widać to dobrze w polskich książkach kucharskich, które stały się popularne w II połowie XIX wieku. Maria Marciszewska, autorka książki kucharskiej „Kucharka szlachecka” z II połowy XIX wieku, pisała, że klasycznym menu wigilijnym na polskich stołach powinna być zupa migdałowa z ryżem i rodzynkami, barszcz z uszkami albo zupa rybna z farszem, szczupak na szaro w kwasie z cytryną i rodzynkami, okonie posypane jajami, szczupak na żółto zimny w szafranie i rodzynkach, karp cały na zimno z rumianym sosem i rodzynkami, pasztet z chucherek, czyli rybich wątróbek w cieście francuskim, galareta albo kisiel, suszenina ze śliwek, wisien i gruszek, a zamiast chleba strucle na migdałowym lub makowym mleku. Nasza kuchnia ziemiańska była więc kosmopolityczna.
Rzeczywiście, sporo przypraw i składników pochodzących z odległych krajów. Ale też bardzo dużo ryb…
– Tak, ryb jadło się u nas zawsze bardzo dużo i na co dzień, i na Wigilię. Ich popularność związana była z tym, że w dawnej Polsce niemal połowa dni w roku była postna. Post na Wigilię był szczególnie ważny, ale szlachta umiała obejść ograniczenia, na przykład w okolicach Krakowa jadało się zupę rybną z klopsikami z cielęciny, tłumacząc, że to na pamiątkę wołów, które zjawiły się w stajence. Dlaczego w Wigilię można było jeść ryby, a mięsa nie?
Skąd ten zakaz?
– Wytłumaczenie kiedyś było takie, że czerwone mięso jest symbolem sytości, radości i tężyzny, dlatego kłóci się się z ideą poszczenia, czyli umartwiania się. Z kolei białe mięso ryb postrzegane było jako mało sycące i zimne, kojarzące się właśnie z postem. Ryba jest też symbolem chrześcijaństwa. Dlatego ryby zaczęły królować na stołach w Wigilię.
Polacy mieli kiedyś jakieś ulubione gatunki ryb, jak dzisiaj karp?
– Nie, była bardzo wielka różnorodność ryb, które się jadało w Wigilię, od sandaczy po okonie czy pstrągi. Tradycja łowienia i hodowli ryb jest w Polsce bardzo długa. Koło Krakowa są stawy rybne, które powstały za czasów królowej Bony. Ryby stamtąd trafiały m.in. w Wigilię na Wawel. Karpie też się jadło, ale tylko jako jedną z wigilijnych propozycji. Zdecydowanie więcej ryb było na stołach ziemiańskich, szlacheckich czy u bogatych mieszczan niż na chłopskich. Chłopi mieli dostęp do ryb tylko wtedy, kiedy wieś była położona nad rzeką. Jeziora i stawy były zazwyczaj własnością pańską i trzeba było za rybę słono płacić. Tak czy inaczej, królowanie karpia to sprawa całkiem niedawna.
A skąd wzięła się w Wigilię tradycja jedzenia maku?
– Każda potrawa jedzona w Wigilię ma swoją symbolikę. Kiedyś uważano, i dzisiaj też się w to wierzy, że Wigilia to czas magiczny. Podczas niej może się zadecydować, jaki będzie następny rok, może zapewnić urodzaj i obfite zbiory. Dlatego na każdym stole, chłopskim czy ziemiańskim, nie mogło zabraknąć nasion – jedzono orzechy, siemię lniane i właśnie mak. Ale nie tylko dlatego – mak jest też symbolem kontaktu z zaświatami, podobnie jak dodatkowy talerz na stole.
To nie chodziło o zabłąkanego wędrowca?
– Kiedyś ludzie mieli na myśli raczej wędrowca z zaświatów, na przykład duszę zmarłego członka rodziny, który przyszedł świętować z bliskimi. I mógł zechcieć pozostać przez całe święta, dlatego aż do Trzech Króli nie można było w domu szyć czy prząść, żeby nie skrzywdzić ducha, który gdzieś mógł się schować. Jednak nie zapominano o zabezpieczaniu się przed złymi duchami, które też mogły zawędrować do domu w Wigilię, dlatego w chłopskich domach pod stołem ukryta była siekiera.
Mak też kojarzono z duchami?
– Tak, bo od zawsze wiedziano, że jak ktoś naje się dużo maku albo wywaru z niego, to mocno śpi. A sen przecież od zarania dziejów uważany jest za pomost pomiędzy światem żywych i umarłych. Dlatego też w wielu domach je się w Wigilię kutię z makiem, która pierwotnie, u Słowian, była tradycyjną potrawą podawaną na stypie, podobnie jak inne potrawy z makiem. Dziś jadamy jeszcze makowce i makiełki, nie pamiętając już o związanych z nimi wierzeniach. Na deser jemy często pierniki.
Czy to też stary zwyczaj?
– Bardzo stary! Pierniki pojawiały się na polskich stołach już w XIII wieku, a katarzynki staropolskie są robione od 1640 roku. Ciastka te jedzono w Wigilię też nie bez powodu. Pierniki mają bardzo dużo ziół i przypraw, które miały pobudzać apetyt i przynosić zdrowie. Taką symbolikę miał też dodawany do nich miód. I dzisiaj wierzymy, że dobrze służy zdrowiu. A w Wigilię najlepiej zjadać go właśnie w pierniczkach i piernikowym cieście, jak robiły to pokolenia naszych przodków od setek lat.
Zobacz także: Nie masz pomysłu na prezent? Marcin Meller radzi co kupić pod choinkę
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS