A A+ A++

Przez zamknięcie stoków niemal przez całą zimę obiekty zarobiły jedynie 30 procent tego, co przed rokiem. Dodatkowo wiele z nich nie dostało wsparcia z tarcz finansowych, przez co dziś są zagrożone upadłością. Dlatego branża domaga się od rządu specjalnej pomocy i wypłaty odszkodowań. Bez tego wiele firm może nie dotrwać do przyszłego sezonu.

Każdy dzień zamknięcia stoków narciarskich w tym sezonie to około 5 milionów złotych strat dziennie dla całej branży. Samo przygotowanie do sezonu pochłonęło 32 miliony złotych, a koszty przygotowania do działania w reżimie sanitarnym to kolejne 600 tysięcy. Do tego dochodzą raty leasingowe i kredytowe oraz podatki. Zamknięcie stoków w sezonie 2020/2021 oraz brak uregulowanych zasad dotyczących dofinansowywania z tarczy finansowej może spowodować bankructwo branży narciarskiej, której przychody spadły nawet do 80 procent. Jak wylicza Stowarzyszenia Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne, realne przychody, na jakie może liczyć branża, to około 90 milionów złotych z szacowanych przed lockdownem 450 milionów złotych.


– Kondycja branży jest słaba, ponieważ sytuacja, w której polskie stacje narciarskie były zamknięte, kiedy nie mogły funkcjonować przy tak pięknej zimie, doprowadziła do tego, że wszystkie ośrodki straciły pieniądze. Okresem, w którym zarabia się pieniądze i kiedy turyści korzystają z tych ośrodków, są święta Bożego Narodzenia, Nowy Rok i ferie. W tym roku cały ten okres, do którego stacje się przygotowują cały rok, był zamknięty. To spowodowało, że stacje uzyskały może 30 procent dochodu, który uzyskują normalnie – informuje w rozmowie z agencją Newseria Biznes Piotr Rzetelski, wiceprezes stowarzyszenia Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne, skupiającego prawie 90 procent stacji narciarskich w kraju.

Kolejne tarcze antykryzysowe i finansowe nie trafiały do wszystkich firm ze względu na profil prowadzonej działalności. Pomoc ta była przewidziana głównie na ochronę miejsc pracy, więc mogły na nią liczyć stacje, które zatrudniają pracowników przez cały rok. Małe stacje, które są bardzo często firmami rodzinnymi, niezatrudniającymi pracowników, nie mogły z tego wsparcia skorzystać. Efektem tego pomoc od państwa z pierwszej tarczy objęła tylko 65 procent, a z drugiej już tylko niecałe 36 procent stacji zrzeszonych w PSNiT. W sumie opiewała ona na około 70 milionów złotych. Jak podkreślają przedstawiciele stowarzyszenia, ci, którzy otrzymali dofinansowanie, byliby w stanie wygenerować kwotę otrzymanej pomocy w ciągu jednego dobrego weekendu –  jeśli mówimy o dużym ośrodku, lub pracując około 10–15 dni w sezonie w przypadku mniejszych stacji.

– Nikt na stacji narciarskiej nie zatrudnia ludzi we wrześniu, tylko w październiku lub listopadzie, i zatrudnia te osoby na sezon, czyli do kwietnia. Jesteśmy więc specyficzną branżą, która działa innymi schematami. Dlatego apelujemy, domagamy się, żeby stworzono pomoc dedykowaną dla stacji narciarskich, która będzie dla nas dostępna – tłumaczy Piotr Rzetelski.

Przedstawiciele PSNiT domagają się odszkodowania za utracone zyski w czasie sezonu 2020/2021 w granicach 60 procent przychodu, jaki uzyskiwano w poprzednich sezonach. W przeciwnym razie wiele stacji i powiązanych z nimi biznesów może w najbliższym czasie upaść. Pojawiają się już pierwsze oferty sprzedaży stacji przez przedsiębiorców, którzy nie wytrzymali presji. Pieniądze, które udało im się zarobić, wystarczyły wyłącznie na pokrycie kosztów związanych z przygotowaniem do sezonu.

– W naszym odczuciu byliśmy narzędziem polskiego rządu – zamknięto stacje, więc ludzie nie  pojechali w góry w czasie świat czy ferii. W związku z tym – jako narzędzie, które służyło do pewnego celu – uważamy, że należy nam się rekompensata i te 60 procent przychodu z poprzednich sezonów powinniśmy otrzymać i o to do rządu apelujemy – podkreśla wiceprezes PSNiT.

Stowarzyszenie apeluje również o ustawowe ulgi lub zwolnienia z podatku od nieruchomości i od budowli, dofinansowanie do wynagrodzeń pracowników, umorzenie ZUS i postojowe aż do następnego sezonu narciarskiego. Piotr Rzetelski podkreśla, że rozważane są różne opcje, również kroki prawne, ale branża liczy na negocjacje z rządem.

– Ch … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJak przywrócić skórze promienny wygląd po zimie?
Następny artykułMural we Wrocławiu upamiętni nagrodę Sacharowa Parlamentu Europejskiego dla opozycji demokratycznej na Białorusi