A A+ A++

Koniugacja, deklinacja, końcówki, ortografia, oboczności, wyjątki – ech, dużo tego. Język polski nie jest łatwy, sprawia trudność nie tylko cudzoziemcom; my też mamy z nim problem. A może tak zaprzyjaźnić się z językiem polskim? Nie tylko uczyć się go, ale bawić nim?

I tutaj pojawiają się… borówki.

Kilka lat temu fundacja Bookowy Dom wymyśliła wakacyjne spotkania z językiem polskim; cykl nazwano „Jemy borówki na polu”. Tegoroczna edycja rozpoczyna się 30 lipca, oczywiście w Rabce.

Borówki – wiadomo, że chodzi o jagody. Ale borówki nas różnią językowo, bo mimo że jemy te same owoce, to jednak nazywamy je inaczej. Pole – Małopolska zawsze wychodzi z domu na pole, cały kraj już wie, że my tak mamy. Dziwimy się, że inni idą „na dwór”. Te różnice są piękne i całe szczęście, że występują. Prowadzą nas do niezwykłości, wyjaśniają tajemnice, oswajają strachy.

Co edycja, to nowi goście i nowe tematy. Na „Borówkach” nikt się nie nudzi. Opowieści o języku zawsze są punktem wyjścia do rozważań o nas samych – trochę historii, antropologii, etnografii, socjologii. Bo język jest wszechobecny.

Na sermater – gwara rządzi

Artur Czesak (dialektolog z Krakowa, będzie gościem borówkowego festiwalu, opowie, między innymi, o słowach rodzinnych): – Dlaczego ważne są „Borówki”? Bo to towar rzadki i luksusowy, wbrew temu, co się myśli o ich prostocie. A mam na myśli nie owoce runa leśnego, ale kilka dni oderwania się od pracy lub wakacyjnego lenistwa, żeby potrudzić się myśleniem o języku, czyli czymś, co kształtuje myśl. „Borówek” nie trzeba się bać, bo myślenie nie boli. Od wielu lat podobają mi się takie słowa, o których nie tylko nie umiem się powymądrzać, ale wręcz miewają zaledwie po kilka wystąpień w wyszukiwarkach i bywają nieobecne w słownikach, na przykład „na sermater” (czy to się pisze razem?), lub wyszły z użycia, jak „fetniak”. Fascynują mnie słowa rodzinne i familijne, o których będę opowiadał podczas jednego ze spotkań. To familijne endemity, czyli słowa i powiedzonka, które trwają w naszych rodzinach, są wspomnieniem dziecięcych przekrętów albo zabawnych zdarzeń. W mojej rodzinie to imiona wymyślonych przyjaciół, których nie zdradzę. Mogę za to powiedzieć, że przez lata wypominano mi, że samochód nazywałem „sasut”… Czasem są to regionalizmy wnoszone w niematerialnym wianie z naszych małych ojczyzn.

Fot. Malgorzata Kolcz / Agencja Gazeta

Każdy ma takie słowa i używa ich. Powstają w domu, między kuchnią a pokojem, opisują zwyczajność w niezwyczajny sposób. Niektórzy ich się wstydzą, ponieważ dziwnie brzmią, ale przecież dużo o nas mówią. Język nie jest martwy, języki domowe się przenikają, mają na siebie wpływ. O tym wszystkim opowie Artur Czesak. A że „Jemy borówki na polu” to projekt, w którym nie tylko słucha się wykładowcy, warto samemu coś dorzucić, pochwalić się albo wspólnie poszukać odpowiedzi.

„Jaka cichość w izbie sie zrobiła”

Opowiadanie, bajanie, snucie… Historia ludzkości to historia opowiadania. Od Ezopa do Sabały, od Sienkiewicza i Tokarczuk do polityków (chociaż ci mówią raczej o „narracji”) i youtuberów – wszyscy opowiadamy, jednak nie wszyscy mamy dar opowieści. Podczas tegorocznej edycji festiwalu będzie można spotkać się z tymi, którzy opowiadają najlepiej – Agnieszką Aysen Kaim, Ireną Stopą, Grzegorzem Uzdańskim i Magdą Leną Górską. Przyjdźcie, dajcie się porwać, rozkoszujcie się fabułą, pięknym językiem, mową ciała (a ta jest w opowiadaniu równie ważna jak sama opowieść), dykcją.

Irena Stopa tak tłumaczy sens opowiadania (robi to gwarą):

– Ceba widza zainteresować, niech un psyjdzie tu, do twojej godki. Do tej twojej godki, co by on był tak, jakby Bogiem u ciebie. Bo un jest wozny, bo tu jemu godos, a on bedzie słuchoł. Ciekawość jego bedzie cie prowadzić, a ty w ludzkich ocach musis cytoć tom ciekawość, co to bedzies dalej godoć. Co to sie stało z tym cłekiem, co go zbójcy porwali w lesie? Widzis, jak ludzie cekajom? Cós to było? Kiedy to było? Psypac sie, jak sie zainteresowali, i ten, co godo, un to widzi. Un cyta w ludzkich ocach, ze uni tego chcom, pacą jako cicho sie zrobiło. Nawet baby po kątach nie smrecą jus, nie godojom. Pacą jaka cichość zrobiła sie w izbie, kiedy ta baba zaceła godoć. Ta spólność widza z babom, co godo, ma być jedność. Nawet ptosek już wtedy nie śpiwa, kiej na polu przy ognisku godos.

Tych opowieści, tworzonych na poczekaniu, będzie można posłuchać w rabczańskim drewnianym kościele. Trudno o lepsze miejsce.

Tłumacz jak poeta

W ciągu dwóch festiwalowych dni możemy zawędrować daleko razem z opowiadaczami, naukowcami, autorami książek i tłumaczami. Nie będzie nudy, bo język z natury nie jest nudny. Język to przecież my.

Barbara GawrylukBarbara Gawryluk Fot. Damian Klamka/East News

Eksperci opowiedzą nam o bogactwie i zawiłościach naszego języka, o słowach trudnych, śmiesznych, kłopotliwych, o regionalizmach i językowych wpadkach. Ale też o rzeczach, na które zazwyczaj nie zwracamy uwagi, których istnienia nawet nie podejrzewaliśmy. Michał Rusinek, autor książek i tłumacz, przedstawi „Katalog językowych wpadek, czyli jakich zwrotów i słów używać, by spalić się w oczach odbiorcy”. Wbrew pozorom to poważna sprawa.

– Język, którym mówimy, określa nas w równym stopniu jak nasz wygląd: często po usłyszeniu jednego zdania wyrabiamy sobie opinie o naszym nowo poznanym rozmówcy. Dlatego, skoro poświęcamy czas, energię i pieniądze, by sprostać aktualnym wymaganiom mody, warto poświęcić chwilę uwagi temu, co się dzieje, gdy otworzymy usta, by dać wyraz swoim myślom i co w jednej chwili może utwierdzić albo zrujnować nasz długo wypracowywany wizerunek – tłumaczą organizatorzy.

Będzie też o grzeczności językowej i tabu, o nazwach miejscowości, pleceniu andronów, polszczyźnie emigrantów. Warto posłuchać opowieści tłumaczy, którzy przekładają na polski literaturę światową. Opowiedzą, jak przenosić na grunt polszczyzny fascynujące słowa i fenomeny nieznane w naszym języku, obecne wyłącznie w kulturze, z której się wywodzą.

Barbara Gawryluk (autorka książek, tłumaczka z języka szwedzkiego): – Jest wiele trudnych chwil przy tłumaczeniu, pojawiają się przecież różnice kulturowe. Trzeba radzić sobie ze światem, który inaczej funkcjonuje, ma inne obyczaje i słowa, którymi je opisuje. Święto Midsommer (obchodzone w weekend najbliższy nocy świętojańskiej), którego w Polsce nie ma, a w Szwecji jest ważne – jak o nim opowiedzieć, jakimi słowami? Przecież w języku polskim słowa te nie istnieją, stworzyć je? Czasami sięgam do klasyki i moich wielkich poprzedników, którzy tłumaczyli książki Astrid Lindgren; szukam inspiracji, podpowiedzi. Tłumacz musi być trochę pisarzem, stwarza historię opowiedzianą przez autora – nie zmienia niczego, a jednak wiele. Tłumacz musi być też poetą, bo jak inaczej mógłby tłumaczyć poezję? Język zawsze jest związany z rzeczywistością, w której żyjemy. Trudne, ale fascynujące zadanie.

To jak, spotykamy się w języku? Nie trzeba przyjeżdżać do Rabki, festiwalowe spotkania będą transmitowane w internecie. A tak naprawdę to na polu, przy borówkach…

PROGRAM „Jemy borówki na polu”

30 lipca (piątek):

godz. 10 – Agnieszka Frączek: „O pleceniu andronów (z łyka!) i innych zabawach językowych w twórczości Jana Brzechwy”

godz. 11 – Z Wytrzyszczki na Psią Trawkę, czyli wakacyjnym szlakiem nazw z Arturem Czesakiem, Agnieszką Jurczyńską-Kłosok i Michałem Rusinkiem

godz. 12 – Artur Czesak, Agnieszka Frączek, Agnieszka Hącia, Piotr Krasnowolski: „Językowa grzeczność i tabu”.

godz. 16 – Michał Rusinek: „Katalog językowych wpadek, czyli jakich zwrotów i słów używać, by spalić się w oczach odbiorcy”.

godz. 19 – Jak świat, w którym żyjemy, wpływa na nasz język? Wieczór tłumaczy z udziałem: Agnieszki Aysen Kaim (język turecki), Marty Dybuli-Östholm (język szwedzki), Barbary Gawryluk (język szwedzki), Tomasza Kwietnia (język włoski), Piotra Krasnowolskiego (język angielski) i Katarzyny Sarek (język chiński).

31 lipca (sobota)

godz. 10 – Agata Hącia: „Baśniowa ortografia”.

godz. 11 – Agnieszka Kania: „Z komunikacją językową za pan brat, czyli o lekcjach języka w szkole średniej”.

godz. 12 – Artur Czesak: „Słowa rzadkie i familijne””.

godz. 16 – Artur Czesak, Anna Górska: „Jak język żyje w oderwaniu od ojczystej ziemi? O polszczyźnie emigrantów”.

godz. 19 – „Moja historia Cię zaskoczy”… Wieczór opowiadaczy z udziałem: Magdaleny Górskiej i Serge’a Tamasa, Agnieszki Aysen Kaim, Ireny Stopy i Grzegorza Uzdańskiego.

Spotkania odbywać się będą w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Rabce-Zdroju, ul. Orkana 27, zaś wieczór opowiadaczy w kościele pod wezwaniem św. Marii Magdaleny (ul. Sądecka 6). Wszystkie wydarzenia będą transmitowane na stronie internetowej jemyborowkinapolu.pl i na facebook.com/bookowydom/.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBogaci i biedni – ile zarabiają radni?
Następny artykułSzlak Rekreacyjny Doliny Pilicy, czyli urokliwe zakątki centralnej Polski