A A+ A++

Czy portfolio pełne znanych tytułów wystarczy do tego, aby zrobić dobrą grę? Wanted: Dead jest okazją do tego, aby zweryfikować ten temat, co oczywiście robimy w naszej dzisiejszej recenzji!

Gdy branżowi weterani starają się pójść na swoje, reklamują swoje gry wielkimi okrągłymi hasłami typu “nadchodzi gra od twórców hitu A, hitu B, hitu C”. W tym przypadku autorzy Wanted: Dead promowali się tym, że są twórcami takich klasyków jak Ninja Gaiden czy też Dead or Alive. Początkowo sam dałem się nabrać na ten trik i myślałem, że nadchodząca produkcja to dzieło Team Ninja. Oczywiście szybka weryfikacja i emocje opadły. Deweloperzy z Soleil być może mają i na pokładzie doświadczonych programistów i projektantów, ale ich wszystkie poprzednie projekty były co najwyżej średniakami. Niestety ich najnowsza produkcja nie odbiega od normy.

Wanted: Dead – gdyby John Wick był kobietą

Dorobek autorów recenzowanej dziś produkcji budzi spory respekt oraz spore oczekiwania. Wszakże zarówno Ninja Gaiden jak i Dead or Alive charakteryzowały się wybitnymi systemami walki, które do dziś są uznawane za jedne z najlepszych w swoim gatunku. Jeśli zaś chodzi o Wanted: Dead to tutaj faktycznie czuć trochę tego ducha dawnych slasherów od Team Ninja, aczkolwiek mocno rozwodnionego – trochę jakbyście chcieli wypić dobre sake, ale ktoś wylałby pół butelki i zastąpił kranówką.

Deweloperzy określają swoje dzieło jako list miłosny do czasów PlayStation 2 oraz oryginalnego Xboksa, a także jako pierwszy w dziejach slasher-shooter. Czy takie połączenie ma sens i czy naprawdę czuć tu inspirację szóstą generacją konsol? Nasza główna grywalna bohaterka ma w swoim arsenale maksymalnie cztery rodzaje broni – miecz, pistolet oraz 2 karabiny jakie może podnieść po pokonanych przeciwnikach lub wybrać na początku misji. Z takich gier jak Shadow Warrior wiemy, że połączenie walki wręcz ze strzelaniem potrafi być ciężkim wyzwaniem, ale jest w pełni wykonalne i może sprawiać dużo frajdy. W Wanted: Dead autorzy chcieli zadowolić zarówno miłośników Ninja Gaiden jak i graczy trzecioosobowych shooterów a’la Gears of War, a zapewnienie pełnej satysfakcji fanom obu gatunków w jednej produkcji jest praktycznie niemożliwe.

Dzieło Soleil ma zatem bardzo przyzwoity model walki wręcz z fajnymi combosami i efektownymi finiszerami, aczkolwiek brakuje tu takiej mobilności i finezji w ruchach postaci jak w przygodach Ryu Hayabusy. Jeśli zaś chodzi o samo strzelanie, tutaj mamy dyspozycji kilka ciekawych broni jak karabiny, granatniki czy inne strzelby, ale samo poczucie naparzania do wrogów jest raczej takie sobie. Oczywiście mamy mechaniki pokroju strzelanie na ślepo zza winkla, szybkie uniki czy konieczność celowania w konkretne partie ciała naszych rywali, ale nigdy nie jest to coś szczególnie ekscytującego. Szczerze powiedziawszy grając w Wanted: Dead często przychodziło mi na myśl, że tak mogłaby wyglądać wysokobudżetowa gra John Wick, bo same finiszery są bardzo mocno inspirowane kinowymi przygodami najsłynniejszego emerytowanego zabójcy. A przynajmniej takie odczuwam wrażenie. Można zatem śmiało powiedzieć, że obydwie warstwy systemu walki są zrealizowane w porządku, ale no tylko tyle. 

Wanted: Dead – przeciętny średniak

Wanted: Dead

Z racji duchowych odniesień do czasów PlayStation 2, cała recenzowana dziś produkcja opiera się na systemie korytarzowych fabularnych misji, przerywanych od czasu do czasu wizytami w naszej bazie, gdzie czekają na nas proste mini gierki i inne atrakcje. Fabularnie widać, że Wanted: Dead chciało chwycić dwie sroki za ogon i obydwie wypuściło z ręki. Po pierwsze działamy tutaj w policyjnej drużynie wyrzutków i byłych skazańców, którzy mają być typową ziomalską twardą ekipą z anegdotkami z przeszłości i grubiańskim humorem. Jaki mamy jednak finalny efekt? Autentycznie nie pamiętam imienia żadnego z moich kompanów, a ich losy czy dowcipy są tak mało interesujące, że już bardziej by mnie zainteresował kolejny monolog o “rodzinie” z Szybkich i wściekłych. Wydaje mi się, że autorzy chcieli dać nam taką zgraną paczkę jak ta z Gears of War, ale no wyszło jak wyszło.

Po drugie nasza główna bohaterka miała mieć drugie dno, tragiczną historię zmuszającą ją do podjęcia się ryzykownej pracy i zboczenia ze ścieżki prawości. Teoretycznie tytuł porusza ważne kwestie jakie są istotne dla każdego rodzica, ale prowadzona tu narracja jest tak chaotyczna i tak niezrozumiała, że naprawdę ciężko jest sympatyzować z panią policjant i jej życiowymi problemami. Podam wam prosty przykład. Gdzieś na początku idziemy pogadać z komendantem, tłumaczymy mu się z kolejnej zbyt mocnej akcji w terenie, mamy typowy motyw mentor-uczeń.

Rozmowa się kończy, idziemy na bok i podnosimy jakieś akta starych spraw. Nagle totalnie znikąd włącza się długa cutscenka przedstawiająca pewne ważne dla bohaterki wydarzenia. Ale czy dzieje się to teraz? Czy to retrospekcja? Czy włączyła się jakaś kolejna misja? Nie, to po prostu scenka do tych losowo położonych w pokoju akt. Tak dość istotna sekwencja włożona jest w strukturę gry w bardzo nieprzemyślany sposób, który wybija z rytmu i nie przygotowuje na jej żaden emocjonalny ton. Dodatkowo sam główny wątek jest na tyle nudny, nijaki i oklepany, że również ciężko jest się w niego wczuć.

W takiej grze jak Wanted: Dead głównie powinna liczyć się akcja, a każda kolejna misja powinna być rozdzielana ewentualnie krótkimi i treściwymi sekwencjami fabularnymi tak, aby nie zatracić tego tempa akcji. Tutaj zaś mamy do czynienia z bezsensowną eksploracją komisariatu, która poza drobnymi mini-gierkami i automatami z nagrodami nie oferuje nic ciekawego. Dodatkowo ten okres wyciszenia jest wydłużany nużącymi scenami tego, że na przykład nasza bohaterka wpiernicza obiad w samotności, gdy koledzy śmieszkują tuż obok. Dalej jest na przykład a’la rytmiczna mini-gierka prezentująca nam pojedynek członków drużyny na to, kto szybciej zżera ramen. I to nie jest jakaś szybka, prosta zabawa – musisz gapić się na to, jak oni jedzą dobre kilka minut, a jak zrobisz parę błędów, musisz całą 3-fazową mini-grę zacząć od nowa. A jak nie, to nie przejdziesz gry dalej. Nie wiem co za geniusz na to wpadł, ale naprawdę musiał zbyt mocno trzepnąć się w głowę.

Wanted: Dead – definicja przeciętności

Reasumując Wanted: Dead jest w moim odczuciu idealnym zobrazowaniem definicji przeciętności. Tytuł wygląda nawet spoko, system walki jest całkiem przyjemny, ale nic więcej, zaś fabuła to zlepek nieudolnie wyreżyserowanych wątków, które zapomnisz najwyżej za kilka dni. Jeśli zatem szukasz czegoś, aby po prostu sobie włączyć i pozabijać opryszków, a następnie walnąć się spać, możesz dodać tytuł do listy życzeń. Co prawda płacenie za tę grę 200 złotych to zbrodnia, ale za takie 50 złociszy można dać grze szansę. O ile Soleil odważy się zrobić sequel, a potencjał na to jest, możemy w przyszłości dodać już coś bardziej zjadliwego.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułСмуга вздовж українського кордону з Росією та Білоруссю збільшиться до 2 км у ширину
Następny artykułProdukcja Super Horneta dobiegnie końca za dwa lata