Gmina Lipowa, przepięknie położona u stóp Skrzycznego, to jedna z najbardziej malowniczych beskidzkich miejscowości. Słynie z pięknych widoków, Doliny Zimnika, śliwek oraz… wojskowych helikopterów.
Miało być lotnisko dla szybowców
Nad okolicą podobno są dobre prądy powietrzne. W przeszłości jeden z biznesmenów chciał tutaj budować nawet lotnisko dla szybowców. Nic z tych planów nie wyszło, ale nawet kilka razy w roku pojawiają się tutaj na ćwiczeniach brygady powietrznodesantowe. Doskonalą w Lipowej m.in. skoki ze spadochronem i loty śmigłowcami w górskim terenie. Gdzieś muszą to robić, a nad Tatrami im nie wolno ze względu na ochronę dzikiej przyrody.
Od 28 czerwca do 9 lipca w Lipowej ćwiczyła jednostka specjalna “Nil” z Krakowa, powołana do wsparcia informacyjnego, dowodzenia i zabezpieczenia logistycznego operacji specjalnych prowadzonych przez Wojska Specjalne w kraju oraz poza jego granicami. Mieszkańcy mówią, że było to uciążliwe, bo helikoptery latały także w nocy.
Teraz ludzie mają parę dni spokoju, ale lada moment ćwiczenia rozpocznie kolejna jednostka. Zapowiedziała się tutaj 6. Brygada Powietrznodesantowa z Krakowa, informując, że planuje ćwiczenia od 19 do 23 lipca, a potem od 26 do 30 lipca. Nad gminą latać będzie śmigłowiec W-3W Sokół. W planach są m.in. skoki spadochronowe z lądowaniem do Jeziora Żywieckiego. Na szczęście te ćwiczenia powinny być mniej uciążliwe dla mieszkańców, bo nie będą się odbywały w nocy.
Jedni narzekają, inni przyjeżdżają oglądać wojskowych
Szymon J. Wróbel z Urzędu Gminy Lipowa opowiada, że szkolenia wojskowe odbywają się w Lipowej od kilkudziesięciu lat, co roku w wakacje. – Były czasy, które wspominają starsi mieszkańcy, że wojskowi biegali z bronią po gminie, strzelali, a oni, jako dzieci, zbierali łuski. Oczywiście w czasie ćwiczeń nie wolno im było wychodzić z domu. Takie działania zawsze były wielką atrakcją dla młodych mieszkańców, również dla wielu osób, które przyjeżdżały specjalnie po to, żeby zrobić sobie zdjęcie z imponującym wojskowym sprzętem – opowiada Szymon J. Wróbel.
Mówi, że tak jest do dziś. Jest sporo telefonów od osób, które pytają, gdzie i kiedy żołnierze będą stacjonować, żeby móc ich zobaczyć w akcji. – Wiadomo, jak zawsze w takich sytuacjach jest niewielkie grono osób, którym te działania przeszkadzają, ale do tych mieszkańców staramy się apelować o wyrozumiałość – mówi Szymon J. Wróbel.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS