„Uważa się, że za 20-30 lat większość społeczeństwa będzie krótkowzroczna, ponieważ nasze życie ogranicza się do kilku metrów wokół nas, a nawet do kilkudziesięciu centymetrów, jeśli sięgamy po telefon czy spędzamy czas przed komputerem” – zauważa prof. Dorota Wyględowska-Promieńska, kierownik Katedry i Kliniki Okulistyki Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. O najczęstszych schorzeniach wzroku, sposobach leczenia i profilaktyce mówimy w tym tygodniu w cyklu „Twoje Zdrowie w Faktach RMF FM”.
Większość dzieci rodzi się z wadą nadwzroczności. Nie wszystkie z niej wyrastają. Małe dzieci nie wiedzą, że mają problem ze wzrokiem. Ich rodzice często też nie zdają sobie z tego sprawy, chyba że do nadwzroczności dołącza się zezowanie, które mobilizuje ich do pójścia do okulisty. Warto jednak zrobić to nawet, kiedy nie ma żadnych zewnętrznych objawów. Dzieci, które mają rok, powinny być badane, żebyśmy ocenili, czy mają wadę wzroku. Jeśli dodatkowo małe dzieci zezują, to na pewno powinno to budzić niepokój rodziców. Nie powinniśmy myśleć, że dziecko z tego wyrośnie – mówi prof. Dorota Wyględowska-Promieńska, kierująca Oddziałem Okulistyki Dorosłych w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym im. prof. K. Gibińskiego w Katowicach.
Zobacz również:
Kiedy powinniście skorzystać z pomocy okulisty? Najczęstsze powody
Nasza ekspertka dodaje, że powodem zezowania nie zawsze jest tylko wada wzroku. Czasami wynika to z budowy gałki ocznej lub zmian, które np. związane są z zaćmą.
W przypadku kilkuletnich dzieci wskazaniem do wizyty u okulisty mogą być niektóre zachowania. Z doświadczenia wiem, że kiedy dzieci mają 4-5 lat i niechętnie uczą się pisać, czytać, a rodzice nie byli z nimi u okulisty wcześniej, to jest to taki dzwonek alarmowy. Czasami to wynika z tego, że dziecko nie widzi dobrze, męczy się przy czytaniu. Nie sprawia mu to przyjemności, więc nie chce tego robić – wyjaśnia prof. Wyględowska-Promieńska.
Krótkowzroczność często wychodzi na jaw w wieku szkolnym, kiedy uczeń nie widzi wyraźnie, co jest napisane na tablicy. Jeżeli dziecko nawet siedząc w pierwszej ławce, zaczyna mrużyć oczy i nie widzi dobrze, to na pewno jest to sygnał, że powinniśmy udać się z nim do okulisty. Jeśli w szkole dziecko ma problemy z odczytywaniem z tablicy, na odległość, a świetnie daje sobie radę patrząc z bliska, to znaczy, że zaczyna się rozwijać krótkowzroczność szkolna – zaznacza profesor. Z krótkowzroczności, w przeciwieństwie do nadwzroczności się nie wyrasta. W nadwzroczności, w miarę, jak dziecko rośnie, gałka oczna się wydłuża i wada zaczyna się zmniejszać. Krótkowzroczność tylko i wyłącznie powiększa swoje wartości – tłumaczy specjalistka.
Spędzanie dużej ilości czasu przed ekranami komputerów i telefonów ma ogromny wpływ na rozwój krótkowzroczności. Oko, patrząc z odległości 30-40 cm, przystosowuje się do takiej odległości – wyjaśnia prof. Dorota Wyględowska-Promieńska. Dodaje, że nawet osoby bez wad wzroku po kilku godzinach wpatrywania się w ekran komputera, kiedy zaczną patrzeć na odległość kilku metrów, mają w pierwszym momencie problem z dobrym widzeniem. Czasami “złapanie” ostrości zajmuje kilka sekund, czasami trwa to dłużej. Uważa się, że za 20-30 lat większość społeczeństwa będzie krótkowzroczna, ponieważ nasze życie ogranicza się do kilku metrów wokół nas, a nawet do kilkudziesięciu centymetrów, jeśli sięgamy po telefon czy spędzamy czas przed komputerem. Nie potrzebujemy, czy raczej teoretycznie nie potrzebujemy ciągłego patrzenia kilkanaście czy kilkadziesiąt metrów w dal tak, jak to było w pokoleniach poprzednich. Przerzuciliśmy nasze czynności zawodowe, swoje życie na odległość kilku metrów czy kilkudziesięciu centymetrów – mówi.
Kłopoty z widzeniem z bliska dotykają nie tylko małe dzieci. W starszym wieku to naturalny proces. Wtedy nie nazywamy już tego nadwzrocznością tylko starczowzrocznością lub prezbiopią i myślę, że prezbiopia lepiej brzmi, bo nie przypomina nam o upływie czasu. Jest to zupełnie naturalny proces i jeżeli mamy 40 plus i potrzebujemy okularów do czytania, nie uciekajmy przed tym. To nie ma sensu, to jest tylko kosztem naszego wysiłku akomodacyjnego, zmęczenia oczu czy oddalania ręki (…) potocznie mówi się, że jak ktoś zaczyna mieć prezbiopię, to jego ręka staje się za krótka, bo oddalamy coraz bardziej tekst czytany – tłumaczy prof. Dorota Wyględowska-Promieńska.
Problem dotyczy również krótkowidzów, choć akurat nie każdy krótkowidz będzie z wiekiem potrzebował okularów do czytania. Jeśli krótkowidz ma wadę o małych wartościach: -1, -1,5 dioptrii, to przyjdzie moment, kiedy będzie musiał sięgnąć po okulary do czytania, ale jeśli ma -2, -3 dioptrie, to takiej potrzeby mieć nie będzie, bo prezbiopia będzie skompensowana tymi minusami – wyjaśnia okulistka.
Oprócz krótkowzroczności, nadwzroczności i prezbiopii, często występującą wadą wzroku jest astygmatyzm. Postrzegamy obraz nie jako punkt, ale jako linię przesuniętą i w ten sposób widzimy obrazy nieco krzywo. Mózg potrafi to plastycznie wyrównać, ale jeżeli astygmatyzm jest duży, to mózg sobie już z tym nie radzi i wtedy wskazana jest korekcja okularowa lub soczewkowa. Trzeba pamiętać, że istnieje astygmatyzm fizjologiczny, którego nie wyrównujemy. 0,5 czy 0,75 dioptrii u niektórych pacjentów może być swobodnie zostawione, ale jeśli mamy 2-3 dioptrie, to na pewno należy taki astygmatyzm wyrównać, ponieważ zaczynają się bóle głowy, oczu, łzawienie – zauważa ekspertka.
Zaćma to generalnie choroba osób starszych związana z naturalnym procesem mętnienia soczewki. U niektórych rozpoczyna się w wieku 50-60 lat, u innych w wieku 70 plus – mówi prof. Wyględowska-Promieńska, dodając, że nie zawsze konieczny jest zabieg. Nie operujemy zaćmy początkowej, która nie wpływa na jakość życia pacjenta. Operujemy wtedy, kiedy pacjent traci dobre widzenie, kiedy zaćma utrudnia pacjentowi codzienne życie np. prowadzenie samochodu – tłumaczy. Podkreśla, że, choć kojarzona z osobami starszymi, zaćma dotyczy także dzieci. Jest część chorób związanych ze zmętnieniem soczewki u dzieci i to mogą być jednostki chorobowe wrodzone, mogą to być też zaćmy pourazowe i u dzieci bardzo często przyczyną zmętnienia soczewki są urazy – wyjaśnia profesor.
Jaskra to choroba, która prowadzi do uszkodzenia nerwu wzrokowego. Nieleczona może zakończyć się utratą wzroku. Jaskra może być uwarunkowana genetycznie – jeżeli chorował ktoś z rodziców, warto się zbadać. Są też inne przypadki. Mogą być jaskry pourazowe, polekowe, jaskry związane z różnymi zespołami genetycznymi, więc każdy pacjent, który w jakikolwiek sposób może być obciążony jaskrą, powinien być przebadany. Tak naprawdę badania przesiewowe w kierunku jaskry powinny być wykonywane u każdego, dlatego, ze według danych statystycznych bardzo dużo jest pacjentów chorujących na jaskrę, którzy nie zostali zdiagnozowani, ponieważ nigdy się takim badaniom nie poddali – podkreśla specjalistka i wylicza podstawowe badania: pomiar ciśnienia wewnątrzgałkowego, badanie pola widzenia, badania optycznej-koherentnej tomografii tarczy nerwu wzrokowego.
O jaskrze mówi się, że to cichy złodziej wzroku, ponieważ na początkowym etapie jest nieodczuwalna dla pacjenta. Najczęściej jeżeli pacjenci zgłaszają się, to nie dlatego, że zaczyna się problem z polem widzenia obwodowym, tylko dlatego, że oczy zaczynają boleć, łzawić, pacjent czuje jakby “wypychanie”. Jeżeli jest znaczne zawężenie pola widzenia i to zaczyna przeszkadzać pacjentowi, to znaczy, że jest to bardzo zaawansowany proces jaskrowy – wyjaśnia specjalistka.
Zmiany spowodowane jaskrą są nieodwracalne. Można jednak chorobę zahamować i nie dopuścić do utraty wzroku. Jaskra to nie wyrok. Jeżeli jest zdiagnozowana i leczona, to w znamienitej większości przypadków pacjenci są oczywiście skazani na leczenie, ale nie są skazani na niewidzenie – mówi prof. Wyględowska-Promieńska. Podstawową metodą leczenia jest leczenie kroplami. Jeżeli okazuje się, że mamy nietolerancję leków albo pacjent nie do końca przestrzega naszych zaleceń albo zauważamy, że nasze leczenie nie jest satysfakcjonujące mimo, że pacjent przestrzega zasad, to należy na pewno włączyć leczenie laserowe. Gałąź laserowego leczenia bardzo się rozwinęła. Jeśli leczenie laserowe nie pomaga pacjentowi lub to nie jest odpowiednie leczenie dla danego pacjenta, możemy włączyć zabiegi chirurgiczne na bloku operacyjnym – tu także mamy ogromny krok do przodu – mówi profesor podkreślając znaczenie rozwoju mikrochirurgii, która w mniejszym stopniu obciąża oko i zdrowie pacjenta. Zabieg jest szybki, praktycznie bezbolesny i jeżeli akurat dla danego pacjenta jest wystarczający, to naprawdę jest to dla chorego duża ulga – podsumowuje okulistka.
Ostatnie 30 lat to niesamowity przełom w okulistyce. Kiedyś okulista to była osoba dobierająca szkła. Dzisiaj okulista tez oczywiście leczy zachowawczo, ale ta dziedzina to przede wszystkim prężnie działająca chirurgia okulistyczna – zauważa prof. Dorota Wyględowska-Promieńska i wymienia właśnie m.in. jaskrę jako przykład choroby, w której możliwości leczenia w ostatnich latach bardzo się poszerzyły. Kolejną taką chorobą jest AMD, czyli zwyrodnienie plamki żółtej – schorzenie siatkówki powodujące utratę widzenia centralnego.
Kiedyś mówiliśmy, że zwyrodnienia plamki żółtej związane z wiekiem dotyczą osób 60 plus, ale dziś już mówimy o osobach 50 plus. Wiek się przesuwa, bo jest coraz więcej czynników, które wyzwalają rozwój zmian zwyrodnieniowych w siatkówce. 15-20 lat temu osoby, które miały zwyrodnienia, były osobami praktycznie skazanymi na stale pogarszające się widzenie i znaczny spadek ostrości wzroku. Dzisiaj, kiedy dysponujemy możliwością podawania iniekcji wewnątrzgałkowych, bardzo duża liczba pacjentów korzysta z tego. Możemy pacjentom w ramach NFZ podawać iniekcje, które są czasami nawet wieloletnim leczeniem, a które dają nie tyle poprawę ostrości wzroku, bo w przypadku zwyrodnienia trudno jest oczekiwać znaczącej poprawy, ale przede wszystkim zahamowują widzenie na tym etapie, na jakim pacjenta napotkaliśmy na naszej drodze – mówi prof. Wyględowska-Promieńska.
W przypadku większości chorób podstawową profilaktyką jest zdrowy styl życia. Jeśli chcemy mieć zdrowe oczy, dobry wzrok, również warto postawić na odpowiednią dietę i ruch. Prof. Dorota Wyględowska-Promieńska przestrzega przed np. długotrwałymi dietami odchudzającymi, które prowadzą do niedoborów ważnych dla zdrowia oczu witamin czy minerałów. Specjalistka zaleca też ruch – przede wszystkim na świeżym powietrzu.
Zamykając się w pomieszczeniu, patrząc w ekran telewizora, komputera, telefonu, zamykamy się na odległość kilkudziesięciu centymetrów czy 1-2 metrów, więc nasze oko nie pracuje do dali. Ono ewolucyjnie osiągało coraz lepsze widzenie, ponieważ nasi pradziadowie musieli polować, potrzebowali widzieć z daleka. My robimy zupełnie odwrotnie – my nie polujemy, nie patrzymy w dal – komentuje nasza ekspertka.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS