A A+ A++

– Poproszę butelkę szampana – taka prośba w rosyjskim barze lub sklepie może sprawić, że podadzą nam zupełnie coś innego niż oczekiwaliśmy. Niedawno w Rosji wprowadzono przepisy, że szampanem można nazywać tylko trunki z bąbelkami i procentami wyprodukowane w Rosji. Natomiast szampany z francuskiej Szampanii mogą być sprzedawane tylko jako wina musujące.

„Analogicznie do szampana, trzeba teraz wprowadzić prawo, że mercedesami można nazywać tylko samochody wyprodukowane w Rosji” – żartował na Twitterze znany w Rosji muzyk Wasia Obłomow.

Sprawa szampana poruszyła wielu Rosjan, choć to nie jest trunek, który Rosjanie piją najczęściej.

Butelki lepsze niż kieliszki

Szampana w Rosji pije się – podobnie jak w Polsce – na Nowy Rok. Chociaż w Rosji jego zwiększona konsumpcja rozpoczyna się już ponad tydzień przed 31 grudnia. Startują wtedy tzw. korporatiwy, czyli imprezy noworoczne organizowane przez zakłady pracy, firmy i instytucje. To regularne zabawy sylwestrowe ze strzelającymi korkami i piciem szampana o północy. Sporo się wtedy leje i to nie tylko szampana.

Ze znajomą Rosjanką trafiliśmy na taki noworoczny korporatiw w Smoleńsku. Na sali przy stolikach siedział już komplet gości i trudno było znaleźć wolne miejsca. Szukaliśmy, gdzie moglibyśmy przycupnąć. Zlitowało się nad nami towarzystwo przy jednym ze stolików. Załatwili dwa dodatkowe krzesła i zaprosili do siebie.

Chciałem okazać im wdzięczność za ten miły gest. W kieliszkach mieli nie szampana, a wódkę, więc pobiegłem do baru po kolejne stopki. Gdy wracałem z kieliszkami na tacy, widziałem, jak znajomej Rosjance twarz tężeje. Postawiłem tacę na stoliku i zachęcałem towarzystwo do degustacji. Spojrzałem na koleżankę, miała już taką minę, jakby chciała się schować pod stół. Reszta towarzystwa kurtuazyjnie się uśmiechała, ale też była wyraźnie skonfundowana. Zacząłem się zastanawiać: może w Rosji nie wypada tak ostentacyjnie stawiać przed ludźmi wódki?

Wtedy mężczyzna, który zaprosił nas do swojego stolika, poszedł do baru i wrócił z dwoma butelkami wódki. A koleżanka szepnęła mi na ucho: – U nas nie przynosi się wódki w kieliszkach. Kieliszek, to możesz sobie wypić przy barze, na szybko.

Butelki wina musującego czy też - jak teraz mówią w Rosji - szampana


Butelki wina musującego czy też – jak teraz mówią w Rosji – szampana

Fot.: PAP/ITAR-TASS

Wódki tematyczne pod zakąskę

Rosjanie do wódki odnoszą się z pewnego rodzaju czułością. W języku rosyjskim jest nawet czasownik oznaczający wypicie setki wódki – stogramitsja. Nazwy wódek nawiązują do historii, geografii, a nawet władzy w Rosji. Wprowadzona w 2004 r. na rynek wódka Putinka szybko stała się najlepiej sprzedającą się wódką w tym kraju.

„Gdzieś w Tuwie w jednym sklepie wódki były ułożone na półkach tematycznie: przyroda, geografia, historia i centralnie cały szereg złotej Putinki oraz Carvodka w kryształowej flaszce” – wspominał w jednej z rozmów na Facebooku ks. Kazimierz Sowa, który często jeździ do Rosji.

Jedna z z podstawowych zasad w Rosji brzmi: wódkę pije się pod zakuskę, czyli zakąskę. Może to być wędlina na zimno, najlepiej tłusta, śledzie, a na ciepło np. pielmieni. Ale już np. popijanie wódki np. sokami, traktowane jest jako gruby nietakt.

– Wódkę pod sok u nas piją tylko menele – złapał się za głowę znajomy Rosjanin Misza, gdy mu powiedziałem, że w Polsce niektórzy do popijania wódki przynoszą na imprezy soki.

Naturalnie nie dla wszystkich zakąska jest taka ważna. W rosyjskich miastach przed sklepami czasami można dostrzec tajemnicze osoby z podniesionymi dłońmi na wysokości piersi, pokazujące kilka palców – najczęściej dwa lub trzy.

– Szukają kompanów, którzy dorzucą się do butelki. Na palcach pokazują, ilu jeszcze im brakuje, żeby starczyło na flaszkę – wytłumaczył mi kolega w Nowosybirsku, gdy zapytałem o facetów z wyciągniętymi palcami. Nikt się nie zastanawia, o jaką butelkę i jej zawartość chodzi, bo każdy zainteresowany wie, że nie o wina musujące Dom Perignon czy Veuve Clicquot, ani nawet krajowego szampana. Jeżeli wystarczy im na zakąskę do wódki, to świetnie, ale nie jest ona konieczna. Bo w zapoju, czyli ciągu alkoholowym, liczą się inne priorytety.

Popołudniami w knajpach, których nazwy Riumacznaja (Kieliszkownia) nie pozostawiają wątpliwości, co się w nich robi, pojawiają się panowie w marynarkach, widać, że urzędnicy lub kierownicy. Rozluźniają krawaty, zamawiają butelkę lub grafin i odreagowują ciężki, roboczy dzień.

– U nas piją wszyscy mężczyźni – często można usłyszeć od Rosjanek. W pociągu, który jechał niemal przez całą Rosję, bo z Moskwy do Chabarowska spotkałem kiedyś Swietłanę, która opowiadała o alkoholizmie swojego męża niemal całemu wagonowi płackartnemu, czyli sypialnemu, ale bez przedziałów. Jechała do Irkucka, a to oznaczało, że miała spędzić w pociągu cztery doby. – Wysłałam go samolotem, bo w pociągu by pił i tylko narobił wstydu. Sama wsiadłam do pociągu, bo na dwa bilety samolotowe to już mnie nie stać – tłumaczyła.

Swieta narzekała, że w Rosji wszyscy faceci ostro piją tak, jak jej mąż. Jednak, gdyby to była prawda, to w pociągu przemierzającym Rosję, którym jechaliśmy, odbywałoby się jedno wielkie pijaństwo. A jednak gdy słońce zachodziło, podróżni grzecznie kładli się spać, w zdecydowanej większości kompletnie trzeźwi.

Tylko na końcu wagonu zebrało się bardziej imprezowe towarzystwo. Zaprosili mnie na koniak. Długo nie pobiesiadowaliśmy, bo pasażerowie zaczęli się skarżyć, że nasze rozmowy, mimo iż prowadzone półszeptem, przeszkadzają im spać.

Czytaj też: Za murami przestają obowiązywać prawa człowieka. „Internat‟ to Rosja w pigułce

Następnego dnia zatrzymaliśmy się wieczorem w Tiumeniu. Dawniej na stacjach kolejowych sprzedażą wódki i piwa, ale też jedzenia zajmowali się miejscowi, którzy w ten sposób dorabiali do niskich pensji i emerytur. Rosyjskie władze zakazały im tej działalności (ta forma sprzedaży funkcjonuje jeszcze na Ukrainie). Na peronie w Tiumeniu stał kiosk, gdzie można było kupić czipsy, orzeszki ziemne i napoje, w tym oczywiście wódkę. Kupiłem dużą wodę mineralną. Podeszła do mnie Swieta i wyznała z czułością:

– Obserwowałam cię. Nie kupiłeś wódki. Jesteś zuch. Imponują mi tacy mężczyźni.

Jeżeli ktoś myśli, że w Rosji wódkę powszechnie pije się szklankami całymi dniami i nocami, a gdy jej zabraknie, wychodzi się pod sklep i pokazuje palce, może się rozczarować. Gdy zostaniemy zaproszeni do rosyjskiego domu na obiad, istnieje spore prawdopodobieństw, że zostaniemy poczęstowani wódką. Gospodarze raczej nie postawią wtedy na stole całej butelki, ale grafin, czyli karafkę, napełnioną zwykle mniej niż do połowy.

To nie będzie jednak zaproszenie do wspólnego urżnięcia się, lepiej tego tak nie traktować. Do obfitego obiadu wypija się ze dwa, góra trzy kieliszki na lepsze trawienie i na tym koniec. Potem ewentualnie jeszcze herbata, którą Rosjanie piją przy każdej okazji i wbrew stereotypom częściej niż wódkę.

Piwo bez wódki, pieniądze na wiatr

W czasach Związku Radzieckiego dobre piwo było towarem deficytowym. Pod sklepami ustawiano duże, żeliwne beczki, z których sprzedawano żółtawy płyn, mocno rozwodniony. Ludzie gromadzili się przy nich z butelkami, ale też wiadrami i słoikami, w które można było nalać zapas piwa i zabrać do domu.

Jeszcze kilkanaście lat temu w rosyjskich restauracjach w kartach dań i napojów piwo nie figurowało w ofercie napojów alkoholowych. Do tej pory wielu ludzi traktuje je jak napój chłodzący.

Na kufel zimnego piwa można się wybrać do piwiarni, nazywanymi zdrobniale piwnuszkami. W Rosji zachowało się jeszcze trochę takich klasycznych przybytków. W wersji tradycyjnej piwo pije się tam na stojąco, żeby klienci zbyt długo nie blokowali innym miejsca i się nie upili za bardzo. Do piwa również wskazana jest zakąska. Najbardziej klasyczna, to wysuszona na kamień słona ryba. Specjaliści, stali bywalcy, potrafią rozkruszyć ją kilkoma fachowymi uderzeniami o blat stołu. Popularne są też suszone i solone kalmary, pokrojone w paski.

Te tradycyjne lokale zastępowane są przez coraz popularniejsze współczesne, wyspecjalizowane lokale, często sieciowe. Można w nich kupić – czasami wydaje się, że nieograniczoną – produkcję niewielkich, lokalnych browarów. I oczywiście coś na ząb. W kartach dań i napojów we współczesnych restauracjach czy nawet zwykłych barach obok nazw piw, które serwuje dany lokal, wymienione są przekąski “k piwu”, czyli “do piwa”. Niektóre bardzo wymyślne, ale też smaczne.

Rosjanie w większości nie są jednak piwoszami. Trudno zobaczyć, żeby przez cały wieczór zamawiali kufel za kuflem, jak np. Niemcy czy Czesi. Gdy chcą, żeby alkohol mocniej na nich podziałał, wybierają wódkę. Popularne jest nawet powiedzenie: „Piwo bez wódki, pieniądze na wiatr”.

Widok na rzekę Moskwę sponad flaszki wódki


Widok na rzekę Moskwę sponad flaszki wódki

Fot.: PAP

Wakacje na rauszu, ale bez przesady

Na więcej, również alkoholu, Rosjanie pozwalają sobie podczas wakacyjnych wyjazdów. W kurortach nad Morzem Czarnym, gdzie wiele osób nadal lubi odpoczywać ze względu m.in. na sentyment do wakacyjnych wyjazdów jeszcze w czasach Związku Radzieckiego, alkohol dostępny jest niemal na wyciągnięcie ręki. Ulice i plaże obstawione są kramami i knajpami, gdzie można się napić.

Większość odpoczywających zachowuje jednak umiar. Wiele razy odwiedzałem tamtejsze miejscowości turystyczne i nigdy nie widziałem pijackich burd czy zataczających się ludzi na plażach.

Jedyna niedogodność, jaką w kurortach dość powszechnie wywołuje alkohol, polega na tym, że niektórym po kilku głębszych wydaje się, że są gwiazdami estrady. Za odpowiednią opłatą zastępują wtedy przy mikrofonach wokalistów z licznych zespołów grających wieczorami w knajpach muzykę na żywo. Cóż, nie wszyscy wtedy potrafią przyznać, że nie mają zdolności wokalnych, co dla ludzi wokół może być przykrym doświadczeniem.

Na wybrzeżu Morza Czarnego popularne są miejscowe wina, rozlewane nawet na ulicach do plastikowych butelek różnej pojemności. Różnią się one jednak w smaku od win z południa Europy, np. włoskich, hiszpańskich czy francuskich. Konsumpcję importowanych z Zachodu win ograniczają ich ceny, które są o wiele wyższe od tych np. w polskich sklepach. Dlatego, w sklepach, zwłaszcza na Syberii, kupić można szeroką paletę chińskich win, mających pastelowe kolory i trudny do określenia smak.

Czytaj też: Matuszka Rosija się szczepi. Jak imperium Katarzyny Wielkiej czarną ospę pokonało

Za to sporo tańsze niż w Polsce są wysokiej jakości koniaki przywożone z Naddniestrza, Azji Środkowej, Kaukazu i anektowanego Krymu. Popularne są nawet wśród kobiet. Widziałem elegancko ubrane panie, które przekroczyły już wiek średni, jak wczesnym popołudniem raczyły się koniaczkiem siedząc na brzegu fontanny. Co prawda w Rosji zabronione jest spożywanie alkoholu na ulicach, ale w turystycznych miejscowościach przymyka się na to oko.

Niektórzy Rosjanie, gdy wyjeżdżają odpoczywać za granicę nie do końca wierzą, że znajdą tam odpowiedni alkohol dla siebie. W ten sposób Jurij tłumaczył mi w Czarnogórze, dlaczego zabrał ze sobą całą torbę własnoręcznie robionych nalewek i wiózł ją samochodem aż z Moskwy.

Picie jak dziaderska tradycja

Według statystyk Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Rosjanie mający ponad 15 lat wypijają średnio ok. 7,7 l. czystego alkoholu rocznie. To mniej niż Polacy (10,6 l.), Niemcy (10,8 l) czy Francuzi (nieco ponad 11 l.).

Tylko że w Rosji oficjalne statystyki mogą być mocno zaburzone, bo nie wlicza się w nie alkoholu wyprodukowanego w domach. Pędzenie samogonu w Rosji jest dość popularne, a jeżeli pędzi się na własny użytek, to i legalne. W sklepach za równowartość kilkuset złotych można kupić zestawy do produkcji samogonu.

Od wielu lat wszelkie dane wskazują natomiast, że Rosjanie piją jednak coraz mniej. WHO podało, że w latach 2003-2016 spożycie alkoholu w Rosji spadło o 43 proc. Ten trend w Rosji widać. Szczególnie w większych miastach, dorabiająca się klasa średnia preferuje inne rozrywki niż zapijanie się do nieprzytomności. Modne zaczęło być też prowadzenie zdrowego trybu życia. Sporym grupom młodzieży picie kojarzy się z tym, co w Polsce można byłoby podciągnąć pod dziaderstwo, czyli niezrozumiałą tradycję.

Mitem jest też, że w Rosji nic nie da się załatwić bez flaszki. Coraz częściej rozmawia się tam o dużych pieniądzach i nikt rozsądny nie będzie podejmował ważnych decyzji po pijaku. Dopiero, gdy się sprawę załatwi lub projekt domknie, można to uczcić i – jak to mówią w Rosji – rosslabitsja.

Czytaj też: Syberyjski Białystok – wioska polskich osadników w głębi Rosji

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPuck: zmarł sp. Mirosław Jaks.
Następny artykułPodsumowano pracę nad aplikacją