A A+ A++

Andrzej Kowalczyk na finiszu. Na metę tradycyjnie już wbiegł w towarzystwie swoich dzieci. Fot. Agnieszka Łukaszewska

Jeśli debiutować w jakiejś dyscyplinie, to z przytupem – tak właśnie stało się w dniach 21-22 czerwca, kiedy to na mecie najtrudniejszego triathlonu w Europie jako piąty zameldował się tyszanin Andrzej Kowalczyk. Miał za sobą nieprzespaną noc, 5 kilometrów w Jeziorze Orawskim, 240 kilometrów z sumą podjazdów 3000 metrów na rowerze i 61 kilometrów biegu po Tatrach z przewyższeniem 4512 metrów w czasie 22 godzin i 20 minut.  Jak mówi – spełnił swoje największe dotychczasowe sportowe marzenie.

HardaSuka jest triathlonem wyjątkowo bezlitosnym. Zawodnicy muszą zmierzyć się nie tylko z ekstremalnym wysiłkiem i nieobliczalną pogodą w górach, ale przede wszystkim – z własnymi słabościami.
– Czuję się niezwykle zrealizowany z wielu względów, ale z dwóch szczególnie. Po pierwsze w czasie moich przygotowań z trenerem, obliczaliśmy na ile teoretycznie mnie stać, jeśli chodzi o czas poszczególnych etapów, zakładając idealnie sprzyjające warunki. Wyszło nam 23h15 minut. Pobiłem ten czas o niemal godzinę, a warunki w trasie nie były przecież optymalne. Będąc na tatrzańskiej grani, mierzyłem się z silnym wiatrem, a przez burze trasa była zmodyfikowana. Ponadto zmorą były śliskie kamienie, wymagały od zawodników więcej asekuracji i przez to uciekał cenny czas – mówi Andrzej Kowalczyk. – Z drugiej strony jestem szczęśliwy, ponieważ w czasie przygotowań zrealizowałem wiele przedsięwzięć i inicjatyw. Okazało się, że niektóre z nich były dla mnie trudniejsze niż sam triathlon. Harda pokazała mi, że nie przekroczyłem jeszcze granic własnych możliwości i jest to dla mnie niezwykle budujące. Mogę i chcę więcej, stale poszukuje nowych doświadczeń. Co więcej – nie czuję się ekstremalnie zmęczony, moje ciało bardzo dobrze zareagowało na taki wysiłek – dodaje sportowiec.

Limit zawodów wynosi 30 godzin, z czego najczęściej 30% startujących nie udaje się pokonać tego czasu. Na wynik Kowalczyka składa się 1h 43min pływania, 9h 3min niemal bezustannej jazdy rowerem i bieg granią Tatr z czasem 11h 4min. Warto zaznaczyć, że sama trasa, którą uczestnicy biegli, zgodnie z mapami turystycznymi wyliczana jest na… prawie 26 godzin ciągłego marszu, w czasie którego pokonuje się 1500 pięter, a samą odległość porównać można do trasy Tychy – Szczyrk.

– Rezultat, który osiągnąłem, jest trochę wbrew logice. Nie wynikał z treningów, nie przewidywałem takiego sukcesu, dlatego zwycięstwo smakuje tym lepiej. Tegoroczna edycja zgromadziła wyjątkowo mocnych zawodników, a mimo tego zająłem piąte miejsce, to naprawdę wiele dla mnie znaczy – przyznaje Andrzej. – Nie miałem doświadczenia w triathlonie, miałem jednak ogromne zacięcie treningowe, sumienne podejście, wieloletni staż ciała w sporcie, ambicje, wiarę w siebie, umiejętność cierpienia i doświadczenie w wyzwaniach typu ultra, gdzie od pewnego momentu to głowa niesie, a ciało tylko pomaga – podsumowuje.

Harda razy dwa

Tyszanin szykuje się na więcej… a nawet dwa razy więcej!
– W 2025 roku chciałbym zrobić podwójną Hardą. Oznacza to, że musiałbym wówczas przepłynąć 10 kilometrów, na rowerze pokonać 480 kilometrów z sumą podjazdów 6000 metrów i przebiec 100 kilometrów z przewyższeniem 10000 metrów – mówi Kowalczyk. – Jeżeli regeneracja przebiegnie poprawnie to już z początkiem sierpnia chcę zrobić takie małe ultra z próbą ataku najszybszego czasu na popularnej trasie wśród górskich biegaczy – dodaje.
Tyszanin podkreśla także role i nieoceniony wkład bliskich osób, trenera, kibiców, sponsorów.
– Ten start był dla mnie przełomowy. Jak żadne wcześniejsze wydarzenie sportowe, pokazał mi siłę i potencjał, który we mnie drzemie – podsumowuje Andrzej.

Warto odnotować, że Kowalczyk nie był jedynym tyszaninem, który zmierzył się z HardąSuką. Na starcie zameldował się także Robert Rojek, który ukończył triathlon na 27 pozycji z czasem 28h 54 min. „Zrobiłem to! Sportowe wyzwanie życia zrealizowane!” – napisał na swoim profilu w mediach społecznościowych.

Choć nie każdy rozumie sens i ideę tak ekstremalnych wyzwań, to obok takich sukcesów nie sposób przejść obojętnie. Pokazują nie tylko siłę fizyczną, ale przede wszystkim – siłę marzeń i wiary we własne możliwości.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBogata „kartoteka” deportowanego Polaka
Następny artykułNie wszyscy dostaną 14. emeryturę. Kogo ominą dodatkowe pieniądze?