Co pani zrobiła, żeby tę dziurę załatać?
Poszliśmy w stronę Indii, ten rynek jeszcze nie przynosi zysków w tym roku, ale my jako firma rodzinna patrzymy dalekosiężnie. Uciekliśmy też do Afryki, a dokładnie do Kenii. Zaczęliśmy tam intensywnie poszukiwać klientów, mamy swojego przedstawiciela. Ważny stał się też Egipt, niedawno dostaliśmy stamtąd pierwsze zamówienie, co bardzo cieszy, bo to jest brama do Afryki. Jednocześnie, patrząc na rynek europejski, uważam, że tu też trzeba inwestować. Otworzyliśmy przedstawicielstwo w Niemczech, właśnie kończymy szkolić człowieka, który tam wyjeżdża. Podsumowując, poszliśmy w różne kierunki, uciekając trochę z Europy, szukając stabilności gdzieś indziej.
Popatrzmy bliżej na ten kierunek indyjski, bo to jest ciekawe. Indie są jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek świata. Czy łatwo komuś z Sulechowa robić biznes w Indiach?
Tak dokładnie w stanie Gudżarat, w miejscowość Jamnagar, to jest miasto ok. 600-tysięczne. Tam mamy joint venture z Dineshem Kothiyą, właścicielem hinduskiej firmy Ajita. Czy jest łatwo? W ogóle nie jest łatwo.
Sprawdziłam, gdzie to jest na mapie, bo byłam ciekawa, jak tam pani dojeżdża. No, więc z Sulechowa do Zielonej Góry – bez problemu, ale potem do Gudżaratu to jest dosyć daleko…
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS