W sierpniowy wieczór 37-letni Tomasz Wróblewski wezwał do jednego z ełckich hoteli policję. Prosił o pomoc. W czasie interwencji funkcjonariuszy, nagle w tajemniczych okolicznościach zmarł.
– Rano przyjechała policja i powiedziała, że Tomek nie żyje. Powiedzieli, że miał zatrzymanie akcji serca, że to była niewydolność krążeniowo-oddechowa. Na tym się skończyło. Zostaliśmy z niczym – opowiada Justyna Dawidowska, siostra zmarłego.
Wróblewski był informatykiem, budował drewniane domy. Jako pilot drona zajmował się produkcją filmów. Lubił mówić, że praca jest jego pasją.
– Zakręcony dzieciak, wszędzie było go pełno. Obchodził wszystkich sąsiadów. Pogadał z jednym, z drugim. Ale do pracy zawsze zdążył – wspomina Robert Wróblewski, brat zmarłego.
– Brat był wiecznie wesoły. Zarażał śmiechem. Strasznie lubił się wygłupiać. Opowiadał anegdoty, kawały. Wszędzie było go pełno. Podejmował się wszystkiego – dodaje Dawidowska.
– Lubił dyskutować na różne tematy. Zwłaszcza o polityce i kobietach. Był samotny, to był jego jedyny słaby punkt. Nie potrafił znaleźć sobie dziewczyny. Często pytał, jaki ma być, żeby znaleźć sobie tą odpowiednią. Ale on szukał idealnej – mówi Ewa Świerzbin, kuzynka zmarłego.
Bliscy przypuszczali, że przyczyną śmierci Tomasza był nieszczęśliwy wypadek. Zmienili zdanie po tym, jak w zakładzie pogrzebowym zobaczyli jego ciało.
– Pierwszy raz w życiu poczułam, tak silny szok. Nie mogłam mówić, język mi zdrętwiał. To był koszmarny widok. Na głowie miał wgłębienie. Nie wiem, czy od pałki, czy dostał czymś innym. Miał wykrzywiony nos, jakby złamany – relacjonuje Świerzbin.
– Brat miał sine, wręcz czarne ucho, na buzi miał braki w skórze i wgłębienie na policzku. Na głowie widać odcisk buta – mówi Dawidowska.
– W ogóle nie mamy wiadomości od prokuratury. Nic nam nie mówią – denerwuje się brat zmarłego.
Wróblewski jechał do Ełku na pierwsze spotkanie z panią Katarzyną, dziewczyną poznaną na portalu randkowym. Według jej relacji, po wynajęciu pokoju w hotelu pili razem piwo. Kiedy mężczyzna wziął także narkotyki, zaczął się dziwnie zachowywać.
– Tak jakby coś w niego wstąpiło. Był strasznie pobudzony, chodził w kółko. I mówił: „Ty nigdzie stąd nie wyjdziesz. Twoi znajomi tam stoją i chcą mnie okraść. Ja dzwonię na policję”. Zamknął drzwi. Chci … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS