Epidemia ptasiej grypy uderzyła w największe w Europie zagłębie przemysłowej hodowli kur – powiaty żuromiński i mławski na Mazowszu. Wirus zaatakował większość kurników, siejąc strach wśród hodowców. – Pobrania [materiału do badania od kur – red.] były w sobotę, a wynik miałem we wtorek, w środę po południu odbyło się gazowanie drobiu. W czwartek wywóz i tak to się skończyło – mówi jeden z hodowców drobiu Uwadze! TVN.
– Na tym terenie jest około 450 podmiotów, które utrzymują drób. Jednorazowa obsada na tych podmiotach, to około 30 mln sztuk drobiu. Tyle się mieści tam na raz – wylicza Zbigniew Zawalich, powiatowy inspektor weterynarii w Żurominie.
Uwaga! TVN: Olbrzymim problemem są martwe zwierzęta
By powstrzymać rozprzestrzenianie choroby, wszystkie kury, które miały kontakt z wirusem muszą zostać zabite, a kurniki mogą być ponownie użyte po ich dokładnej dezynfekcji. Olbrzymim problemem są jednak martwe zwierzęta. W tym wypadku – dziewięć milionów sztuk drobiu.
– Jedynymi odbiorcami tych zabitych ptaków są zakłady utylizacyjne o określonych zdolnościach. Nie można szybko tego wywieźć. To jest ogromna skala i problem naprawdę duży – podkreśla Zbigniew Zawalich i zaznacza, że spalarnie nie były w stanie odebrać takich ilości drobiu. – Jest tego za dużo. Na tym terenie jest zbyt duże zagęszczenie drobiu. Skala przerosła wszelkie możliwości.
Weterynaryjne władze województwa uznały, że problem trzeba rozwiązać inaczej: skoro milionów padłych kur nie można spalić, trzeba je zakopać. Na mieszkańców wsi Zawady Dworskie padł blady strach, kiedy najbogatsza w okolicy rodzina zgodziła się, by na ich działce powstało olbrzymie grzebowisko kur.
Uwaga! TVN: Mieszkańcy czuwali przez całą noc
– To się rozłoży, woda pójdzie dalej i zakazi grunt. Przedostanie się to do wód gruntowych – ocenia Adam Budek, wójt gminy Gołymin-Ośrodek w rozmowie z Uwagą! TVN. – [Właściciel terenu – red.] przyjechał w eskorcie sześciu samochodów prewencji, wypełnionych po brzegi policjantami. Rolnicy były spisywani, że blokują drogę i jest nieprzejezdna – mówi Anna Augustyniak, sekretarz gminy Gołymin-Ośrodek. – Padło 11 wniosków o ukaranie – usłyszeli dziennikarze od protestujących.
Mieszkańcy nie chcieli dopuścić do wjazdu ciężarówek z padłym drobiem. Czuwali przez całą noc. – Pracownicy zaczęli rozbierać ogrodzenie i zaczęły się przepychanki między rolnikami, a policją – opowiada Augustyniak. Gdy pierwszy transport padłych kur mimo eskorty policji został zmuszony do odwrotu, ośmieleni sukcesem mieszkańcy wsi postanowili walczyć dalej i niemal wszyscy non stop dyżurowali przy grzebowisku. – W czyim interesie ma działać policja, czy w interesie mieszkańców, czy w interesie łobuza, bo tak to można nazwać po imieniu – pytał jeden z protestujących.
Jak się udało się nie dopuścić do zakopania padłego drobiu?
Zawady Dworskie nie były pierwszą wsią, w której władze za zgodą właściciela gruntu chciały pogrzebać miliony kur. Wcześniej, w Lipowcu Kościelnym na drugim skraju województwa mazowieckiego, protest mieszkańców przeciw grzebowisku trwał prawie tydzień. – Stały ciągniki rolnicze i blokowały wjazd. Wielkość składowiska liczyliśmy w milionach sztuk kurczaków – mówi Paweł Majeran, strażak i lider protestu w Lipowcu Kościelnym.
– Najbliższa sąsiadka [niedoszłego grzebowiska] mieszka 80 metrów dalej, ale zaraz za niewielkim wzniesieniem jest cała wioska. Ujęcie wody – studnia głębinowa znajduje się 500 metrów dalej – dodaje Paweł Majeran.
– Determinacja ludzka i opór mieszkańców przyczynił się do tego, że właścicielka wycofała się z tego przedsięwzięcia – zaznacza Majeran. Tymczasem we wsi Zawady sytuacja wciąż była napięta. Mieszkańcy cały czas spodziewali się przyjazdu ciężarówek z padliną. – Mam takie wrażenie, że próbują wepchnąć zgniłe jajko z gminy do gminy. W jednej gminie blokują mieszkańcy, to próbują w następnej, bo może nie zauważą – mówi Ilona Rabizo ze Stowarzyszenia „Stop fermom przemysłowym”.
Władze województwa próbowały zakopać miliony kur w czterech wsiach
W końcu, po trzech dobach okupacji planowanego grzebowiska, można było ogłosić zwycięstwo. – [Właściciel] stwierdził, że nie był świadomy skutków swoich decyzji, rezygnuje i nie chce dalej brnąć w to, co się dzieje – mówi Miłosz Gnatowski, sołtys wsi Zawady Dworskie.
Władze województwa próbowały zakopać miliony kur w czterech wsiach. We wszystkich protestujący mieszkańcy wygrali. – W związku z oporem społecznym nie doszło do wyznaczenia tego miejsca w praktyce i czynnik społeczny, w całym procesie szukania grzebowiska, był uwzględniany – stwierdza Ewa Filipowicz, rzeczniczka wojewody mazowieckiego.
– Obydwa grzebowiska były w rejestrze powiatowego inspektora weterynarii, nie były to działania bezprawne. W obliczu protestów społecznych odstąpiono od tej decyzji i zanim przedsiębiorcy się wycofali nie były prowadzone tam realne działania – dodaje Filipowicz.
– Zakopanie takiej ilości zwierząt w nieprzygotowanym zupełnie miejscu jest niebezpieczne dla zdrowia mieszkańców. Mam poczucie, że jedyne, co się udaje zrobić to zjednoczyć mieszkańców. Ale oni sami się jednoczą, protestują i mówią, że w życiu nie odpuszczą. Nie chcą żeby ich miejscowość została skażona – kwituje Ilona Rabizo.
Czytaj też:
Uwaga! TVN: Dewastowanie budynków na zlecenie, ukrywanie azbestu? „Bareja by się załamał”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS