A A+ A++

W ubiegłym tygodniu personel i mieszkańcy Domu Pomocy Społecznej w Tomczycach zaczęli odczuwać objawy typowe przy zakażeniu koronawirusem. Sanepid objął placówkę kwarantanną, a po wykonaniu testów okazało się, że zarażonych jest w sumie 70 osób. – Od wtorku spałem może trzy godziny, bo nie jestem w stanie przespać nocy. Sprawa jest patowa, jeśli ktoś nam natychmiast nie pomoże, to nie damy dłużej rady. Jeszcze moment i będą stąd wynosić trumnę za trumną – słyszymy w placówce z Tomczycach.

„Brakuje nam ludzi”

Dyrektor placówki Marek Beresiński podkreśla, że sytuacja jest niezwykle dramatyczna. – Przede wszystkim brakuje nam ludzi do pracy. Nie ma komu obsługiwać chorych. Dwie osoby zajmują się 86 chorymi. Od wczoraj nie podajemy leków, nawet insuliny i antybiotyków. Mieszkańcy leżą we własnych odchodach. Są osoby, które gorączkują, mają początek infekcji. Władze twierdzą, że zabiegają o pomoc dla placówki. – Nie mam czasu na media, mam urwanie głowy. Szukamy kadry, która zajmie się podopiecznymi. Jak byłaby możliwość, to już by była podmianka. Muszę kończyć, bo pracujemy na trzy telefony – mówi starosta grójecki Krzysztof Ambroziak w rozmowie z Uwagą! TVN.

Dziennikarzom udało się przez bramę porozmawiać z jedną z tamtejszych opiekunek. – Wcześniej miałam wynik testu negatywny, ale teraz pojawiły się u mnie objawy. Wszystkie jesteśmy zaziębione. Gardła nas bolą, nie możemy oddychać. Jesteśmy u kresu wytrzymałości. Jak nie nastąpi ewakuacja, to umrzemy razem z nimi – mówi. Z inną pracownicą DPS-u rozmawiali telefonicznie. – Opiekuje się leżącymi. Jest tu taki człowiek, który jest jak pisklę w gnieździe. Otwiera buzię szeroko i czeka, żeby mu dać jedzenie i mówi: Jaka jesteś kochana. Ale on ma odleżyny, na plecach ma ranę, trzeba go co chwilę przekręcać, żeby nie cierpiał. – Ten wirus jest tutaj w takim skupisku, że my jako zakażony personel boimy się o życie i zdrowie. Bierzemy leki przeciwbólowe, żeby jakoś funkcjonować – stwierdziła. – Jeżeli koronawirus nas nie wykończy, to wykończy nas wycieńczenie. Jedyne co mamy, to policję, która pilnuje chyba tego, żeby nie wyszedł stąd żywy człowiek – dodał inny pracownik ośrodka.

„Czemu chorzy są ze zdrowymi?”

Koronawirus w DPS-ie w Tomczycach to koszmar nie tylko dla osób, które tam się znajdują, ale również dla ich bliskich. – Moja żona tam pracuje. Jest kucharką. Ona jest skoszarowana w DPS-ie, ja jestem zamknięty w domu. Boję się o nią, lepiej nie mówić – przyznaje ze łzami w oczach mężczyzna, który mieszka nieopodal. I zaznacza: Jeśli moja żona ma negatywny wynik, to nie rozumiem, czemu jest trzymana z chorymi? To jest paranoja. Dyrektor domu pomocy długo zabiegał o wsparcie. Bezskutecznie. – Jestem rozgoryczony, nie ma żadnej pomocy. Pracuje od trzeciej rano, w cały świat wysyłam prośby o pomoc, i nie ma realnej pomocy. Przywiozą jakieś wody mineralne czy maseczki, tylko teraz przestało nas to interesować. Wystąpiłem do pana wojewody Radziwiłła i do pana starosty o ewakuację domu – mówi Marek Beresiński.

Ognisko epidemiczne

O możliwe rozwiązanie spytano immunologa doktora Pawła Grzesiowskiego. – Takie sytuacje traktujemy jak zamknięte ognisko epidemiczne i nie należy z takiego miejsca wyprowadzać chorych do innych ośrodków. W ten sposób można zawlec epidemię do nowego miejsca. Należałoby doprowadzić do tego, aby w tym ośrodku pojawił się wyspecjalizowany personel, który mógłby opiekować się pacjentami. Tylko w sytuacji pogorszenia stanu zdrowia można rozważyć przeniesienie pensjonariuszy do specjalistycznych szpitali.

Pomoc w końcu nadeszła

Z godziny na godzinę sytuacja w Tomczycach stawała się coraz bardziej dramatyczna. Gdy jego mieszkańcy zaczęli tracić nadzieję, pojawiło się wsparcie. Do pomocy w DPS-ie skierowano medyków. – Karetka przyjechała z Warszawy. W największym niebezpieczeństwie był pan dyrektor, który został przewieziony do szpitala MSWiA. Na miejsce przywieźliśmy łóżka i materace, śpiwory oraz maski i kombinezony oraz trochę żywności. Mamy już pomoc, na miejscu jest lekarz. Kolejne osoby jadą z Opola i Wrocławia – wylicza Krzysztof Ambroziak. – Nie ma takiej możliwości, żebyśmy ewakuowali stąd wszystkich pensjonariuszy. Nie ma takich miejsc. Osoby z temperaturą i dusznościami są kierowane do szpitali zakaźnych – dodaje starosta grójecki.

– W ramach możliwości zareagowaliśmy tak szybko, jak się dało. Najważniejsze, że została skierowana pomoc medyczna, podawane są już leki. Będą skierowane tam kolejne siły, żeby zachować ciągłość wsparcia. W tej chwili sytuacja jest opanowana – twierdzi Ewa Filipowicz, rzeczniczka wojewody mazowieckiego.

Czytaj także:
Uwaga! TVN: Chore i przerażone dzieci zostały same w szpitalu. „Mogą przeżyć głęboką traumę”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułINFO Zmiany w dodatkowym zasiłku opiekuńczym
Następny artykułKoronowirus przynosi nowe wyzwania także dla armii