Wczoraj w Sokółce upamiętniono mieszkańców miasta i regionu, którzy 84 lata temu zostali wywiezieni na Sybir podczas pierwszej wielkiej sowieckiej deportacji.
REKLAMA
Po mszy świętej w kościele pw. św. Antoniego uczestnicy uroczystości przeszli pod Pomnik Sybiraka.
W uroczystości wzięli udział przedstawiciele Związku Sybiraków z Krystyną Biziuk, przewodniczącą koła w Sokółce, Wiesława Burnos, z zarządu województwa, Piotr Rećko, starosta sokólski, Krzysztof Krasiński, przewodniczący rady powiatu, Adam Kowalczuk, zastępca burmistrza Sokółki, a także młodzież z klasy mundurowej Liceum Ogólnokształcące im. M. Kopernika w Sokółce, ulani Sokólskiego Pododdziału Kawalerii im. 10. pułku ułanów litewskich oraz mieszkańcy miasta.
Zdjęcia – Wiesława Burnos/Facebook.com:
Deportacja objęła rodziny osadników wojskowych, cywilnych oraz służby leśnej. „Z obwodu białostockiego wywieziono 11 504 osoby (na tę liczbę składały się w 59 procentach osoby z rodzin osadników wojskowych i 41 procentach – z rodzin leśników)” – pisze Jan Jerzy Milewski w książce „Województwo białostockie. Zarys dziejów (1919-1975)”.
Według sowieckich danych, podczas pierwszej deportacji wywieziono na wschód ok. 141 tys. osób. Z wyliczeń IPN-u wynika, że z rejonu sokólskiego do wywózki w lutym 1940 roku wytypowanych było 87 rodzin, w sumie 431 osób. Wielu z nich już nigdy nie zobaczyło Ojczyzny.
Deportacji nikt się nie spodziewał. Później bywało, że ludzie – przygotowując się na najgorsze – sami szykowali najpotrzebniejsze rzeczy: odzież, suchy prowiant i trzymali je spakowane.
„Wtłaczano 40 do 70 osób w ciemne czeluści wagonu, który zamykano i plombowano od zewnątrz. Mały, zakratowany otwór w ścianie zastępował okno, dziura w podłodze – całe sanitarne urządzenie, a cztery ogromne prycze służyły jako legowisko dla ludzi. Środek wagonu był wypełniony tobołkami, które stanowiły cały dobytek zesłańców. Wyrwani z domów bez względu na wiek, powiązania rodzinne i stan zdrowia – skazani na zatracenie! Dokuczały wszystkim pragnienie i głód oraz, zależnie od pory roku, straszliwy mróz lub nieludzkie gorąco. Wagonami wstrząsały łkania i płacz przestraszonych dzieci. Tu i ówdzie słychać było słowa modlitwy. Pociągi ruszały i jak w widzeniu księdza Piotra w Dziadach, następowała gehenna wielotygodniowej podróży na Wschód. W podróżach tych marły niemowlęta, starzy i chorzy. Zdarzało się, że ciała umarłych przebywały po kilka dni wśród żywych, zanim zabrali je strażnicy. Podróż ta była wstępem do dalszych cierpień. U końca jej czekały zesłańców nędza, choroby i niewolnicza praca. Zsyłki były dla tysięcy wyrokiem śmierci” – piszą autorzy pracy „Isfahan, miasto polskich dzieci”.
Kolejne masowe wywózki zorganizowano w kwietniu i czerwcu 1940 oraz w czerwcu 1941 roku (na kilkadziesiąt godzin przed atakiem Niemiec na Związek Sowiecki).
opr. (pb)
View the discussion thread.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS