A A+ A++

Mam wrażenie, że usłyszałam już dwa razy to samo wystąpienie. Rozumiem, że ten polityczny coaching jest wewnętrznie Platformie potrzebny, ale nie wiem, czy wyborcom też. Czy nie stracą cierpliwości? Czy nie powiedzą za chwilę „dobra, wrócił, ale cały czas gada to samo”?

– W ogóle tak tego nie odbieram. Na to trzeba patrzeć jak na pewną strategię. Pierwsze wystąpienie było skierowane tylko i wyłącznie do wewnątrz, do Platformy. To było powiedzenie swoim ludziom „słuchajcie, jesteśmy, damy radę, jesteśmy potrzebni”. Kolejne, które trochę mniej się przebiło, było do Koalicji Obywatelskiej i ewentualnych sojuszników. To w Gdańsku było pierwszym skierowanym wprost do wyborców.

Czytaj też: Na wstępie Tusk powalił Kaczyńskiego na deski. Teraz zaczną się schody

Pierwszy wiec.

– Tak, to, co prezentuje Tusk, to rozumienie polityki w starym stylu, takim według Carla Schmidta. To jest przekleństwo i błogosławieństwo polaryzacji. Polaryzacja narzuca konieczność oznaczenia określonego wroga. Na polaryzacji można się budować. I po to jest Tusk. To nie jest facet, który po tylu latach w polityce będzie wychodził do ludzi i mówił „tu czy tam z 300 złotych podniesiemy na 350”. Takich szczegółów nie należy od niego oczekiwać.

Jak to? W ogóle nie powinniśmy od niego oczekiwać programu?

– Na razie mamy pierwszy krok – wystąpienia oraz narracje skierowane do wewnątrz Platformy. Powoli Tusk robi krok drugi – mówi do wyborców „podnieście głowy ci, którzy uważacie podobnie, ci, którzy tak jak ja widzicie sytuację”. Jesienią powinien nadejść krok trzeci – powiedzenie, że „idziemy po władzę, żeby zaproponować wam to i to”. Jeśli tego zabraknie, będzie bardzo niedobrze. Na razie Tusk wyznaczył pole gry. Powiedział, że wybór jest tak naprawdę zero-jedynkowy – albo zatrzymać Polskę w Europie, albo przesunąć ją na Wschód. Możemy na tym wschodzie szukać cywilizacji, ale nie wiemy, czy będzie nam ona odpowiadała. Ale to, co mi się na razie bardzo podobało to fakt, że Tusk dąży do polaryzacji, ale nie personalizuje wroga. Nie wskazuje palcem i nie mówi, że winna jest ta czy inna grupa. Wrogiem jest to, co robi PiS.

Czytaj też: Jak się zmienił Tusk po siedmiu latach w Brukseli? Pojechaliśmy za nim w Polskę, żeby to sprawdzić

Przecież Tusk robi właśnie to. Wskazuje palcem i mówi: naszym wrogiem jest Prawo i Sprawiedliwość.

– Przeciwnik polityczny to zawsze wróg i to normalne. Gdyby PiS mówił „nie podoba nam się polityka liberałów, bo uważamy, że potrzeba więcej pieniędzy na programy społeczne”, to byłoby to w porządku. Populiści mają jednak to do siebie, że idą zawsze o krok dalej i wyznaczają spersonifikowanego wroga: a to uchodźców, a to społeczność LGBT, a to elity. Tusk mówi więc do Kaczyńskiego „nie walcz z ludźmi, stań ze mną na ubitej ziemi, zmierzmy się na wizje państwa”. Przewodniczący PO wie, że o ile w 2015 roku Jarosław Kaczyński szedł do wyborów z konkretną wizją państwa – mogła się ona podobać lub nie – to teraz zajmuje się głównie ludźmi, a nie problemami.

PiS skarży się, że Tusk jest agresywny, a jego wystąpienia bardzo ostre.

– Nie jestem zwolenniczką bardzo ostrych wystąpień, bo słowa bardzo łatwo wykorzystać i podżegać nimi do wojny, a to moim zdaniem niepotrzebne. Natomiast wydaje mi się, że rozumiem taki zabieg Tuska – on chce uświadomić ludziom, przed jakim fundamentalnym wyborem stają. To nie jest histeria ani przesada, to jest realny wybór – jesteśmy w Europie czy nie. Wyborcy muszą to zrozumieć.

Tylko czy ten jeżdżący i mówiący Tusk wystarczy?

– Przecież Platforma miała pomysł, żeby jechać w Polskę, jeszcze zanim pojawił się Tusk.

W niektórych miejscach wyborca może czuć się oszukany. W Gdańsku był Tusk, a do niego przyjechali jacyś zwykli posłowie.

– To problem Platformy, w której nikt poza Tuskiem nie umie tej wizji opowiedzieć. Ale plan na wakacyjne wyjście do wyborców był, nie jest niczym nowym, zapowiadał go jeszcze jako przewodniczący Borys Budka.

Czytaj też: Powrót Tuska da impuls opozycji, by wygrać z PiS? Tak, ale muszą zostać spełnione dwa warunki

Być może PO chciałaby opowiadać o swojej wizji Polski, ale na razie odpowiada tylko na pytania o Tuska. Wyborca się w końcu znudzi, bo przecież ileż można.

– Wszystko zależy od dawki Tuska, jaką dostanie wyborca. Na razie dostaje dokładnie tyle, ile potrzebuje. Wyborca musi zaspokoić swoją ciekawość względem przewodniczącego. Dlatego ja nie oczekuję programu dzisiaj, choć oczekuję go jutro. Na razie trwa – tak jak już powiedziałam – wyznaczanie pola gry. Choć tym oczywiście nie wygrywa się wyborów.

Czyli na razie Tusk pracuje nad tym, żeby odzyskać wyborców, którzy odeszli od Platformy?

– Moim zdaniem robi coś jeszcze innego. Przywraca do naszego życia „politykę” przez duże P. Bo polityka to nie jest nawalanie się po głowach, to nie jest uwłaszczanie się na spółkach Skarbu Państwa. To jest pokazywanie, jakie są alternatywy, jaka jest wizja i Tusk to robi.

Czy w czasie, kiedy Tuska nie było, nie zmienił się wyborca? Platforma musi odzyskać młodych, a ja mam wrażenie, że to są dziś wyborcy, którzy wymagają od polityka konkretów. Mówią: „fajnie, że przyjechałeś chłopie, za bardzo cię nie znam, ale słyszałem od rodziców, że jesteś ok. Tylko co masz dla mnie?”. Mam wrażenie, że uwagę takiego wyborcy Tusk szybko może stracić.

– To jest oczywiste. Po pandemii wyborcy nie będą chcieli wielkich wyborów, dylematów moralnych, politycznych, etycznych. Kryzys, w jakim jest państwo po pandemii, sprawi, że dla wyborców priorytetem będzie teraz jakości usług publicznych. Potrzeby wyborców będą się różniły w zależności od wieku, ale w sumie będą się sprowadzały do tego samego – pytania, jak działa państwo.

Czyli dla ludzi 40+ służba zdrowia, a dla ludzi 20+ edukacja czy pomoc w wychowaniu dzieci?

– A dla pięćdziesięciolatków opieka nad starszymi rodzicami.

Ale na razie to są właśnie tematy, które Tusk całkowicie pomija. Mówi o wielkim wyborze: Unia albo Wschód.

– Dlatego moim zdaniem to jest strategia, która będzie się rozwijała. Teraz wyznacza granice. Możecie wybrać Unię albo Wschód. Jeśli wybierzecie Unię, to możemy w tej Unii mieć sprawnie działające państwo. Jeśli wybierzecie Wschód, to sami sobie radźcie.

To co właściwie wiemy o pomyśle Tuska na politykę do tej pory?

– Po pierwsze wysłał sygnał do Kościoła. Zawsze mówił „jestem chadekiem i moja partia jest chadecka”. Ale przecież w PO będzie też frakcja Trzaskowskiego – bardziej lewicowa oraz będzie frakcja Schetyny – bardziej konserwatywna. Tusk rozwija skrzydła.

Stara opowieść o tym, że Platforma była silna siłą swoich skrzydeł.

– Ale tym razem w tej opowieści jest też miejsce na Hołownię i to jest opowieść dla elektoratu 40+. Tusk zapowiada też polityczne porozumienie z PSL-em. On tych potencjalnych przeciwników nie wycina, zamiast tego zaczął budować polityczny obóz.

Ale ja będę wracała do tego, że wyborca ma swoją cierpliwość i wszystko zależy od tego, jak długo będzie ją miał do Donalda Tuska.

– Nie czarujmy polityki. Są dwa lata po wyborach i dwa do wyborów. Przecież obie wiemy, że programy zostaną ogłoszone za półtora roku i może wtedy ktoś rzuci na nie. W tej chwili mamy polityczną plażę i to jest przestrzeń do zagospodarowania.

Ale taką przestrzeń można zagospodarować tylko emocjami, a tych Tusk nie będzie budził wiecznie.

– Oczywiście, że nie. Ale pierwszy krok to przywrócenie Platformie tych 20-25 procent. Pod koniec roku – razem z emocjami – to poparcie spadnie, ale dla PO najważniejsze jest teraz ugruntowanie się na czele opozycji. Do wyborcy musi trafić sygnał, że PiS ma z kim przegrać. Wyborcę trzeba podnieść na duchu i powiedzieć mu bardzo wyraźnie „stary, stara, jesteśmy tu, potrzebujemy cię, kiedy przyjdą wybory, wstań i idź zagłosować”. To wtedy potrzebny będzie program.

To może trzeba było to zrobić inaczej? Wstrzymać się z wyciąganiem asa, nie sięgać po króla? To broń atomowa.

– Nie. Gdyby nie sięgnięto po tę broń, nie byłoby czego zbierać. Dalsze rządy „młodych wilków” skończyłyby się dla Platformy na poziomie rzędu 7-15 procent. A z tego poziomu nie da się już partii podnieść. Ale powrót Tuska ma jeszcze jeden aspekt. Jeśli przewodniczący tej partii nie podniesie, to będzie to znak, że czas Platformy bezpowrotnie się skończył i trzeba budować zupełnie nowy projekt. A wtedy trzeba to robić od razu. Wóz albo przewóz. To ostatni moment, żeby zobaczyć, czy jest co ratować.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKto i czym grzeje w Nikiszowcu? Problem mają ci z ogrzewaniem elektrycznym
Następny artykułPremier: Izba nie spełnia naszych oczekiwań. Manowska: nie boję się dymisji