A A+ A++

– To jest bardzo duży cios dla NATO z każdego punktu widzenia – mówi Newsweekowi gen. rez. Jarosław Stróżyk, wiceprezes Fundacji „Stratpoints”, który pracował w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli, jak również był na placówce w Waszyngtonie. Tłumaczy, że decyzja Donalda Trumpa uderza zarówno w sposób funkcjonowania i podejmowania decyzji w Sojuszu Północnoatlantyckim, jak i w możliwości czysto wojskowe.

Osłabienie wschodniej flanki, osłabienie Polski

– Ta decyzja oznacza ewidentne osłabianie NATO, czy spójności decyzyjnej – wyjaśnia Stróżyk. – W Sojuszu decyzje podejmuje się jednomyślnie, tak ta jednomyślność jest teraz podważana w sposób przypominający najgorsze chwile NATO w latach 2002-2003, gdy takiej jednomyślności nie było. Właśnie taka spójność decyzyjna pozwala przygotowywać się na najgorszy moment.

Były zastępca dyrektora Zarządu Wywiadu NATO uważa, że Donald Trump przede wszystkim kierował się polityką wewnętrzną, chcąc pokazać wyborcom, że konsekwentnie wymaga płacenia od sojuszników za obecność żołnierzy amerykańskich na ich ziemi, a kraje, które nie przeznaczają 2 proc. PKB na obronność, mają problem. Co więcej, decyzja o wycofaniu żołnierzy jest konsekwencją gospodarczych niesnasek między Waszyngtonem i Berlinem, które przekładają się na funkcjonowanie całego Sojuszu.

– Za moich czasów w NATO, gdy jako Polska chcieliśmy coś zrobić, to zawsze była mowa o włączaniu Niemiec i działaniu w trójkącie Polska – USA – Niemcy. Ze świadomością, że tylko w takiej sytuacji nasza inicjatywa miała szansę bytu na arenie NATO – podkreśla Stróżyk.

– Z punktu widzenia polskiej obronności jest to zdecydowane osłabienie kluczowego dla nas teatru europejskiego. Po to ćwiczymy procedury w ramach Defender-Europe 2020, żeby szybko przesuwać sprzęt i żołnierzy z wielkich baz i lotnisk amerykańskich w Niemczech. Stąd też siły znajdujące się w Niemczech także należy zaliczyć do wschodniej flanki NATO. Nie przypadkiem w ostatnich latach USA sprowadziły do Niemiec brygadę artylerii czy jednostki przeciwlotnicze, po to właśnie, żeby wzmocnić ten kierunek zgodnie z wizją gen. Hodgesa, dawnego dowódcy wojsk amerykańskich w Europie.

Czytaj więcej: Pentagon pierwszy raz wprowadził w życie tajne plany przygotowane na wypadek zagrożenia bezpieczeństwa kraju

Nie ma przy tym wątpliwości, że wycofanie 9 500 spośród 35 000 żołnierzy amerykańskich stanowić będzie także czysto militarne osłabienie wschodniej flanki NATO. Stanie się tak także wtedy, gdy ok. 1 000 spośród Amerykanów opuszczających Niemcy trafi do Polski, gdyż wtedy Waszyngton jedynie wywiąże się z wcześniejszej umowy zawartej z Warszawą zakładającej zwiększenie liczby żołnierzy USA do 5,5 tys.

Cios zadany sojusznikom

Donald Trump nie pierwszy już raz podejmuje decyzję o ruchach wojsk, wprowadzając swoich sojuszników w osłupienie. W grudniu 2018 r. gospodarz Białego Domu zapowiedział zakończenie misji ponad 2 tys. żołnierzy walczący w Syrii przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu. Decyzja podważyła sojusz z Kurdami, którzy odegrali kluczową rolę w wojnie z ISIS, czemu Pentagon starał się zapobiec, opóźniając i realnie torpedując całkowite porzucenie północno-wschodniej Syrii.

Teraz może być podobnie. Zwłaszcza, że w listopadzie odbędą się wybory prezydenckie w USA. Wojskowi planiści zapewne siedzą teraz nad propozycjami harmonogramów realizacji decyzji Donalda Trumpa, lecz Jarosława Stróżyka nie zdziwi, jeżeli przeciągnie się to do początku przyszłego roku, gdy ostateczne słowo może mieć już nowy gospodarz Białego Domu.

Niemniej cios NATO został już zadany poprzez podważenie sposobu podejmowania decyzji w Sojuszu. Od końca zimnej wojny USA kilkakrotnie redukowały wojska w Europie, lecz zanim to zrobiły czy nawet poinformowali opinię publiczną, zwoływana była specjalna sesja NATO, podczas której sojusznicy dowiadywali się o tym pierwsi. Cały proces był omawiany i organizowany z myślą o dalszym funkcjonowaniu Paktu Północnoatlantyckiego.

Zobacz także: Jak technologia zmienia armię? Żołnierze są jak smartfony, dopiero podłączeni do systemu nabierają wartości

Zadowolenie Kremla

– Im mniej Ameryki w Europie, tym lepiej dla Rosji – mówi Newsweekowi dr Agnieszka Bryc z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. – To oczywiste, że osłabianie nie tylko NATO, ale także relacji euroatlantyckich i zmniejszanie obecności USA oznacza, że Europa musi w coraz większym stopniu polegać na sobie i samodzielnie budować własne bezpieczeństwo. A od tego już tylko krok do kolejnego „resetu” relacji z Moskwą.

Bryc tłumaczy, że o ile Rosja sprawia groźne wrażenie z perspektywy Warszawy czy Rygi, bo już niekoniecznie Budapesztu, to w Paryżu czy Rzymie postrzegana jest jak każdy inny kraj dbający o własne, uzasadnione interesy. Siła przekonywania krajów wschodniej flanki NATO czy UE, z Polską na czele, znacznie osłabła w ostatnich latach. „Stara Unia” widzi rozszerzenie na wschód jako kosztowne i często problematyczne przedsięwzięcie, czego przykładem są chociażby problemy z demokracją w tej części Wspólnoty. Stąd Francuzi czy Włosi nie kwapią się z dalszym rozszerzaniem Unii i dla świętego spokoju, oraz w imię potencjalnych interesów, gotowi są zaakceptować praktycznie wszystko, co Moskwa wymyśli.

Przeciwwagą dla takiego myślenia przez dekady były USA, które pod przywództwem Donalda Trumpa jednak z tej roli rezygnują.

– Ciekawostką jest fakt, że w oficjalnych mediach rosyjskich sprawa wycofania amerykańskich żołnierzy z Niemiec nie jest „grzana” na potrzeby antyzachodniej czy antynatowskiej propagandy – zauważa Bryc. – Dla mnie to dowód tego, iż Rosjanie uważają to wydarzenie za zbyt doniosłe, by je trywializować. Przyglądają się i czekają na wynik, który może przynieść im poważne korzyści.

Czytaj także: Ameryka w ogniu

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułShowrunnerka Wiedźmina: „Nie szukałam wyznawców Sapkowskiego”
Następny artykułAlior Bank będzie udzielał pożyczek termomodernizacyjnych w Małopolsce