A A+ A++

Dr Aneta Górska-Kot: W obecnej, trzeciej fali mamy zdecydowanie więcej objawowych zakażeń wirusem SARS-CoV-2 wśród dzieci, głównie w wieku przedszkolnym i żłobkowym. Nadal jednak uważam, że nie ma powodów do paniki, bo koronawirus ciągle obchodzi się z dziećmi łagodnie.

Czym różni się sytuacja, jaką mieliśmy jesienią, od obecnej?

– Wówczas właściwie nie mieliśmy pacjentów, którzy trafiali do szpitala z objawami zakażenia koronawirusem, jakich doświadczali dorośli, czyli: gorączka, bóle mięśniowe, kaszel, duszność. Zakażenia SARS-Cov-2 wykrywaliśmy u naszych pacjentów prawie wyłącznie przypadkowo. Dziecko trafiało do szpitala np. z zapaleniem wyrostka robaczkowego czy zakażeniem dróg moczowych i w ramach rutynowej diagnostyki przed przyjęciem wykrywaliśmy u niego zakażenie koronawirusem. Teraz jest inaczej. Mamy więcej dzieci z objawami, ale nie są to objawy zagrażające życiu. Wydaje się, że ta zmiana jest wywołana dominacją brytyjskiego wariantu koronawirusa.

Czy więcej dzieci z covidem trafia do szpitali?

– Nie, ponieważ te dzieci nie wymagają hospitalizacji.

Jakie objawy u dzieci występują najczęściej?

– Obserwujemy, że im młodsze dziecko, tym przebieg zakażenia łagodniejszy. Noworodki i niemowlęta często mają zaledwie jeden pik gorączki w okolicach 38 st. C i jest to jedyna oznaka choroby. Dzieci żłobkowe i przedszkolaki zwykle mają katar, kaszel, nie zawsze z gorączką. Właściwie nie zdarzają się u nich utrata węchu i smaku czy bóle mięśniowe. Te objawy są dokładnie takie same, jak w przypadku popularnych infekcji wirusowych górnych dróg oddechowych, występujących w okresie wiosennym.

Zdarzają się powikłania?

– Owszem, ale są to takie same powikłania jak w przypadku innych wirusowych zakażeń wirusowych dróg oddechowych, najczęściej ropne zapalenie ucha, czy zapalenie płuc. Te powikłania czasem wymagają przyjęcia dziecka do szpitala.

Zobacz więcej: Prof. Simon: Nie jesteśmy na etapie: komu podać tlen, a komu nie. Jest gorzej. My już w zasadzie padliśmy

A jak przechodzą zakażenie koronawirusem nastolatki?

– Starsze nastolatki, 17-, 18-latki częściej chorują jak dorośli, zgłaszają bóle mięśniowe, uporczywy kaszel, duszność. Sytuację pogarszają poważne choroby przewlekłe. Pamiętam chłopca z zespołem Pradera-Williego, czyli uwarunkowaną genetycznie chorobą, której jednym z objawów jest otyłość olbrzymia związana z brakiem możliwości zaspokojenia głodu. Ten chłopiec miał duszność i wymagał respiratoroterapii, ale takich przypadków widziałam naprawdę niewiele.

A co z młodszymi dziećmi chorymi na poważne choroby? Jak one znoszą zakażenie koronawirusem?

– Na początku pandemii dzieci chore na choroby onkologiczne, z powikłaniami po chemioterapii w postaci ciężkich infekcji bakteryjnych i grzybiczych, z chorobami immunologicznymi hospitalizowane w Centrum Zdrowia Dziecka, po stwierdzeniu zakażenia koronawirusem trafiały do Oddziału Obserwacyjnego Kliniki Pediatrii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Baliśmy się, że wirus SARS-CoV-2 będzie dla nich tak samo bezwzględny, jak dla dorosłych pacjentów z ciężkimi chorobami. Szczęśliwie tak nie było. Koronawirus nie pogarszał ich stanu i nie powodował dodatkowego zagrożenia życia. To zasadnicza różnica w przebiegu choroby u dorosłych i u dzieci.

Czyli COVID-19 nie zabija dzieci?

– Nie. Pamiętam historię trzymiesięcznego niemowlęcia zakażonego koronawirusem, które zmarło. To dziecko miało jednak bardzo poważną, wrodzoną wadę serca. Prawdopodobnie to ona była przyczyną zgonu, a nie koronawirus. Dlatego, gdy widzę ciężko chore dziecko z COViD-19, to od razu zastanawiam się, czy nie ma ono jakiejś innej poważnej choroby.

Czy zachorowania wśród dzieci obserwowane obecnie, różnią się czymś jeszcze od tych występujących w poprzednich falach?

– Zarówno mnie, jak i kolegów z innych placówek pediatrycznych zastanawia brak pacjentów z zespołem PIMS (pediatric inflammatory multisystem syndrome – przyp. red.), czyli wieloukładowym zespołem zapalnym będącym następstwem zakażenia koronawirusem. W fali jesiennej, po 2-3 tygodniach od początku okresu wzmożonych zachorowań było ich naprawdę sporo. Były to głównie dzieci pomiędzy 5. a 16. rokiem życia, czyli przedszkolne i szkolne. Większość rodziców twierdziła, że ich dzieci wcześniej nie miały kontaktu z osobami zarażonymi w rodzinie. Musiały więc zakazić się w szkole lub przedszkolu. Aż 95 proc. z nich przeszło zakażenie koronawirusem bezobjawowo. Dowodem na to, że w ogóle były zakażone były dodatnie przeciwciała.

Z jakimi objawami zgłaszały się te dzieci?

– Nie ma badania potwierdzającego, że dane dziecko choruje na PIMS. W kryteriach diagnostycznych WHO wymienia przede wszystkim wysoką, trwającą kilka dni gorączkę, relatywnie ciężki stan dziecka powiązany z wysokimi parametrami stanu zapalnego, czyli białka ostrej fazy CRP, prokalcytoniny i leukocytozą. Taki stan sugeruje sepsę. Cechą charakterystyczną tego zespołu są dolegliwości dotyczące przynajmniej dwóch układów. Najczęściej chodziło o układy pokarmowy i krążenia. U pacjentów z PIMS obserwowaliśmy bóle brzucha i biegunki, a także wstrząs kardiogenny, czyli niedotlenienie organizmu spowodowane zaburzeniem kurczliwości serca, i gwałtowne spadki ciśnienia tętniczego.

Zdarzali się pacjenci z zapaleniem płuc, niektórzy z nich wymagali podłączenia do respiratora. Mieliśmy też pacjentów z objawami neurologicznymi, najczęściej ogromną przeczulicą, objawami oponowymi. Jedne dzieci chorowały w miarę łagodnie, inne wymagały intensywnej terapii, ale wszystkie przeżyły i ich stan szybko się poprawiał. Ciekawostką jest to, że według kryteriów WHO obecność przeciwciał potwierdzających zakażenie wirusem SARS-CoV-2 ani dodatni wynik testu PCR nie są warunkiem koniecznym rozpoznania zespołu PIMS.

Zobacz też: Zarejestrowano pierwszą szczepionkę na Covid-19 dla zwierząt

Czy to znaczy, że ten zespół może wystąpić u dziecka, które miało kontakt z wirusem, ale nie doszło do zakażenia?

– Być może. Zespół PIMS to nowa choroba, która została opisana niecały rok temu. Na razie mało wiemy na jej temat.

Jak PIMS skończył się dla pacjentów leczonych w Pani oddziale?

– Trójka dzieci trafiła na OIOM, ale wszystkie przeżyły. Najciężej chory był 14-letni chłopiec, który przyszedł do szpitala z bólem brzucha i wymiotami. Na początku był w niezłej formie, ale w trzecim dniu hospitalizacji jego stan zaczął się gwałtownie pogarszać. Pojawiła się duszność, płyn w opłucnych, obniżenie saturacji, spadek ciśnienia, wpadł we wstrząs kardiogenny. Potem dołączyła polineuropatia, z powodu której nie był w stanie chodzić, mówić, nawet siedzieć. Wyglądało to wszystko bardzo niepokojąco, ale po miesiącu pobytu w oddziale rehabilitacji opuścił szpital na własnych nogach. Niedawno rozmawiałam z jego mamą, która potwierdziła, że wrócił do pełnej sprawności.

Objawy wycofały się, ale czy choroba nie pozostawiła żadnych trwałych następstw?

– Monitorujemy stan pacjentów, którzy przeszli PIMS. Na razie nie widać u nich żadnych trwałych powikłań, ale zachowujemy czujność, bo jeszcze mogą się pojawić. Najbardziej boimy się powikłań kardiologicznych, które zdarzają się po chorobie Kawasakiego, ponieważ widzimy pewne podobieństwa w przebiegu tych dwóch chorób, takie jak nieznana przyczyna, zmiany skórne i śluzówkowe. Obydwie te choroby leczymy, podając immunoglobuliny i sterydy. W przypadku choroby Kawasakiego najpoważniejszym powikłaniem są tętniaki tętnic wieńcowych, grożące nawet nagłym zgonem. Podobnych powikłań boimy się u naszych pacjentów, którzy przeszli PIMS. Mamy nadzieję, że się nie pojawią, ale potrzebujemy dłuższej obserwacji.

Ile czasu upływa od zakażenia do pojawienia się objawów PIMS?

– Trudno powiedzieć, bo nasi dotychczasowi pacjenci nie mieli objawów zakażenia, ale mówi się, że kilka tygodni.

Jak dużo było dotychczas dzieci z zespołem PIMS i dlaczego nie ma ich teraz?

– W ogólnopolskim rejestrze jest ok. 350 dzieci. Podejrzewamy, że brak pacjentów z PIMS może być związany z dominacją brytyjskiego wariantu koronawirusa. Niewykluczone, że wkrótce pacjenci z tym zespołem się pojawią, a ponieważ wariant brytyjski jest bardziej zakaźny, może być ich więcej niż jesienią ubiegłego roku.

Czytaj: Złoty biznes na pandemii. „To nie jest przypadek, że szpital tymczasowy we Wrocławiu jest najdroższy w Polsce”

Jesteśmy blisko szczytu trzeciej fali. Zachorowań jest naprawdę dużo. Jak powinien zachować się rodzic dziecka, które zaczyna gorączkować, ma katar, kaszel?

– Skonsultować się z lekarzem rodzinnym, najlepiej podczas wizyty „na żywo”, a nie teleporady. Lekarz po zbadaniu dziecka powinien skierować je na test PCR. Nie polecam szybkich testów, bo mogą dawać fałszywe wyniki.

Jeśli wynik testu jest dodatni, ale mały pacjent jest w dobrym stanie, leczymy go w domu, w taki sam sposób, jak inne choroby wirusowe układu oddechowego, czyli podajemy leki łagodzące objawy. Jeśli maluch gorączkuje, podajemy lek przeciwgorączkowy. Suchy, męczący kaszel można łagodzić, podając syrop hamujący odruch kaszlu. Przy mokrym kaszlu pomagają preparaty rozrzedzające śluz i ułatwiające jego usunięcie, np. acetylocysteina lub ambroksol, a także inhalacje hipertonicznym roztworem soli i oklepywanie. Bardzo ważne jest też dbanie o właściwe nawodnienie.

Nie ma potrzeby monitorowania saturacji?

– Nie ma takiej potrzeby.

Jakie objawy powinny zaniepokoić rodzica i skłonić do pilnego szukania pomocy lekarskiej?

– Pogorszenie stanu ogólnego: wysoka gorączka, duszność, uporczywy kaszel, sinica, zaburzenia świadomości. Te objawy wcale nie muszą świadczyć o ciężkim przebiegu COVID-19, a jedynie o tym, że doszło do nadkażenia bakteryjnego, jak to się czasem zdarza w przypadku innych zakażeń wirusowych.

Czy dzieci chore na astmę, cukrzycę i inne choroby przewlekłe wymagają innego postępowania, np. powinny być hospitalizowane?

– Nie. Z dotychczasowych obserwacji wynika, że koronawirus u dzieci, w odróżnieniu od dorosłych, nie wpływa na przebieg choroby podstawowej.

Czy zmieniający się obraz zakażenia koronawirusem u dzieci to argument za tym, że one także jak najszybciej powinny być poddane szczepieniom?

– Jak najbardziej. Prace nad kilkoma szczepionkami dla dzieci już trwają i są zaawansowane. Mam nadzieję, że szczepionki pediatryczne wkrótce się pojawią. Uważam, że tylko zaszczepienie całej populacji daje nadzieję na zakończenie pandemii.

Czytaj więcej: W kwietniu szczepienia na koronawirusa przyspieszą

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAnna Pazdalska – wystawa rzeźby
Następny artykułPrzejść to na własnych nogach. Katolik w czasach zarazy