rozwiń ›
No właśnie, żeby nie było, że stetryczeliśmy już całkowicie: w naszej siódemce znajdą się też auta, które powinny zadowolić również i tych nieco bardziej dynamicznych młodych kierowców. Nie ma bowiem co generalizować i nie każdy początkujący, gdy tylko dostanie napęd na tył albo oszałamiające 100 KM mocy, to od razu wyląduje na drzewie. Natomiast główne kryteria, którymi będziemy się kierować zostały już nakreślone powyżej: to bezpieczeństwo, tania eksploatacja i jak najmniej rdzy.
Auto dla młodego kierowcy: jakie ceny? Na co zwrócić uwagę?
Zacznijmy od tego, czy za kilka tysięcy da się kupić sensowne auto? Da się, ale będzie to trudniejsze niż kiedyś. Choćby ze względu na to, że wiele samochodów używanych podrożało (pisaliśmy zresztą o tym TUTAJ) i te, które jeszcze 2-3 lata temu kosztowały swobodnie poniżej 10 tys. zł, dziś nierzadko już tę barierę przekroczyły. Podstawą jeśli chodzi o tanie auto dla młodego kierowcy jest natomiast stan techniczny, a niekoniecznie deklarowany przebieg. Który zresztą często na tyle wspólnego z prawdą, co… stare Ople z dobrym zabezpieczeniem antykorozyjnym.
Warto więc poszukać chwilę dłużej, ale kupić coś, co mechanicznie trzyma się kupy, bo to akurat dla kogoś, kto nie dysponuje dużym budżetem na naprawy, sprawa raczej istotna.
Zwłaszcza w przypadku auta dla młodego kierowcy znaczenie ma stan podzespołów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.
/
newspress.co.uk
Kolejna bardzo ważna kwestia to rdza. Nie ma co oczekiwać, że podczas poszukiwań pierwszego auta za niewielkie pieniądze się z nią zetkniemy. Bo się zetkniemy, i to często. Ale uwaga: czym innym jest powierzchniowy nalot np. na rantach błotników czy na masce, czym innym zaś skorodowane elementy nośne (np. progi, podłużnice etc.) – w tym drugim wypadku zakupu zazwyczaj nie ma nawet co rozważać, bo koszt związany z naprawą może przekroczyć wartość auta nawet kilka razy. Poza tym na pewno pojawi się problem z badaniem technicznym. A propos: zawsze warto zweryfikować, czy auto, którym się interesujemy, ma ważny przegląd. A to nie zawsze jest regułą.
Stan blacharski jest ważny o tyle, by nie kupić czegoś, co zostało poskładane z kilku innych pojazdów. Taki “ulep” nawet przy stosunkowo niewielkiej kolizji może się złożyć jak domek z kart. Albo rozpaść na części pierwsze i nie wiadomo w sumie, co gorsze.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS