A A+ A++

Zgodnie z decyzją Ministerstwa Edukacji i Nauki w najbliższy poniedziałek do szkolnych ławek wrócą najmłodsi uczniowie z całej Polski.

Powrót klas I-III nie jest aż tak dużym wyzwaniem organizacyjnym, jakim byłby całkowity powrót do nauki stacjonarnej. Większość wytycznych obowiązywała już we wrześniu, a niektóre toruńskie szkoły, m.in. Szkoła Podstawowa nr 11 i Szkoła Podstawowa nr 4 już wtedy same wprowadzały jeszcze większe środki ostrożności. – Od początku roku dzieci nie przechodziły między salami, nawet starsze oddziały – mówi Tamara Żuchowska, dyrektor SP nr 11.

– Jeżeli chodzi o organizację zajęć i zapewnienie warunków reżimu sanitarnego, nie ma problemu, bo w naszej szkole funkcjonowaliśmy tak od 1 września – mówi o rekomendowanych przez ministerstwo “bańkach szkolnych” Izabela Ziętara, dyrektor SP nr 4 w Toruniu.

Szkoła Podstawowa nr 11 ma w oddziałach I-III łącznie 10 klas. Placówka jest jednak w bardzo komfortowej sytuacji, bo ma do dyspozycji budynek przy ul. Gagarina i część drugiego – przy ul. Fałata. – Mamy do dyspozycji parter i dwa piętra, więc miejsca jest naprawdę dużo – mówi dyrektor szkoły.

Rozstrzelony plan, żeby grupy się nie spotykały

Pandemia wymaga zmian w planie. Część dzieci będzie zaczynać zajęcia rano, inne około południa. Tamara Żuchowska już we wrześniu ułożyła plan tak, że jedna klasa rozpoczynała lekcje o godz. 8, druga dziesięć minut później itd. Nie było więc tłoku i zamieszania. Dzieci nie będą się też mieszały w stołówce. Uczniowie z poszczególnych klas będą jedli w różnych godzinach. – Stołówka ma dwa pomieszczenia. Najpierw do jednego wchodzą dzieci z jednej klasy, potem do drugiego z kolejnej – wyjaśnia Żuchowska. – Warunki lokalowe ułatwiają nam wprowadzanie rygorów sanitarnych.

Podobne przesunięcia w planie są w SP nr 4. – Połowa klas przychodzi na rano, inni później. W naszej szkole na korytarzu spotykają się maksymalnie dwie klasy. Oddziały zaczynają zajęcia w dziesięcio- bądź piętnastominutowych odstępach – mówi Izabela Ziętara.

Na ten moment nie będzie obowiązku mierzenia dzieciom temperatury przy wejściu do szkoły. Ani Izabela Ziętara, ani Tamara Żuchowska nie planują wprowadzać tego w swoich szkołach, chyba że MEiN bądź inspektor sanitarny jednoznacznie to nakaże. – Jest zima, więc po wejściu do szkoły w momencie pomiaru temperatura i tak będzie niższa, a tylko dodatkowo zatrzymuje się przejście dziecka. W mojej ocenie to niepotrzebny zabieg – mówi Ziętara.

Nie wszystko da się zrobić

Dobre warunki lokalowe to jednak nie wystarczy, żeby spełnić wszystkie zalecenia Ministerstwa Edukacji i Nauki. MEiN rekomenduje bowiem, żeby w miarę możliwości nauczyciele nie przechodzili między klasami. – To, że wychowawczynie w klasach I-III nie chodzą po szkole i nie mają zajęć z innymi dziećmi, jest oczywiste. Natomiast nie ma możliwości, żeby nauczyciele angielskiego czy religii nie przechodzili z sali do sali. Będziemy po prostu zachowywać wszystkie środki ostrożności, dezynfekować, wietrzyć sale – mówi dyrektor SP nr 11.

W SP nr 4 też nie uda się wyeliminować przechodzenia nauczycieli, m.in. anglistów między klasami. Jednak dyrektor placówki jest przekonana, że maksymalne środki ostrożności, wietrzenie i noszenie maseczek pozwolą zminimalizować ryzyko zakażenia.

Kolejne problematyczne zalecenie to niemieszanie się dzieci z różnych klas w świetlicy. – Mamy dwa pomieszczenia świetlicy i sporo pustych klas, więc nie będzie problemem podzielenie dzieci na grupy. Problemem jest za to opieka na tymi dziećmi. Liczba etatów w świetlicy jest określona. Mogę podzielić dzieci na dwie grupy, na więcej nie – mówi Tamara Żuchowska.

Taki sam problem ma Izabela Ziętara, która mówi, że nie sposób uniknąć mieszania się dzieci z różnych klas w świetlicy. – Tego nikt nie przeskoczy, istnieją ograniczenia organizacyjne. Na szczęście rodzice są odpowiedzialni i jeśli tylko mają możliwość zapewnienia dzieciom opieki, nie wysyłają ich do świetlicy – mówi dyrektor SP nr 4.

Nauczyciele się testują, ale potrzeba szczepień

Nauczyciele oddziałów I-III, którzy wcześniej zgłosili taką chęć, przechodzą w drugim tygodniu ferii bezpłatne testy na koronawirusa. W SP nr 11 zgłosiło się na nie 60 proc. kadry nauczycielskiej z oddziałów nauczania wczesnoszkolnego, w SP nr 4 zdecydowana większość z kilkuosobowymi wyjątkami.

Wielu mówi jednak, że to nie testy, ale szczepienia dla nauczycieli są najważniejsze. – Bardzo byśmy się cieszyli, gdyby nauczyciele zostali zaszczepieni jak najszybciej. Spójrzmy logicznie, lekcje będą się odbywały, dzieci będą uczone, ale warunkiem jest to, że nauczyciele muszą być zdrowi. Dobrze byłoby, gdyby udało się ich jak najszybciej zaszczepić – mówi Tamara Żuchowska.

Izabela Ziętara jako biolożka uważa, że jej szkoła jest dobrze przygotowana na powrót oddziałów I-III do nauki stacjonarnej, jednak na ogólną sytuację epidemiczną patrzy z mniejszym optymizmem. – Uważam, że nauczyciele powinni być zaszczepieni już w czasie ferii, żeby byli bezpieczni, kiedy dzieci wrócą do szkoły. Jak nauczyciele zaczną chorować i znowu się wykruszać, nie będziemy mieli opieki dla dzieci, a to będzie się wiązało z koniecznością zawieszania zajęć – mówi Ziętara, podkreślając, że nauczyciele powinni dostać szczepionki zaraz po medykach.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzczepienia przeciwko COVID-19 – ważne informacje
Następny artykułW Bochni powstanie spalarnia odpadów? Tego chce prezes MPEC-u